Nieuchronnie zbliża się czas, w którym radni rozliczą prezydenta Białegostoku z wykonania budżetu za 2015 rok. Tymczasem już wyszły na jaw dość znaczne nieścisłości, tyle że w budżecie za rok 2014. Okazuje się, że Białystok był dużo bardziej zadłużony, niż pierwotnie podawał magistrat.
Jak na razie w liczbach Białystok nie wygląda źle. W ubiegłym tygodniu skarbnik miasta przedstawiała bilans wydatków i wpływów. Okazuje się, że udało się w 2015 roku zrealizować 97 proc. planowanego budżetu, jeśli chodzi o wpływy. Natomiast wydatki miasto Białystok zrealizowało w 96 proc. Jak podkreślała Stanisława Kozłowska, to bardzo dobre wyniki.
- Nie znam żadnego miasta w Polsce, które wykonałoby 100 proc. budżetu. Najniższe wskaźniki mają Katowice – 89 proc. i Gdańsk – 93 proc. Białystok wypada bardzo dobrze. Konsekwentnie schodzimy z zadłużenia – wyjaśniała skarbnik Stanisława Kozłowska.
Nas zaciekawiło szczególnie to schodzenie z zadłużenia. Ponieważ podczas posiedzenia Komisji Rewizyjnej usłyszeliśmy, że z 757 milionów złotych zadłużenia w 2013 roku udało się do 2015 roku zejść do 643 milionów. A to nie do końca się zgadza z tym, co przedstawiał zastępca prezydenta Białegostoku – Adam Poliński pod koniec 2014 roku. Podkreślał on wówczas, że Białystok jest jednym z najmniej zadłużonych miast w Polsce i dług sięga około 440 milionów złotych. Na dodatek taką kwotę zadłużenia potwierdził także i sąd. Przypominamy, że Artur Milewski, kandydat na prezydenta Białegostoku nawet pozwał w trybie wyborczym Tadeusza Truskolaskiego za rozpowszechnianie, jego zdaniem, nieprawdziwych informacji o stanie zadłużenia naszego miasta.
- To kłamstwo prezydenta i na dodatek ma krótkie nogi. Jest podawane wyłącznie na potrzeby wyborów. Realne zadłużenie będzie widać na koniec roku. Gdybym to ja mówił nieprawdę, to pan prezydent powinien mnie pozwać do sądu o zaprzestanie rozpowszechniania informacji o zadłużeniu Białegostoku, które moim zdaniem wynosi około 800 mln złotych. Mówiłem to i będę dalej powtarzał tę wysokość zadłużenia. Niech teraz oni złożą pozew przeciwko mnie – skomentował nam w listopadzie 2014 roku Artur Milewski, kandydat na prezydenta Białegostoku z Komitetu Współpraca i Zaufanie.
Prezydent złożył wówczas pozew do sądu i wygrał proces. Sąd potwierdził, że Białystok był zadłużony na 440 milionów złotych. Tyle, że to zupełnie się nie zgadza z tym, co twierdziła i to zaledwie w miniony czwartek, skarbniczka miasta. Skoro już w 2013 roku zadłużenie sięgało blisko 760 milionów, a w 2015 roku spadło do 643 milionów, to przecież, nawet w chwili obecnej, nie można mówić o zadłużeniu na poziomie 440 milionów złotych.
Po pytaniach radnych z Komisji Rewizyjnej okazało się, że to mniejsze zadłużenie wynika ze sprzedaży Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Część pieniędzy posłużyła zatem do spłaty zobowiązań. A to z kolei oznacza, że pieniądze ze sprzedaży MPEC nie zostały przeznaczone na inwestycje, o których mówił prezydent zanim jeszcze podpisał dokumenty w tej sprawie.
Do tego tematu z pewnością będziemy jeszcze wracać. W tym miejscu dodamy tylko, że z budżetu za 2015 rok wydaliśmy najwięcej na inwestycje. Jak podkreślała skarbnik – Stanisław Kozłowska – wydatkowano najwięcej pieniędzy na budowę dróg, później na inwestycje kubaturowe oraz wykup nieruchomości, które także często były wykupowane w związku z budową dróg w Białymstoku.
Komentarze opinie