
Wygląda na to, że do białostockiego magistratu jeszcze nie dotarła informacja, która jest powszechnie znana praktycznie od początku epidemii w Polsce. Mianowicie taka, że na badania laboratoryjne na obecność koronawirusa może kierować albo sanepid, albo lekarz.
Podczas kolejnej transmisji nazywanej konferencją prasową przedstawicieli urzędu miejskiego w Białymstoku, pojawił się ponownie temat badania pracowników oświaty przed powrotem dzieci do placówek oświatowych. Jak informowaliśmy na naszych łamach, prezydent Białegostoku zwrócił się z pismem do wojewody podlaskiego, aby ten sfinansował badania laboratoryjne dla około 3 tys. nauczycieli. I wojewoda odpowiedział na to pismo w taki sposób, w jaki mógł odpowiedzieć. Czyli przekazał je zgodnie z właściwością do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno – Epidemiologicznej. Czym zdziwiony był najwyraźniej zastępca prezydenta Białegostoku, Przemysław Tuchliński.
- Zatrważające jest to, że testy ma zlecić i wykonać osoba, która zgodnie z doniesieniami medialnymi nie chciała w ogóle otworzyć laboratorium w Białymstoku. Zatrważające jest również to, że jest nieznajomość ustawy z dnia 2 marca 2020 roku o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych, całość tych zadań skupiła na rządzie i na wojewodach. Tak, że to wojewoda ma takie narzędzia, którymi może w tej sytuacji się posłużyć i takie polecenie wydać pani wojewódzkiej inspektor sanitarnej, ażeby te testy przeprowadzić i żeby zapewnić bezpieczeństwo najmłodszym mieszkańcom naszego miasta, jak również pracownikom tych placówek, przedszkoli i żłobków – mówił Przemysław Tuchliński zastępca prezydenta Białegostoku.
Ale nie przeczytał jednak dość uważnie ustawy, o której mówił. Bo o ile faktycznie w okresie obowiązywania stanu epidemii większość zadań skupia się na wojewodzie, to dotyczą one przede wszystkim organizacji funkcjonowania służb, a nie wydawania poleceń do wykonania badań. Gdyby pan zastępca prezydenta Białegostoku przeczytał dokładniej ustawę, na którą się powołuje, zauważyłby artykul, w którym mowa jest o obowiązkach Głównego Inspektora Sanitarnego.
To właśnie tam jest mowa o tym, że Główny Inspektor Sanitarny lub działający z jego upoważnienia państwowy wojewódzki inspektor sanitarny może wydawać osobom prawnym, osobom fizycznym i jednostkom organizacyjnym nieposiadającym osobowości prawnej, w szczególności podmiotom wykonującym działalność leczniczą, decyzje – w tym także te w zakresie wykonywania testów. Od początku stanu epidemicznego na badania laboratoryjne, na obecność koronawirusa kierować mógł – w przypadku województwa podlaskiego, albo lekarz, albo pracownik sanepidu. Natomiast wojewoda podlaski nie ma żadnych kompetencji w tym zakresie. I ta wiedza jest powszechnie dostępna od ponad dwóch miesięcy. Ale najwyraźniej nie dotarła jeszcze na Słonimską, a przynajmniej do gabinetów zastępcy prezydenta i prezydenta.
„Nie ma możliwości odmowy wykonania testów w kierunku koronawirusa jeśli jest wskazanie lekarskie tj. pacjent przejawia objawy niewydolności oddechowej, ma gorączkę, kaszel, duszność. Nie jest konieczne spełnienie żadnych dodatkowych kryteriów epidemiologicznych” – to komunikat ze strony Głównego Inspektora Sanitarnego jeszcze z dnia 24 marca tego roku.
Z tego względu przedstawiciele władzy samorządowej w Białymstoku najpierw powinni posiąść wiedzę ogólnodostępną w zakresie wykonywania testów, a później dopiero zabierać głos w tym temacie. Na dodatek dziś prezydent Truskolaski sam zresztą publicznie powiedział, że po konsultacjach z lekarzem specjalistą jest świadom, że wykonanie testów nie daje żadnych gwarancji, że pracownicy oświaty poddani testom przystąpią do pracy zdrowi. Testy wykażą bowiem obecność koronawirusa tylko wtedy, gdy wirus będzie już aktywny. Wirusa nieaktywnego, którego może mieć każdy i nim zarażać inne osoby, testy nie wykryją.
Całość problemu wygląda więc na kolejną próbę walki z przedstawicielami rządu na województwo podlaskie, a nie mającą nic wspólnego z zapewnieniem realnego bezpieczeństwa.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie