
Nie tylko władze Białegostoku swoimi decyzjami uśmiercają drzewa w naszym mieście. Od dłuższego czasu robią to także spółdzielnie mieszkaniowe, choć nie na tak dużą skalę. Jednak coraz więcej drzew znika z przestrzeni osiedlowych, jedno za drugim. Niestety, raczej rzadziej niż częściej, pod piłami kończą drzewa martwe i uszkodzone.
Wystarczy spojrzeć do Biuletynu Informacji Publicznej, a naszym oczom ukaże się dość smutna prawda o tym, co się dzieje z przestrzenią publiczną, a jeszcze bardziej, co się dzieje z zielenią na białostockich osiedlach. Nie ma tygodnia, aby nie pojawiły się tam obwieszczenia Prezydenta Miasta Białegostoku informujące o wydaniu decyzji o pozwoleniu na wycinkę drzew. Najczęściej decyzje takie są wydawane na wnioski spółdzielni mieszkaniowych. A później pod piłą kończą nawet zdrowe i rosłe drzewa.
Powody wycinki są różne. Niekiedy usunięcie drzewa ma związek z inwestycją realizowaną przez spółdzielnię mieszkaniową. Jest to na przykład powiększenie parkingu, modernizacja placu zabaw, albo budowa nowego chodnika dla pieszych. Bywa, że budowane są nowe śmietniki, albo nowe oświetlenie i drzewo może przeszkadzać w takich przypadkach. Ale zdarza się, że o usunięcie jakiegoś drzewa wnioskują do spółdzielni mieszkaniowej sami mieszkańcy. Choć nie wszyscy się zgadzają na wycięcie drzewa, to często ci, co się nie zgadzają, albo im nie przeszkadza, dowiadują się po fakcie.
- Ponad miesiąc temu wycięta została jarzębina, co tu rosła odkąd pamiętam. Strasznie się zdenerwowałam. Jak wróciłam z pracy, to jej po prostu nie było. Zrobiłam małe śledztwo, jak to się stało. I było mi strasznie smutno jak się dowiedziałam, że ktoś z bloku obok dopominał się, żeby ją wyciąć, bo rosła za blisko chodnika i z jednej strony przechodząc obok drzewa trzeba było schylić głowę. To nie można było przyciąć tych parę gałązek? Serce się kraje – mówi naszej redakcji Ewa z osiedla Białostoczek.
- Od nas spod bloków wycięte zostały chyba cztery takie drzewka. Duże nie były, ale za to stare na pewno. Niech by sobie rosły, bo martwe przecież nie były. Dopiero po terminie dowiedziałam się, że na klatce schodowej było ogłoszenie, że można zgłaszać uwagi do wycinki tych drzewek. Niestety, ja byłam na kwarantannie i dopiero jak mogłam wyjść z domu to zobaczyłam, że takie ogłoszenie było. Gdybym mogła zobaczyć to wcześniej, pewnie bym zgłosiła uwagi. Bo po co to wycinać zdrowe drzewko? I tak zieleni w tym mieście mamy coraz mniej – opowiada z kolei Izabela, mieszkająca przy ulicy Jurowieckiej.
Tylko w minionym tygodniu pojawiły się obwieszczenia wydane spółdzielniom lub wspólnotom mieszkaniowym, które się zwracały z wnioskami o usunięcie drzew. Te obwieszczenia dotyczyły usunięcia około 30 drzew – tylko jednego tygodnia. W innych przypadkach pojawiały się obwieszczenia informujące o przeprowadzeniu oględzin poszczególnych drzew, zanim zostanie wydana decyzja pozwalająca na wycięcie drzewa lub odmawiająca jego wycięcia. Więcej jednak jest decyzji, na mocy których drzewa z osiedli mieszkaniowych znikają jedno za drugim.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie