Reklama

Okiem hejtera, odc. 19 – Strzelam focha

14/09/2013 18:00
Jest taki podtyp dziewcząt: "foszysko" (nie "foczysko"). Robi to dziubek i wykrzywia gębę, nóżką tupie, ostentacyjnie wychodzi. Foszyska mamy też wśród miejskich instytucji kulturalnych.

Padło hasło, cytat niedokładny, że skoro "piszecie o nas nie do końca pochlebnie", to nie chcemy mieć z wami do czynienia. Jasne. Jak kto komu pluje w twarz, ciężko wymagać by ten drugi przyjmował to z radością i jeszcze drugi policzek do oplucia nadstawił. Pomijam oczywiście takich, co z podobnego faktu byliby przeszczęśliwi – to jednak już materiał na stronę dla fetyszystów, a nie na "Fakty Białystok". Sęk w tym, że "piszecie o nas nie do końca pochlebnie", a oplucie to nie to samo. Jedno od drugiego dzieli całkiem niezła przestrzeń na przeróżne zachowania.

Białystok jakoś tego nie rozumie. Świat pojmuje zerojedynkowo, brakuje zrozumienia odcieni, cieni. Brakuje stopniowania. Przykładem mogą tu być zachowania niektórych, lokalnych instytucji kulturalnych. Normą jest, że nie każde przedsięwzięcie się udaje. Jedne wychodzą lepiej, inne gorzej, a konstruktywna krytyka nieraz bywa impulsem do pozytywnych zmian, podciągania poziomu, zwierania szyków. W większych miastach, jak choćby znienawidzona Warszawa, instytucje to rozumieją. Czytając negatywną opinię o premierze przedstawienia, czy niekoniecznie fantastycznym wernisażu może i się irytują, ale raczej nie obrażają. Rozumieją bowiem, że jako instytucje kulturalne, w jakimś stopniu zależą od mediów, które informują ludzi o ich przedsięwzięciach. Rozumieją, że nakłady finansowe na promocje to niemałe pieniądze i lepiej, żeby za darmo robiły to gazety i portale, niż gdyby miały same do swoich budżetów włączyć wydatki na reklamę. Więcej – w wielkomiejskiej ofercie jest zwykle tyle różnych instytucji, że jeśli którakolwiek z nich pójdzie z mediami na mniejszą, albo większą wojnę, to w ogólnym rozrachunku przegra, bo o kim się nie pisze ten nie istnieje. O kim się nie pisze, ten przegrywa z tymi, o których się pisze.

W Białymstoku inaczej. Małomiasteczkowa atmosfera i mała liczba rzeczonych kulturalnych instytucji sprawia, że każda z nich czuje się zbyt pewnie. No bo kto zrobi coś jedynej (jednej z bardzo niewielu) galerii w mieście? Kto zamknie jeden z nielicznych lokalnych teatrów? O ile więc nie są to inicjatywy prywatne, a podmioty czerpiące z miejskiego albo państwowego budżetu, czują się stuprocentowo pewnie do tego stopnia, że mogą sobie pozwolić, by obrażać się na media z powodu jakiejkolwiek krytycznej opinii. Kochane instytucje... taka już niestety zawodowa powinność, że należy pisać obiektywnie. Media nie są (z definicji nie powinny być) tubą propagandową danej instytucji. Podobnie jak z widzem, o medium - i jego pochlebną opinię - należy zawalczyć atrakcyjnością programu, ciekawymi inicjatywami, ważnymi eventami. Obrażać się, robić dziubek, tupać nóżką i ostentacyjnie wychodzić – jest zachowaniem dziecinnym, niskim. Dorosły człowiek (dorosłe medium) nie może zareagować inaczej, jak po prostu te fochy, histerie, humorki przemilczeć. Bo ciężko wszak całą instytucję posadzić na karnego jeżyka.

Tak już wasza karma (nierzadko psia karma), że działając w przestrzeni publicznej narażacie się na krytykę, jesteście obiektem opinii. Podobnie nasza karma jest taka, że winniśmy możliwie jak najbardziej obiektywnie opisywać i recenzować. Krytyka, poza pobudzaniem do aktywności, jest też znamieniem pluralizmu. A o pluralizm wszak dwadzieścia lat temu walczył ten naród. Poza tym medium, które wypowiada się tylko i wyłącznie pozytywnie tworzy niekoniecznie fajny obraz. Bo jaka jest wiarygodność tego, któremu się wszystko podoba? Jeśli podoba się wszystko, to jakby nie podobało się nic. Wszystko podoba się najwyżej wariatom i lizusom. Chcecie mieć opinię instytucji, którą otacza wianuszek medialnych klakierów?

Krytyka to nie barwy wojenne. To, że nie podoba nam się jakiś aspekt waszego działania, albo nie trafia do nas dana inicjatywa nie znaczy, że oto robimy w cichości redakcji libacje, planując jak wam dopiec i jak was zniszczyć. Nie toczymy żółci, nie szykujemy laleczek voodoo i nie złorzeczymy wam na każdym kroku. Poza tym – nawet jeśli jedną rzecz skrytykujemy, może akurat inne chwalimy, albo chwaliliśmy? Może zamiast walnąć focha z powodu jakiejś niepochlebnej opinii warto zauważyć, że pilotujemy wam większość waszych kulturalnych realizacji?

Kochane instytucje... Uprzedzam komentarze – nie mam na myśli wszystkich. Te, o których mówię powinny wiedzieć, że o nie chodzi i wziąć te słowa na klatę. Kochane instytucje... Obudźcie się. Wiele jest narzekań na poziom białostockiej kultury i na kulturalno-artystyczną ofertę. Stanie na barykadzie, przy której nic się nie dzieje, ani się nie zadzieje, żadną jest wojaczką. Powinnyście się rozwijać. I krytyka – o ile nie jest bezsensownym hejtem – to impuls do rozwoju. Bo osiadanie na laurach i samozadowolenie drogą do sukcesu nie jest. Nie w kapitalistycznym świecie, nie w realiach wolnorynkowej konkurencji – a ta obejmuje również i wasze środowisko. Czas skończyć z PRL-owskim myśleniem, że "czy się stoi, czy się leży, budżet z miasta się należy" i powalczyć o widza, bywalca, konsumenta, klienta. Bo my możemy sprawić, że o tym co robicie ludzie usłyszą. Ale za poziom odpowiadacie wy. I jeśli gdzieś zaliczyliście wtopę, jeśli gdzieś przestrzeliliście i ktoś powiedział o tym głośno, trzeba popracować, by podobne rzeczy się nie zdarzały. Zrobienie dziubka tupnięcie i ostentacyjne wyjście nic tu nie pomoże. Chyba że chodziło wam tylko i wyłącznie, żeby zrobić scenę.

(Paweł Waliński)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do