Brak logiki, to najwyraźniej jakaś choroba. Na dodatek zaraźliwa. Z urzędu miejskiego przeniosła się do kolejnej instytucji mającej działać w służbie obywateli. Niecały miesiąc temu Wojewódzki Sąd Administracyjny wskazał właśnie ten brak logiki w postępowaniu zarówno powiatowego jak i wojewódzkiego nadzoru budowlanego.
Tutejsi urzędnicy od przepisów budowlanych już od dłuższego czasu nie postępują tak, jakby mieli wiedzę z zakresu prawa, w jakim się poruszają. Popełniają błędy za błędami i tak jakoś dziwnie zgadzają się na inwestycje, które w oczach innych osób są kontrowersyjne i na dodatek te kontrowersje są uzasadnione. Po tym, co przeczytaliśmy w wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, nie dziwi już nas aż tak bardzo inna sprawa. Mianowicie ta, że nadzór budowlany, choć miał sprawdzić zgodność projektu obiektu handlowo – usługowego, to po dogłębnej analizie, ostatecznie zatwierdził krematorium.
Chociaż sprawa, którą rozpatrywał w kwietniu sąd, nie dotyczyła aż takich kontrowersji, to jednak przez działanie urzędników, małżeństwo mieszkające sobie dotąd spokojnie w domu przy ulicy Hożej, mogło ponieść znaczne koszty z tytułu fanaberii inspektorów od budownictwa. W marcu pisaliśmy o mistrzach budownictwa, ale sprawa ma oczywiście swój dalszy ciąg i wszystko na to wskazuje, że ten ciąg będzie trwał jeszcze stosunkowo długo. Wszystko przez bardzo dziwny ukłon w stronę firmy deweloperskiej, która postanowiła wznieść swoje obiekty zaledwie 3 metry od domu, który został zbudowany wiele lat wcześniej. Może dla urzędników z nadzoru budowlanego to dziwne, ale tak się składa, że nie można go przenieść nieco dalej. Za to budowę można było rozpocząć nieco dalej o domu, ale kto by się tam przejmował takimi drobiazgami w naszych urzędach.
- Deweloper urządził na naszej działce wysypisko śmieci, niszcząc fragmentami składowanych tam konstrukcji naszą elewację. Skuł fundament pod fragmentem naszego ogrodzenia – nadzór nie widzi niczego nagannego. Nie widział też problemu, kiedy na naszą ścianę runął fragment budowanej przez nich ściany. Jest notatka na policji, ale zdaniem Nadzoru „znamion katastrofy budowlanej nie było” – mówili nam w marcu małżonkowie zamieszkujący dom z uszkodzonym murem.
Nadzór budowlany nakazał też małżeństwu naprawę stojącego na granicy ich działki muru, który przechylił się wskutek podkopania go od strony posesji dewelopera – podczas prowadzonych tam prac ziemnych. Bo uznał, że mur znajduje się na działce poszkodowanych i to oni mają obowiązek jego naprawy. Ekspertyza techniczna wskazująca prawdziwego winnego, nie miała dla urzędników znaczenia. Nawet mimo tego, że nadzór sam zlecił jej wykonanie właścicielom – oczywiście na ich koszt. Za swoje pieniądze musieli też mur rozebrać, gdy deweloper uniemożliwił jego naprawę.
Ale powodem, dla którego mogli ponieść znacznie większe koszty stało się okno. Okno to nie byle jakie, bo przeciwpożarowe. Jako, że deweloper postanowił się wybudować aż tak blisko, zaistniała konieczność zamontowania w istniejącym domu okna przeciwpożarowego. Dlatego też jeszcze w ubiegłym roku powiatowy nadzór budowlany wydał decyzję, w której zobowiązał małżeństwo z istniejącego domu do wstawienia takiego okna. Choć akurat tutaj zasady zwykłej logiki wskazywałyby raczej nie niedopuszczenie projektu budowlanego, który przewidywał zabudowę w tak bezpośrednim sąsiedztwie. Ale jako, że małżonkowie zostali wykluczeni jako strona postępowania – tym razem przez nasz urząd miejski – nie mieli wpływu na to, co się dzieje tuż obok, pod ścianą własnego domu.
Zdecydowali, że przepychać się i kłócić z urzędnikami nie będą, więc wykonali decyzję powiatowego inspektora nadzoru budowlanego i okno przeciwpożarowe wstawili. Ale jeśli ktoś by pomyślał, że na tym się skończyło, jest w błędzie. Otóż okazało się, że okno musiało zostać wstawione ze zgodnością z przepisami prawa i jeszcze przez osobę uprawnioną. Problem polegał tylko na tym, że urząd nie potrafił wskazać kim miałaby być osoba uprawniona. Dodatkowo żądał ekspertyzy z wykonania wstawienia okna - oczywiście na koszt małżonków. Ci zaś wstawili najnowocześniejsze okno przeciwpożarowe i na dodatek zrobiła to firma, która posiada certyfikaty i uprawnienia w tym zakresie, a nawet się w tym specjalizuje. Niestety, nadzór wiedział lepiej i uznał, że trzeba małżonków ukarać. Bo nie dość, że nie certyfikat taki nie wystarczył, to zabrakło uprawnień zupełnie niekoreślonych i oczywiście płatnej wiele tysięcy ekspertyzy.
