
W weekend miało się odbyć wielkie odśnieżanie Białegostoku. Urząd Miejski w Białymstoku przygotował nawet cały plan w oparciu o sześć sektorów i newralgiczne punkty. Po sobocie wiadomo tyle, że nic prawie się nie zmieniło. Pozostaje nadzieja w pogodzie, która w niedzielę będzie sprzyjała rozpuszczaniu lodu pokrywającego większość ulic w Białymstoku.
Z wielkiego oczyszczania miasta ze śniegu i lodu po sobocie wynikło niewiele. Cały misterny plan opracowany przez urzędników niestety poszedł na marne. A poszedł na marne dlatego, że pracownicy firmy odpowiedzialnej za zimowe oczyszczanie miasta poprosili o wypłatę należnych im wynagrodzeń, ale usłyszeli, że nie ma i nie wiadomo kiedy będzie. W związku z czym tak jak stali, tak po prostu rozeszli się do domów.
- Powiedzieli, że wrócą, jak będą pieniądze. A jak nie ma pieniędzy, to za darmo nikt po tyle godzin robić nie będzie. Przez całą sobotę jeździło może tylko ze 20 osób, w tym część bez większego doświadczenia – mówią naszej redakcji pracownicy firmy odśnieżającej Białystok.
Nie wiadomo, czy w tej sytuacji śmiać się, czy płakać. Bo sytuacja wciąż jest tragiczna na drogach, chodnikach i przystankach autobusowych. Jezdnie w niektórych miejscach zostały jako tako oczyszczone, ale tylko te główne. To co dzieje się na ulicach osiedlowych, to koszmar. Po wielu nie da się jeździć, ani chodzić. Zresztą mieszkańcy narzekają również, że drogowcy, jeśli już się gdzieś pojawią, zawalają im śniegiem podjazdy, w związku z czym śnieg z podjazdów ląduje z powrotem na ulicy. I tak w kółko. Powiedzieć, że to wszystko syzyfowa praca, to w zasadzie nic nie powiedzieć.
Na dodatek temperatury cały czas utrzymują się poniżej zera, więc nie ma żadnej szansy, że śnieg sam się będzie topił. Jedyna dobra informacja, w związku z całą tą tragikomiczną sytuacją jest taka, że w końcu do Białegostoku dojechały jakieś transporty soli. Dokładnie trzy ciężarówki. Sól dojechała zresztą na krótko przed wizytą strażników miejskich, którzy przyjechali skontrolować zapasy soli. Ale kiedy kontrolowali zapasy soli i piachu, nie kontrolowali, ile tak naprawdę pojazdów do odśnieżania faktycznie pracuje na ulicach Białegostoku. Bo, jak wspomnieliśmy wyżej, większość poszła do domów, kiedy usłyszała, że nie ma pieniędzy na wynagrodzenia.
- Szef chodzi i wydziera się do ludzi, że jak oni w ogóle mogą prosić o pieniądze? Pijany jest prawie codziennie. Krzyczy, że nie będą mu pracownicy firmą rządzić – przekazali naszej redakcji drogowcy, którym już nawet ręce nie mają gdzie opadać.
I jeszcze w minioną sobotę w dzień jeździło około 20 pojazdów odśnieżających, z których część, to bardziej jako statyści niż drogowcy. Ale już w nocy z soboty na niedzielę, na ulicach Białegostoku poruszało się zaledwie tylko kilka pojazdów, mniej niż 10 na całe miasto. Drogowcy, którzy pracowali w dzień, musieli odpocząć, żeby znów wsiąść do pługów i piaskarek w niedzielę od rana. Więc nie ma żadnej możliwości, żeby zdołali wykonać choćby 30 procent założeń przygotowanych przez urzędników z białostockiego magistratu. I nie wiadomo jeszcze, ilu z nich w ogóle wyjedzie w niedzielę wobec takiego traktowania szefostwa swojej firmy.
Światełkiem w tunelu, takim niewielkim jest to, że niedziela będzie stosunkowo ciepła. W ciągu dnia temperatura ma oscylować w okolicach zera stopni. W nocy z niedzieli na poniedziałek ma też być niewielki mróz. Więc jeśli w ogóle będzie komu rozsypywać sól na jezdni, aby lód się topił, jest duża szansa, że będzie się po nich dało w miarę normalnie jeździć. Z tym, że to niewielkie światełko w tunelu, bo w niedzielę znów ma padać śnieg, a od poniedziałku znów mają wrócić temperatury na sporym minusie.
„Prace interwencyjne będą prowadzone dwadzieścia cztery godziny na dobę 12/13 i 14 lutego. Te ulice, które w wykazie na weekend się nie znalazły a wymagają interwencji zostaną uwzględnione w kolejnych zadaniach na przyszły tydzień” – tak brzmiał komunikat ze strony Miasta Białystok, podawany jeszcze w miniony piątek.
- Takiego wała jak Polska cała. Jakim cudem? Kim i czym mamy pracować po 24 godziny? Nie ma takiej możliwości nawet. Żeby u nas w firmie było normalnie, to pogoda jest dobra, trochę by puściło, bo mamy w końcu sól. Ale jak jest sól, to nie ma ludzi. Nie będzie dobrze – przekazali nam pracownicy pracujący przy odśnieżaniu.
Inna sprawa, że śnieg, który jest zwalany gdzie się da, trzeba wywozić. I tu też istnieje kolejny problem, bo nie ma czym i nie ma kim. Mieszkańcy Białegostoku będą jeszcze długo męczyć się w tragicznych warunkach, jakie mamy już właściwie od miesiąca. Co najmniej przez tydzień, bo na kolejny weekend synoptycy zapowiadają nawet od 4 do 7 stopni na plusie. Więc w takich warunkach lód przynajmniej puści. Śnieg zacznie się topić, ale istnieje ryzyko z kolei inne – zalewania posesji.
Jedno jest pewne, takich cyrków z odśnieżaniem Białystok nie widział chyba jeszcze nigdy. Ale to może nauczy w końcu urzędników, aby lepiej przygotowywali przetargi, sprawdzali na bieżąco zapasy u wykonawcy, kontrolowali jak faktycznie pracują drogowcy oraz czy pracownicy są zatrudnieni czasowo czy na stałe, ale przede wszystkim czy mają doświadczenie, a nie jeżdżą tylko jako statyści z włączonymi urządzeniami GPS, żeby widać było, że pojazd się przemieszcza. Bo może się przemieszczać na pusto, jak było to do tej pory niemal każdego dnia.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie