Mamy brykę. Tania nie była. To się trzeba pokazać. Ale jak, skoro poza grubszym portfelem, nie bardzo mamy co światu zaproponować? Szybka rozkminka i już wiemy. Otwieramy szybę, wysadzamy łokieć na chłodzenie i podkręcamy volume"a w samochodowym stereo. Na maksa, 11 w dziesięciostopniowej skali. I widzą nas. Niech nas zobaczą.
Nic to, że po przekroczeniu pewnego poziomu decybeli, każda muzyka, najwybitniejsza nawet, staje się dla ludzkiego ucha hałasem. Nic to, że większość populacji nie pomyśli sobie: "Jaką fajną ma koleś brykę!", tylko: "O, jakiś debil jedzie". Nic to. Nie żeby Białystok był w tym odosobniony, ale wraz z bogaceniem się, nie wzrasta wcale klasa bogacących się. Nowobogackość nadal jest u nas właściwością powszechną. Jest kasa, klasy za to co kot napłakał.
Prawdą jest, że poza potworkami w stylu Paris Hilton, ludzie majętni zwykle pewien fason trzymają. No, bo jeśli długo się jest bogatym, to prawdopodobnie był czas, żeby się do tego stanu przyzwyczaić. Bo jeśli w domu był pieniądz, to pewnie było też na sensowną edukację, z którą nierzadko w parze idzie osiągnięcie pewnego poziomu kultury. Tak tej rozumianej górnolotnie, jak i tej osobistej, zaczynającej się od przyjaźni do mydła, a kończącej na zachowywaniu zasad savoir vivre"u i bon tonu.
Jeśli natomiast bogaci jesteśmy od pokolenia, czy nawet jego połowy, często zachowujemy się po wieśniacku (po raz n-ty: wiejski i wieśniacki, to dwie różne rzeczy – pochodzenie ze wsi to nic złego). Czyli tak, jak onegdaj pieczołowicie skrywaliśmy, że pieniędzy nie mamy, tak teraz szumnie pokazujemy, że doszło na tym odcinku do zmiany.
Cechą wielkich ludzi: bogaczy, wodzów i mędrców jest to, że zwykle są na tyle przekonani o własnej wartości, że nie muszą jej sobie samym na okrągło udowadniać. Szczególnie w kontaktach z drugim człowiekiem. Rudymentarny szacunek do bliźniego nie tylko ułatwia kontakty z owym, ale i mówi coś o naszej konstrukcji psychologicznej i behawioralnej. Myślisz, że bycie babcią klozetową jest słabe? Że masz lepiej? A zastanów się, co sprawiło, że nią została. Skąd się wywodzi, jakie były koleje jej losu, co sprawiło że jest tu gdzie jest i jaki wpływ na to miała. Może róznica między Wami, to nie różnica: fajny-niefajny, zdolny człowiek – ofiara losu. Może po prostu urodziłeś się, człowieku, w rodzinie, która ma jakiś majątek, jakieś rozsądne zarobki. A wtedy: jaka twoja własna zasługa jest w tym, że sam(a) nie jesteś babcią klozetową? Bo według mnie to już kwestia zupełnego przypadku.
Qui Gon Jin – mędrzec wszak nie psu spod ogona wyjęty – skonstatował razu pewnego: "Zawsze znajdzie się większa ryba". Faktycznie. Idź do knajpy, wydaj tysiaka, zachowuj się jak bydlę i domagaj traktowania VIP, bo przecież wydałeś tysiaka. Spoko. Ale pojedź sobie do Nomy, El Bullo, a nie do lokalnej sushi-arni (tak, "suszarni") i zachowuj się podobnie. Ciężej, co? Bo nie przy (w swoim pojęciu) prostaczkach będziesz się majątkiem popisywał, a przy ludziach, którzy lekką ręką mogliby od twojego ojca kupić twoją matkę, kazać jej nosić strój foki i te ryby na sushi aportować. Stać ich na to. Weź ten skromny fakt pod uwagę, kiedy następnym razem postanowisz próbować zaimponować komuś stanem konta.
Szacunek i klasa ma też inne przełożenie na życie codzienne. Ot, podczas wizyty w sklepie, kiedy odchodziłem od lady działu mięsnego (mam ten zwyczaj i przy innych ladach) zawsze życzyłem obsługującej mi pani miłego dnia i z uśmiechem dziękowałem za sympatyczną obsługę. Któregoś razu zapragnąłem żeberek. Poprosiłem o nie ową panią. Ta stwierdziła z uśmiechem, że nie chcę żeberek. Że chcę zupełnie inny rodzaj mięsiwa. I wszystko jasne. Gdybym zachowywał się jak bydlę, buc, cham, prostak, wieśniak z pewnością nieraz jadłbym mięska nie pierwszej świeżości.
Utopią są marzenia o świecie ludzi serdecznych i uśmiechniętych. Jasne. Ale minimalnym wysiłkiem – bo szacunek, życzenie miłego dnia, czy "dziękuję" przecież mnie nic nie kosztują – można choć trochę podnieść średni poziom kultury i serdeczności społecznej. Może warto. Może nie znacząca niby nic demonstracja dobrego wychowania i klasy wróci do nas, niczym bumerang dobra? Może. Warto z kolei pamiętać maksymę: "Szanuj dozorcę swego, bo mógłbyś mieć Stallonego".
Komentarze opinie