Reklama

Okiem hejtera, odc. 30 - Reklama

21/11/2013 18:00
Nie mam telewizora. I wcale nie jest to apel, żebyście mi zaraz podesłali hajs na konto, co bym sobie mógł ów kupić, ale powód do dumy. Bo co mam ochotę oglądać, obejrzę online. A jednocześnie nie jestem skazany na lekturę reklam. Bo te są parszywe. Nie tylko u nas.

Każdy program, czy film przerywany jest nimi bez umiaru. Pół biedy, kiedy mamy do czynienia z telewizją prywatną – wtedy hulaj dusza, piekła nie ma. Gorzej, kiedy zasysający urzędowe pieniądze, cierpiący na uwiąd managerski i przerost zatrudnienia moloch, zwany Telewizją Polską stosuje wszelakie tricki, by ustawowe ograniczenia obejść. To denerwuje już ekstremalnie. Na szczęście mamy cały arsenał odpowiedzi – na czele z nieposiadaniem odbiornika, albo zwyczajnym obywatelskim nieposłuszeństwem. Nie w tym jednak rzecz ile i gdzie się reklam wyświetla, ale w samej ich treści.

Zdarzają się reklamy fajne. Do dziś pamiętam genialną kampanię Snickersa, cenię odważne, prowokujące reklamy Durexa, do rozpuku śmieję się przy egipskiej wściekłej pandzie.Imponuje mi to, co potrafią psychopaci z Muchy Na Dziko (białe niedźwiedzie na Podlasiu), czy PZL (na koncie mają Żubra i "łomżing"). Smutna prawda jest jednak taka, że większość reklam telewizyjnych pachnie niemytymi genitaliami. Brzydko pachnie. Brakiem pomysłu, indolencją twórców. Większość reklam jest wieśniacka i buracka.

Na pierwszy ogień weźmy te reklamy, które zachwalają zalety produktu. Prosta prawda mówi, że jeśli produkt jest dobry, jego zalet zachwalać nie musimy, bo broni się sam. Powinniśmy więc grać tylko na rozpoznawalność marki. Ale prawda prawdą, a rzeczywistość rzeczywistością. I oto ekrany wypełniają nam mniej, lub bardziej wizualnie interesujące wirtualne modele dróg moczowych, oddechowych, jelit i czort wie czego jeszcze. Widzimy proszki, które daną plamę wywabiają lepiej od innych (choć nie pamiętam żebym miał kiedykolwiek jakikolwiek problem z jakąkolwiek plamą – XXI wiek mamy, więc i detergenty XXI-wieczne, elo!). Wreszcie patrzymy na srajtaśmę, która ma o pięć warstw więcej od drugiej, choć producent i tak przycina na długości w metrach, którą to srajtaśmę w dodatku dla niepoznaki, że nie o wycieranie stolca chodzi, prezentuje jakaś infantylna wiewiórka.

Drugi problem, to niski budżet. Więc jeśli dana marka proszku jest w portfolio firmy zagranicznej (czytaj: niemieckiej, czytaj: Henkla), bez sensu wydawać pieniądze na reklamę kręconą specjalnie dla Polaczków. Lepiej zdubbingować niemiecką. No i oto widzimy Helgę, czy Brunhildę udającą Marysię, czy Helenkę, której ruch ust rozjeżdża się z fonią. I mimo, że słyszymy "ten proszek odplamia najznakomiciej", to z ruchu warg czytamy bezbłędnie: "Blitzkrieg", "Arbeit macht frei" i "Obrońcy Westerplatte, poddajcie się".

Nie zrozumcie mnie źle – reklam epatujących polskością nienawidzę jeszcze bardziej. Jak mówi przysłowie: "Nie cierpię chamstwa i góralskiej muzyki". Nienawidzę więc oleju Kujawskiego, który zawsze musi mieć w reklamie folkowe stroje, głupią ludową piosenkę z jeszcze durniej przerobionym na swoje potrzeby tekstem. Nie rozumiem dlaczego masło reklamuje się bandą kretynów śpiewających "Hej sokoły!", czyli piosenkę w której wspomina się łupieżczą gospodarkę, jaką Korona prowadziła na Ukrainie. Nie znoszę, kiedy w reklamie piwa epatuje się, że "jest dobre, bo polskie" podczas gdy większość graczy na naszym piwnym rynku produkuje zwyczajne sikacze, nie wytrzymujące konkurencji z piwem zza południowej granicy. "Dobre bo polskie?". Dla mnie prędzej to antyreklama, niż reklama.

Denerwują mnie reklamy samochodów, w których dzieje się tyle, że dany samochód jedzie, a narrator wymienia jako ekskluzywne, takie dodatki, które wszyscy dawno mają w podstawowych pakietach. Szczególnie, że ten samochód, co jedzie, to nie prawdziwy samochód, ale komputerowa symulacja, od prawdziwego wyglądająca lepiej.

Denerwują mnie na siłę wciskani do reklam celebryci. Irytuje dawno już jako komik skompromitowany Szymon Majewski, który rozśmieszać potrafi już chyba tylko co mniej inteligentne zwierzęta. Denerwuje mnie tok myślenia, że jeśli ktoś znany (nieważne z jakiego powodu) czegoś używa, to my też musimy, bo pewnie to produkt dobry. Nie. To produkt za reklamę którego mu zapłacono. Więcej: skoro jest celebrytą, to pewnie jest również debilem. Więc istnieje duża szansa, że w swoim debiliźmie, pomiędzy popuszczaniem z rozwartych ust strużek śliny, wybrał produkt najgorszy. Wypada więc omijać szerokim łukiem.

Denerwuje mnie "niemiecka pieczołowitość" i "szwajcarska prezycja", podczas gdy produkt od początku do końca składany jest w Chinach. No,chyba, że owa pieczołowitość i precyzja odnosi się do pracy zakładowego ekonoma, który batem i niemieckimi przekleństwami wymusza Ordnung na nieletnich chińskich wyrobnikach. Do białej gorączki doprowadzają mnie debilne pomysły copywriterów w stylu: "Kisiel-fisiel-inny kisiel", "Mylny błąd", "Kaczor Donald – ziomal jedwabisty". Słabe są pseudo-śmieszne reklamy Tesco z silącą się na dowcip parą.

Błędów nie popełnia tylko ten, który nic nie robi. Owszem. Problem w tym, że lektura reklam nie jest do końca dobrowolna. Mogę zmienić kanał, ale muszę dobiec do pilota, a za chwilę skorzystać z niego ponownie, żeby dalej oglądać film. W przeglądarce internetowej mam zainstalowanego AdBlocka (polecam!!!), który wszystkie reklamy mi wycina. W telewizorze nie mogę go jednak ustawić. Co więc zrobić mogę? Mogę zachować się jak świadomy konsument. I jeśli jakaś reklama jest wyjątkowo głupia, denerwująca, kretyńska, mogę zbojkotować reklamowany produkt. Jeśli postąpi tak choćby 30% konsumentów, których dana reklama denerwuje, firma która puszcza ją w eter zobaczy sobie w słupkach, że oto wskutek ostatniej kampanii reklamowej, sprzedaż jej produktu spadła o tyle, a tyle punktów procentowych. I może następnym razem zastanowi się, zanim zaatakuje ludzi gniotem. Do takiego postępowania szczerze zachęcam. A tymczasem, żeby nie kończyć w tak molowej tonacji, reklama wyjątkowo zabawna. Choć nieprawdziwa. Do obejrzenia TUTAJ.

(Paweł Waliński)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do