Reklama

Okiem hejtera, odc. 21 – Hiltonizacja polskich sław

28/09/2013 18:00
Wczoraj, nocą, oglądałem kolejny odcinek show Kuby Wojewódzkiego. Dziś kilka przemyśleń.

Jakich psów byście na Wojewódzkim nie wieszali, ja osobiście go lubię. Nawet jeśli jego błazenada coraz bardziej oddala się od rejonów, które zbiorczo można by nazwać intelektualnymi i ciąży ku klimatowi rynsztoka, nieraz stać go na celną pointę, a i gości dobiera tak, że człowiekowi nie obcującemu sumiennie z portalami pokroju Pudelek.pl oferuje mniej, lub bardziej dokładny przegląd szeroko pojętej "polskiej popkultury" (cudzysłów jak najbardziej zamierzony).

Druga rzecz, że czuję z nim pewną wspólnotę dusz. Obaj jesteśmy celebrytami, ironistami (także auto-, patrz dalsza część tak zdania, jak i akapitu), myślicielami kultury popularnej. Róznica między nami może w tym, że ja jestem młodszy, lepiej się ubieram, noszę soczewki zamiast okularów i zarabiam kilka(dziesiąt)-krotnie mniej. Ale rzeczywistość nigdy nie była sprawiedliwa. Tak, czy inaczej, kolegę Jakuba zwykłem oglądać.

W ostatnim programie rzeczony kolega Jakub gościł znaną (ponoć – ja nie znam) stand-uperkę oraz wokalistkę oraz szafiarkę Margaret. Zapowiadając – jak to ma w zwyczaju – ową raczył określić ją i jej teledyskowe dokonania, jako godne Kaliguli. Co owa, kiedy już zajęła miejsce na kanapie skwitowała dwukrotnym: "Jaka Kaligula?"... A uświadomiona kim owa Kaligula była, broniła się: "Ach, ten Kaligula!" - jakby Kaligulów było co najmniej tylu, ilu Mietków, Włodków, Zofii i Quetzalcoatlów razem wziętych. Zgroza. Niby dziewczyna nie ślini się, kiedy mówi – więc jakiś tam poziom IQ pewnie posiada... 22 lata na karku... Sami rozumiecie. Rzeczone zdarzenie stało się dla mnie przyczynkiem do rozkminy. Katalizowanej relacją z jakiegoś antycznego numeru "Teraz Rocka", że oto podczas koncertu U2 w Polsce, w 2009 roku Bono nie posiadał się z radości, że dane mu jest wystąpić na naszej ziemi, tej ziemi, ziemi która zrodziła – wedle jego własnych słów – "Karola Wojtyłę, czyli Jana Pawła XXIII". Sic! Sic! I jeszcze raz sic! Ale słowo się rzekło...

Nie żebym podejrzewał Bono o bycie jakimś szczególnym rockowym intelektualistą – wszak Bono to nie Bowie, Bono to nie Eno. Ot, prosty chłopak z klasy robotniczej wasalnego wobec Wielkiej Brytanii i do niedawna ubogiego państwa. Nie. Prędzej jedno z drugim skłoniło mnie do szerszej refleksji o celebrytach. A że wyszukiwarka Google jest bezpłatna... Lista będzie długa i bezlitosna – jeśli chcecie, to ją pomińcie - a tłumaczę najwierniej, jak tylko potrafię...

Mariah Carey: "Za każdym razem, kiedy oglądam TV i widzę wszystkie te głodujące dzieci, nie mogę się powstrzymać od płaczu. Znaczy chciałabym być chuda, jak one, ale bez much, śmierci i w ogóle.

Arnold Schwarzenegger: "Myślę, że gejowskie małżeństwa powinny być zawierane między mężczyzną i kobietą".

Linda Evangelista: "Nie jestem na diecie. Po prostu nie jem tyle, ile bym chciała".

Sarah Palin (zapytana o to, jakie gazety i magazyny informacyjne czytuje regularnie): "Wszystkie".

Britney Spears: "Podróżuję do zamorskich miejsc, jak Kanada".

Britney Spears: "Nigdy nie chciałam jechać do Japonii, głównie dlatego, że nie lubię ryb, a wiem, że tam w Afryce są bardzo popularne".

