Pomysłowość młodych artystów nie zna granic. Obrazy pełne świeżości, oddające wizje świata, jakiego sami ze względu na wiek nie pamiętamy, niejednokrotne potrafią zaskoczyć.
- Piękne, prawda?
Koleżanka z dumą prezentuje rysunek swojej pociechy. Przyglądam się temu dziełu sztuki, godnemu wnętrz paryskiego Luwru. I kontempluję. Trzy podłużne, całkiem kształtne ogóreczki; z każdego odchodzą włochate odnogi, każdy zawadiacko się uśmiecha. I podpis pod rysunkiem: Mama, tata i ja.
- Wspaniałe – potwierdzam.
Dziecięce dzieła sztuki rządzą się całkiem innymi prawami. Są wolne od ograniczeń kultury, wytycznych co do proporcji i harmonii barw, od potrzeby wyjątkowości, a zwłaszcza – wymagań perfekcjonizmu. I potrafią zaskoczyć.
- Co rysujesz, kochanie?
- Króla na krześle.
- No pięknie Ci wyszedł ten król.
- To jest krzesło, mamo.
Ta cudowna kreatywność przejawia się także w projektowaniu strojów. To my, rodzice, cierpimy, głowiąc się, jak zrobić strój syrenki na przedszkolny bal (jak ma wyglądać ogon? skąd zdobyć łuski? czy ma mieć tarczę i miecz, jak ta warszawska czy też rude włosy, jak Arielka? Przecież musi pięknie wyglądać!). Dzieci nie znają tych cierpień – one się po prostu bawią.
I tak, moja córka była jednego poranka: rycerzem (z drewnianym mieczem i płaszczem ze starych skrawków materiału), kosmitą (dzięki łóżeczku dla lalek założonemu na plecy),wróżką (z kapeluszem z papieru i wstążeczkami po prezentach),
a na końcu – panną młodą (z nieodzownym elementem – starą firanką służącą za welon).
W tych dziełach sztuki jest wolność, radość tworzenia i beztroska. Dlatego właśnie, kiedy je widzę, zawsze odpowiadam z przekonaniem „Tak” na pytanie:
- Piękne, prawda?
Komentarze opinie