Czytacie czasem ogłoszenia drobne? Naprawdę warto! Niech Was nie zwiedzie określenie „drobne”, bo za każdym z nich kryją się wielkie ludzkie historie. A największe historie są chyba w rubryce „Zamienię”.
Ot weźmy pierwszy z brzegu autentyk z białostockiej gazety: „12 jałówek na busa zamienię”. Teraz tylko wystarczy puścić wodze wyobraźni: zawodziły przy udoju? Nie nadawały się do krycia? I jak ma je zastąpić bus, który tym bardziej zawiedzie w obu tych sprawach. Zamiast ryku krów, ryk silnika. Istna historia człowieka, który wywrócił na głowę całe swoje życie!
Podobnie jak autor ogłoszenia: „Las (2 ha) zamienię na prasę belującą”. Za kolejnym ogłoszeniem nie kryje się może wielka historia, ale na pewno wielka życiowa zaradność: „Wymienię starą betoniarkę na nową.” Prawda, że proste? Teraz wystarczy już tylko czekać, aż pojawi się ogłoszenie „Zamienię nową betoniarkę na starą” i sprawa załatwiona.
Nieskomplikowana historia kryje się też za ogłoszeniem: „Zamienię byczka mięsnego na jałówkę mleczną w podobnej wadze”. Ale są i mniej zaradni i wysyłają ogłoszenie: „Zamienię zabawki na opał”. A przecież mogliby spalić w piecu zabawki.
Bywają też historie bardziej zagmatwane. Typu: „Wyremontuję mieszkanie w zamian za kilkudniowe cielęta lub drewno”. Widać człowiek bez - jak to się mówi - sprecyzowanych planów na przyszłość. Inny niesprecyzowany pisze: „Zamienię poloneza caro na konia lub krowę.” Naprawdę, aż takie straszne są te polonezy?
I następny niewiarygodny anons. Podkreślam, że autentyczny, bo może ktoś się zachwycił, że to ja jestem taki zdolny. Otóż nie. To cytat z gazety: „Zamienię fotel trzyosobowy na opał liściasty”. Już miałem zadzwonić i zapytać, co się kryje za tą historią. Ale zanim wykręciłem numer, zamyśliłem się i oczyma wyobraźni zobaczyłem samotnego człowieka, który siedzi na trzyosobowym fotelu przed pustym piecem.
Zerka na węgiel w wiadrze. Nie! Na koks! Też nie. Ekogorszek, brykiet, opał iglasty… Nie, nie i jeszcze raz nie!!! Tak chciałby usłyszeć dziś trzaskające w płomieniach konary gruszy. A gdzieś na drugim końcu województwa wśród gruszowych szczap, siedzi na pozór tylko szczęśliwa rodzina. Na pozór, bo cóż z tego, że mają permanentne wczasy pod gruszą… płonącą, skoro każde z nich spędza je na oddzielnym krześle i w samotności marzy, by usiąść razem na trzyosobowym fotelu. Oddaliby za to wszystko. Nawet własną gruszę.
Czy człowiek bez gruszy przy duszy i rodzina bez fotela trzyosobowego kiedyś się odnajdą? Czy czytają tę samą gazetę. Ich szczęście jest tak blisko. Na wyciągnięcie ręki. Pod warunkiem, że w jej zasięgu znajdą się ogłoszenia drobne.
Komentarze opinie