Reklama

Nauczyciele mnie znienawidzą. Rodzice też

28/04/2019 10:33

Pewnie tak właśnie będzie, że po przeczytaniu tego felietonu znakomita część nauczycieli mnie znienawidzi. Rodzice też. Trudno. Ale nie mam w zwyczaju owijać w bawełnę spraw prostych, żeby były skomplikowane i żeby ich przypadkiem potem nie uszkodzić. I nie chodzi mi nawet o ten strajk, ale o całokształt. Strajk dał mi jedynie paliwo do napisania felietonu o tym, co trawi polską oświatę.

Przede wszystkim trawi ją od lat biurokracja i ciągłe zmiany. W mojej ocenie to bardzo źle. Nie chcę mówić, że za moich czasów… bo to były zupełnie inne czasy. Ale faktem jest, że dzisiejsza szkoła z nauczycielami nawet z największym powołaniem, jest do kitu. Szkoła nie uczy myślenia, nie uczy kreatywności, nie uczy dobrego zachowania, nie uczy poszanowania wartości, nie uczy współpracy, nie uczy niczego praktycznego. Czy to wina szkoły? W części tak, ale bardzo niewielkiej. To w głównej mierze wina systemu i kolejnych reform oświatowych, które ze szkoły zrobiły przechowalnię dla dzieci oraz młodzieży, jaka wychodząc z niej nie ma pomysłu na życie.

Cały system edukacji opiera się przede wszystkim na testach i kluczach do tych testów. Jakikolwiek przejaw własnej kreatywności jest w zasadzie niszczony w zarodku. Nie ma możliwości rozwijania pasji, ani samodzielnego myślenia. A jeśli nie ma samodzielnego myślenia, to nie ma myślenia w ogóle. Jest sztampa, którą się leci i tyle. Ważne, żeby w słupkach się zgadzało. Za dużo w szkole biurokracji, a za mało edukacji. Bo gdyby było inaczej, rodzice nie ślęczeliby z dziećmi po lekcjach pomagając im w ich odrabianiu. Część z nich jest niemal bez szans, bo nie zna kluczy, którymi trzeba się posługiwać w rozwiązywaniu poszczególnych zadań domowych. Poza tym, gdyby nauczanie szło dobrze, rodzice nie musieliby siedzieć z dziećmi godzinami nad pracą domową, a siedzą. Co poszło nie tak?

Czy nauczyciele zarabiają za mało? Uważam, że tak. Ale to by się zmieniło, gdyby swoje żądania opierali nie tylko na kwestiach płacowych, gdyby pokazali, że faktycznie zależy im na szkole i edukacji. Tu trzeba zmienić cały system. Nie może być tak, że co roku zmienia się wykaz lektur. Nie może być tak, że każdego roku są inne podręczniki. Nie może być tak, że dziecko bez talentu do muzyki zmusza się do tego, żeby miało ten talent na równi z tym, które taki talent ma. Tak samo jak nie można zmuszać dzieci do posiadania talentu plastycznego, kiedy go nie ma, żeby dorównało temu dziecku, które taki talent akurat ma. Podobnie dotyczy to wszystkich innych przedmiotów. Ktoś ma predyspozycje humanistyczne, ktoś matematyczne, jeszcze ktoś inny sportowe. I tyle. Tego nie da się wyrównać, choćby nie wiem co. Nigdy się nie dało.

Gdyby nauczycielom faktycznie zależało na lepszej szkole, wyszliby w protestach przeciwko złej oświacie. Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem jaki cel ma organizowanie konkursu plastycznego, w którym głosowanie odbywa się przez internet. Masa moich znajomych będących rodzicami, albo rodziną lub przyjaciółmi rodziców, wysyła mi każdego tygodnia linki do głosowania na Anię, Olę, Kubę, Michałka i kogo tam jeszcze, na rzekomo ich prace. Na dodatek wiem, że część takich prac wykonali sami rodzice, a nie dzieci. To ma być wychowawcze? Po co nauczyciele w ogóle organizują takie pierdoły? Dziecko będzie zdolniejsze, kiedy coś za niego zrobi rodzic i zorganizuje większą liczbę facebookowych znajomych w głosowaniu? Nie! Takie dziecko jest biedne. Samo nic nie osiągnie. A co gorsza nie nauczy się, że może cokolwiek samo osiągnąć.