- Do dnia dzisiejszego taki dokument nie został przedłożony. Przedstawione kopie dokumentów nie określają, że dokonano wymiany okna na przegrodę ppoż w w/w budynku, są to ogólne dokumenty dostępne na stronach internetowych producenta, w żadnym z dokumentów brak jest określenia, że akurat taka stolarka zamontowana została w w/w budynku – wyjaśniał nam jeszcze w listopadzie ubiegłego roku Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Białymstoku.
Na dodatek stanowisko powiatowego inspektora nadzoru budowlanego podzielił jeszcze wojewódzki inspektor. Jak się okazało jeden i drugi urząd gmerał coś przy wydanych już i prawomocnych decyzjach, a potem próbował dowieść, że wstawionego okna w zasadzie to nie ma. Małżonkom w tej sytuacji nie zostało nic innego, jak zwrócić się do sądu ze skargą. Przecież wykonali decyzję o konieczności wstawienia okna, przedłożyli na to dokumenty.
- Nadzór nie dość, że wymógł na nas wstawienie okna, to wymaga przedstawienia niezależnej ekspertyzy (kolejne kilka tysięcy złotych), że to takie okno jak trzeba. Mimo, że dostał certyfikaty od producenta i instalatora. Tymczasem deweloper montuje w swojej ścianie (tej ppoż. ze styropianu) zwykłe okna, chociaż w projekcie ma luksfery. Mamy podejrzenie, że kosztem nas i naszego okna Nadzór chce zalegalizować ścianę dewelopera niezgodną z projektem. Na wszelkie prośby o wyjaśnienie statusu okna i ściany dostajemy kolejne upomnienia zamiast merytorycznej odpowiedzi – informują małżonkowie z sąsiedniej posesji.
Sprawie przyjrzał się sąd i stwierdził, że małżonkowie dopełnili obowiązku i tylko z obydwoma inspektoratami nadzoru budowlanego coś nie do końca jest w porządku. Uznał skargę małżonków za zasadną i obciążył kosztami postępowania Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Będzie musiał zapłacić 597 złotych. Niestety, szkoda że kolejny raz nie zapłaci za to urzędnik z własnej kieszeni, ale zwyczajnie podatnik z pieniędzy przeznaczonych na utrzymanie takiej instytucji z takim kierownictwem. WSA wyraźnie wskazał, że nadzór budowlany nie wykazał się wiedzą z zakresu prawa, w którym się porusza, ani odpowiednimi kompetencjami.
„Organ nie był uprawniony do modyfikowania treści decyzji, a wątpliwości w tym zakresie mógł wyjaśnić tylko organ administracyjny, który wydał decyzję w trybie art. 113 § 2 kpa. Jednakże postępowanie w tym trybie nie toczyło się. Zatem, organ egzekucyjny powinien ocenić, czy obowiązek wstawienia okna został wykonany, bazując na dokumentacji przedstawionej przez skarżącego oraz na wyniku dokonanych oględzin, przeprowadzonych w dniu 13.10.2015 r. przez pracownika PINB, a więc przez osoby kompetentne w zakresie prawa budowlanego. Skarżący przedstawił niewątpliwe dokumenty w postaci certyfikatu i raportu z badań ogniowych na okoliczność, że zakupił okno o zwiększonej odporności ogniowej REI 60 i dokonał jego montażu za pośrednictwem firmy Stolbit. Z dołączonego oświadczenia firmy Stolbit wynika, że firma ta zainstalowała w dniu 18.06.2015 r. w budynku skarżącego okno przeciwpożarowe zgodnie ze sztuką budowlaną i zgodnie z normami stosowanymi podczas montażu stolarki przeciwpożarowej. (…) Przy braku precyzyjności decyzji będącej podstawą do wystawienia tytułu wykonawczego, nakładającej obowiązki z zakresu prawa budowlanego, ocena jej wykonalności powinna być dokonana przez organ budowlany (jednocześnie egzekucyjny) na zasadzie logiki i wiedzy z zakresu prawa budowlanego” – czytamy w uzasadnieniu wyroku WSA.
To jednak nie wszystkie kłopoty nadzoru budowlanego. Wkrótce jeszcze przedstawimy w jaki sposób odbyło się odebranie budynków stawianych przez dewelopera. W każdym razie już możemy zdradzić, że inspektorat jeszcze w październiku ubiegłego roku dopuścił do użytkowania szeregówki deweloperskie, chociaż niezbędne dokumenty do tego wpłynęły dopiero trzy miesiące później. Napiszemy też więcej o udziale naszego urzędu miejskiego, który stara się od samego początku umyć ręce z wyraźnych zaniedbań po swojej stronie.
Komentarze opinie