MOSP to ma szczęście. A raczej „szczęście inaczej”. Dopiero co obronili boiska, a tymczasem na wierzch wylazła kolejna historia. W jej tle jest i brama, i inspektor nadzoru budowlanego, i magistrat, i flaszka, i kierownik budowy, i oczywiście młodzi sportowcy.
Ale od początku. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego pod Miejskim Ośrodkiem Szkolenia Piłkarskiego jest brak parkingu? My tak! Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego do Miejskiego Ośrodka Szkolenia Piłkarskiego są dwa wjazdy i obydwa wjazdy są tylko z jednego boku? My tak! Postanowiliśmy poszukać przyczyn, dla których na teren MOSP – u nie jest w stanie wjechać żaden autokar z młodymi sportowcami. Nie ma możliwości dowieźć dzieci wprost pod budynki, aby bezpiecznie i z dala od ulicy, mogły dalej pójść na boiska.
Otóż okazuje się, że nie jest to przypadek. Bo takich przypadków w naszym mieście nie ma i nie należy się spodziewać, że to tylko błąd planistyczny. Ale na wszelki wypadek zajrzeliśmy i do planów. Zdziwienia nie było. Bo na planach nie dość, że brama jest ustawiona w taki sposób, że mogą przez nią swobodnie wjeżdżać autokary, to na dodatek utwardzoną nawierzchnią. W rzeczywistości jest piaszczysta droga i wjazd w ogóle niedostosowany do większych aut.
- Budowniczy przestawili bramę i nie ma jak autobus wjechać do nas. Miało być utwardzenie placu. Miało być tutaj 20 cm asfaltu frezowanego, według projektu, ale nie ma. Kopali burzówkę przez boisko, też położyli złą trawę, niezgodnie z projektem – opowiada nam jeden z pracowników MOSP.
To nie przypadek. MOSP już od dawna był na celowniku prezydenta i jego służb. Więc jeszcze przy przebudowie ulicy Świętokrzyskiej dokonano własnej interpretacji planów. Nie pomogły rozmowy, ani osobista interwencja osoby, która była odpowiedzialna za przygotowanie planów boisk i całego terenu, na którym swoją działalność prowadzi MOSP. Takich przypadków nie ma w naszym mieście. Jest za to upór do robienia wbrew logice i dobrym obyczajom, kiedy coś nie podoba się obecnej władzy.
- Inspektor nadzoru budowlanego na ucho mi powiedział, że jeśli nie będzie tak jak teraz jest, to go zwolnią z pracy. Jeśli będzie się domagał wykonania zgodnie z planami, straci stanowisko – opowiada nasz rozmówca.
Kto więc miał na te nowe plany wpływać? Pracownik z MOSP – u mówi wprost.
- Szefostwo. To szefostwo miasta nam to robi. I ja się wcale nie dziwię temu inspektorowi budowlanemu. Jemu tylko kilka lat zostało do emerytury. Co mogliśmy, to poprawiliśmy. Burzówkę przez boiska przesunęliśmy, żeby nie biegła środkiem, bo wtedy dzieci nie miałyby jak grać. Ale powiedział, że więcej już nic nie może zrobić – dodaje nasz rozmówca.
Na teren MOSP –u mogłyby wjeżdżać autokary. Kiedyś zresztą było to możliwe. Ale obecnie już nie. Doszło do tego, że pracownicy stowarzyszenia sami utwardzili piachem swój dojazd, bo nie mieli środków na asfalt, który był w projekcie. To oznacza, że na teren Miejskiego Ośrodka Szkolenia Piłkarskiego nie wjedzie autokar z dwóch powodów. Raz, że nie ma po czym, dwa, że nie ma którędy.
- Kiedyś bramy były ustawione idealnie prosto, żeby autokar mógł wjechać prosto i za budynkami okrążyć i wyjechać drugą bramą. To jest teraz zrobione jak na złość. A kierownik budowy mi powiedział, że za flaszkę mi poprawi mi te bramy – opowiada nasz rozmówca.
Ale nie poprawił. Nie wnikaliśmy już czy flaszka była za mała, czy może zawartość nie odpowiadała. Faktem jest, że brama stoi inaczej niż powinna. Podobnie jak parking, którego finalnie zabrakło. To był tylko początek „cudów” na MOSP – ie. Ostatnią decyzją, która miała zakończyć jego działalność było wypowiedzenie umowy najmu terenu, na którym ćwiczą codziennie setki dzieciaków.
Na razie boiska zostały obronione, a MOSP może nadal prowadzić swoją działalność. Ciekawe na jak długo? I kiedy stowarzyszenie znów otrzyma niespodzianki, które utrudniają codzienną pracę?
Komentarze opinie