Jeśli już Wam wyskoczyła na czoło, tudzież gdzie indziej, żyłka – to bardzo dobrze. O to chodziło. O prowokację. Bo wcale nie uważam, żeby kobiety (większość) pachniały jakoś szczególnie nieprzyjemnie. Co to, to nie. Zwykle jest dokładnie odwrotnie. To jednak przekonanie nie znajduje pokrycia w świecie reklamy telewizyjnej.
Wstaję rano. Rześki. Pełen ochoty do pracy w tak wspaniałej instytucji, jak „Fakty Białystok”. Myję się, siadam do śniadania. Wchodzę na jeden z portali internetowych zajmujących się transmisją w sieci treści telewizyjnych. Program – publicystyczny; nie że jakieś porno albo reality show – poprzedza blok reklamowy. Z owego bloku dowiaduję się kilku ciekawych rzeczy. Najpierw, że co czwarta kobieta nie trzyma moczu, co jakby tłumaczy stężony zapach amoniaku w autobusach. Zwykle łączyłem go jednak z menelami, duchowymi braćmi Ferenca Puszkarza. A to nie menele winni. To nietrzymające moczu kobiety. Jedna na cztery. Wiem, że następnym razem podczas jazdy autobusem sumiennie odliczę i będę wyglądał plamy – na lub obok danej pani.
Druga wiadomość – kobiety potrzebują arcyskutecznych wkładek higienicznych. Po co? Po to, by tłumić zapach. Zapach związany z tym czasem miesiąca. Wtedy – jak sugeruje reklama – kobieta pachnie niczym jenot w zoo. Nieprzyjemnie. Na szczęście nie musi myć się lizolem, odkażać jak w ośrodkach badawczych za drzwiami ze znakiem „biohazard”. Nie musi, bo jest magiczna wkładka.
Poza tym kobiety mają łupież. A łupież swędzi. Drapią się więc na potęgę, skrobią, aż im połowa czaszki ocieka krwią. A krew plami. No i biedna niewiasta po całym dniu nie dosyć, że ma zakrwawioną bieliznę i spódnicę, to jeszcze całe ramiona i kołnierz utytłane ma lejącą się z rozdrapanej czaszki posoką. Wedle następujących później reklam, panie cierpią też na zgagi, wzdęcia, zaparcia, żylaki i hemoroidy. Zadziwiające, że tak chorowity i obrzydliwy gatunek przetrwał do dziś. Bycie kobietą to horror!
I myślę sobie o dramacie bycia kobietą, i trafia mnie nagle, że w żadnej reklamie męskich środków higienicznych nie zauważyłem informacji, że oto służy do usuwania tego, co się mężczyznom w okolicach płciowych gromadzi, a jest paskudne i zdrowiu grozi. Z tym kojarzy mi się tylko reklama serka Sekret Mnicha, ale to akurat może tylko moja wyobraźnia – tym niemniej serka owego nie skosztowałem do dziś. Mężczyźni nie brudzą się, nie mają łupieżu ani zaparć. Pachną pięknie. Mogą się najwyżej spocić. I to w trakcie jakże seksownej i modnej aktywności sportowej. Ale to też nie, bo mają taki antyperspirant, że choćby latem biegali w kożuchu, ani kropelka się na skórze nie zbierze. Ba! Kiedy nawet mowa o środkach poprawiających potencję, to nie pada sformułowanie – na wzór „co czwartej nietrzymającej moczu" – że oto erekcji nie ma, albo jest słaba, tudzież chwilowa. Nie. Środek poprawia erekcję. Czyli w domyśle: i tak jest fantastyczna, że nic, tylko leżeć na trawie, i wzwodem wygrażać niebiosom. A po środku – będzie jeszcze znakomitsza.
Każdy facet seksi najznakomiciej, każdy facet jest najlepszym kierowcą, ma udźwig jak wózek widłowy i intelekt jak Stephen Hawking (nie odwrotnie). Pięknie pachnie, modnie się ubiera, jak sport – to nie piła na osiedlowym boisku, tylko kitesurfing w Brazylii. Facet jest fajny. A kobieta śmierdzi. Doprawdy, Kochane Panie – zróbcie coś z własnym wizerunkiem w telewizyjnej reklamie.
Komentarze opinie