Tu duża wina jest samych rodziców. Tak samo jak i w tym, że przychodzą wydrzeć mordę na takiego czy innego nauczyciela, bo ich dzieciątko źle potraktowali. I nie ważne, że akurat to dzieciątko opluło połowę klasy, spuściło w szkolnej ubikacji kanapki zrobione za 500 plus swojego kolegi lub koleżanki, a potem pocięło rysunek, który miał być oddany na następnej lekcji. Nauczyciel jest bezradny wobec takiego podejścia. Musi skulić uszy po sobie i starać się załagodzić sytuację. Sorry państwo nauczyciele, ale sami żeście pozbawili się prestiżu tego zawodu. A pozwala na to dyrekcja waszej szkoły. Pamiętam doskonale, jak moi rodzice szli na wywiadówkę, to człowiek trząsł się ze strachu aż do powrotu. A po powrocie czasami… wiecie jak było. Teraz dziecko czeka na powrót rodzica z wywiadówki, żeby dowiedzieć się jak bardzo nauczyciel został opieprzony wraz z innymi rodzicami, których dzieci nie przypadły do gustu. To jest chore!

Skarżycie się nauczyciele, że macie dużo pracy poza lekcjami? Musicie sprawdzać kartkówki, klasówki – to robili nauczyciele od dawna. Narzekacie, że musicie sprawdzać prace domowe? Nie zadawajcie ich! Albo nie zadawajcie ich aż tyle. Narzekacie, że musicie przygotować się do lekcji? Walczcie o to, żeby program nauczania co roku się nie zmieniał. Będziecie mieć mniej pracy, bo notatki będą ważne co najmniej kilka lat. Narzekacie, że musicie przygotować inne rzeczy, w tym pomoce naukowe, do lekcji? Rozdzielcie to między dzieci, niech nauczą się odpowiedzialności i tego, że można coś zrobić pojedynczo lub w grupie. To jest wychowawcze!

Chyba nie wszyscy nauczyciele wiedzą, że zmiany w systemie oświaty spowodują, że wzrośnie prestiż nauczyciela i wynagrodzenia. Walczcie o mniej liczebne klasy – będziecie mieć mniej do sprawdzania klasówek i kartkówek. Będziecie mogli skupić się na płatnych zajęciach pozalekcyjnych, bo wielu rodziców i tak je wykupi i tak, gdyż sami nie chcą lub nie potrafią wytłumaczyć dziecku tego, co umieć musi. Walczcie o to, żeby to wasze zdanie było ważniejsze od zdania rodziców w kontekście nauczania i zachowania w szkole danego dziecka. Walczcie też o to, żeby szkołami kierowali dyrektorzy, którzy są po waszej stronie, a nie z nadania takiego czy innego polityka. Walczcie w końcu i o to, żeby nie równać za wszelką cenę poziomu nauczania zdolniejszych i mniej zdolnych, z predyspozycjami do danego przedmiotu lub bez tych predyspozycji, bo wyrównać tego się nie uda nigdy.

Na koniec powiem coś jeszcze, ale prawdziwie, jak zawsze. W swoim życiu miałam wielu nauczycieli. Szkoła podstawowa jedna, potem druga, przenoszono mnie do różnych klas, gdzie nauczyciele byli inni, później były kolejne szkoły i klasy, studia i studia podyplomowe. Przez wiele lat towarzyszyli mi nauczyciele. I wiecie co? Przez te wszystkie lata, z tych dziesiątek nauczycieli różnych przedmiotów w mojej pamięci zostało ich tylko dwoje. To była pani od matematyki z ogólniaka i pani od historii – również z ogólniaka. To były dobre nauczycielki, które potrafiły zarazić pasją i potrafiły podejść do ucznia, którym byłam – ze zrozumieniem. Znakomitej większości pozostałych nauczycieli nawet nie pamiętam. A przecież uczyli mnie latami, powinnam ich pamiętać, choć trochę. Byli również i tacy, których nigdy w życiu nie chciałabym już więcej spotkać. Nie nadawali się kompletnie do tego zawodu. Nauczyciel, tak jak kiedyś tak i teraz, nie jest zawodem z powołania dla 95 proc. z nich. Zwyczajnie wykonujcie swoją pracę dobrze i walczcie o to, co faktycznie istotne w oświacie. Pokażcie, że jesteście warci większych zarobków.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do