Brooke Shields: "Palenie zabija. Jeśli zostajesz zabity, tracisz bardzo istotną część życia".

Christina Aguillera: "To gdzie organizują tegoroczną edycję festiwalu w Cannes?".

Dan Quayle (wiceprezydent USA w latach 1989-1993.): "Myślę, że holocaust był wstydliwym epizodem w historii naszego narodu. To znaczy w historii tego wieku. Ale wszyscy żyliśmy w tym wieku. Ja w nim nie żyłem".

George Bush Jr.: "Mam własne zdanie. Mocne własne zdanie. Ale nie zawsze się z nim zgadzam".

Shaquille O"Neill (zapytany o to, czy w trakcie podróży do Grecji zwiedził Partenon): "Nie pamiętam nazw wszystkich klubów, które odwiedziliśmy".

Winona Ryder: "Najlepiej czuję się, kiedy jestem szczęśliwa".

Victoria Beckham: "Używam mojego mózgu po raz pierwszy od dłuższego czasu".

I tak dalej. Ale i na naszym rodzimym poletku zdarzały i zdarzają się podobnej klasy wypowiedzi. Szerokim echem odbiło się choćby pytanie, które Anna Popek podczas wywiadu w telewizji śniadaniowej zadała Rahimowi w związku z samobójczą śmiercią Magika...

Anna Popek: "Dlaczego on w ogóle zginął? Dlaczego popełnił samobójstwo? Rozmawialiście z nim o tym?".
Rahim: "Nie. Nie mieliśmy okazji".

Co oczywiście nie wyczerpuje tematu...

Natalia Lesz: "Gdybym mocno przytuliła Magika, dzisiaj pisalibyśmy piosenki, niczym Liber i Grzeszczak" (a że pannie Lesz się za to medialnie dostało, nie komentujmy dalej).

Monika Richardson: "Mój zodiak mnie opisał. Stałam się bykiem - z mozołem, ale niestrudzenie orzącym pole ignorancji – gotowym wziąć na rogi każdego, kto stanie mu na drodze".

I tak dalej. I tak dalej. Dawno już odeszliśmy od dobrej antycznej tradycji, że oto jak już ktoś jest znany, jest na ustach "tłuszczy", "pospólstwa", "everymanów", jak ich zwał tak zwał, musi się charakteryzować talentem, zdolnością, czy choćby jakąś fenomenalną przyrodzoną cechą. Jasne, że jeśli ktoś jest klakierem od pokazywania pupy, to poza tym pokazywaniem pupy umieć więcej nie musi – wszak w pokazywaiu jego/jej rola. Gorzej, że skrajny debilizm, absurdalna wręcz nieświadomość pojęć, języka, rzeczywistości zamiast być tępiona, niczym rak, albo liszaj, zatacza coraz to szersze kręgi. Zdawałoby się, że na przypadłość tę zaczynają cierpieć coraz to szersze masy. Isnt biały szum głupoty medialnej się nam oto krystalizuje.

W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych niestrudzeni, lewicowi bojówkarze związani z międzynarodówką sytuacjonistyczną (warto sprawdzić co to, nawet jeśli jest się nieszczęśnikiem wyznania prawicowego) i dekadę późniejsi teoretycy rewolty industrialnej wieszczyli, że kapitalistyczna kultura (nawet jeśli faktycznie wyzwala od biedy i trosk – tej tezy zwolennikiem jestem prywatnie) jednak jakoś człowieka – w skrócie – upupia. Sposobem na błahość i głupotę przekazu miało być wtłoczenie weń elementów szokujących, nie pasujących do całości. Takich, przy których odbiorca reaguje zdziwieniem, zaskoczeniem – które wszak prowokują procesy myślowe i poznawcze. Dziś wiemy, że taktyka ta nie zadziałała. Więcej – doskonale została wchłonięta przez reklamę i marketing. Na szczęście nadal mamy jedną metodę obrony. Wyłączyć sączący intelektualny jad odbiornik. Nie interesować się tym, co powie pani Popek. Nie dyskutować o tym. Przekazy medialne selekcjonować samemu. Na życzenie. "On demand" jak chcą współczesne technologie. I niech nam ów zły, acz masowy przekaz zdycha. Krzyżyk na drogę.

(Paweł Waliński)

 
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do