Reklama

Pieniądze ze sprzedaży MPEC-u przejedzone? Wodociągi podnoszą ceny, a spółka Lech wypłaca milionowe

27/05/2016 15:48


Od dawna wiadomo, że najlepszym sponsorem są mieszkańcy, którzy czy chcą, czy nie, muszą pogodzić się z faktem podejmowanych decyzji i z tym, że najczęściej nikt ich wcześniej nie słucha. Kiedy prosili, żeby prezydent nie sprzedawał MPEC-u, usłyszeli że przecież pieniądze posłużą rozwojowi Białegostoku. Dziś wiadomo, że w sporej części zostały „przejedzone”. I dziś też usłyszą, jakim cudem płacimy za ogrzewanie więcej, a ci, dzięki którym płacimy więcej, wypłacają sobie dywidendy z zysku… wypracowanego na mieszkańcach.

Musimy niestety wrócić do tematu sprzedaży Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Jest ku temu kilka powodów. Jeden z zasadniczych to ten, że dopiero niedawno okazało się, że pieniądze ze sprzedaży poszły na spłatę zadłużenia Białegostoku. Zaledwie wczoraj informowaliśmy, że sprawa z pieniędzmi i spłatą zadłużenia wynikła na ostatnim posiedzeniu Komisji Rewizyjnej. Przypominamy w tym miejscu, że z 757 milionów złotych zadłużenia w 2013 roku udało się do 2015 roku zejść do 643 milionów. I było to możliwe właśnie dzięki pieniądzom pochodzącym ze sprzedaży MPEC-u. Mówiła o tym skarbnik miasta – Stanisława Kozłowska.

I pewnie problemu by nie było, gdyby nie fakt, że to nie tak miało być. Jeszcze przed sprzedażą MPEC-u prezydent Białegostoku zapewniał, że pieniądze zostaną wydane na inwestycje, które gospodarczo pobudzą Białystok. W lutym 2013 roku na stronach internetowych Miasta Białystok pojawiła się informacja dla mieszkańców Białegostoku, która miała uspokoić nastroje społeczne w związku ze sprzedażą spółki ciepłowniczej. Było to „10 prawd o sprzedaży udziałów MPEC” i to właśnie w tej publikacji magistrat podawał do publicznej wiadomości między innymi to, jakie inwestycje zostaną zrealizowane ze środkami pochodzącymi ze sprzedaży MPEC.

Środki ze sprzedaży mogą być przeznaczone wyłącznie na inwestycje, dzięki którym Białystok będzie w dalszym ciągu dynamicznie się rozwijał. Prawo nie zezwala na wykorzystanie tych środków na potrzeby bieżące. Zostaną one zainwestowane w przyszłość Białegostoku. Najważniejsze z planowanych inwestycji to m.in.:

nowe przejścia przez tory: w ciągu ul. Sitarskiej i w okolicach dworca PKS,
budowa zachodniej obwodnicy miejskiej (od TBS do Nowego Miasta),
budowa Muzeum Pamięci Sybiru,
budowa hali widowiskowo – sportowej,
rewitalizacja bulwarów nad rzeką Białą”.

Tak właśnie głosił komunikat na oficjalnej stronie Miasta Białystok. Po ostatnim posiedzeniu Komisji Rewizyjnej wiadomo, że około 100 milionów z ponad 260 milionów poszło na spłatę zadłużenia. Przynajmniej tak można było zrozumieć po tym, co powiedziała skarbnik miasta. Ponieważ na pytanie radnego Henryka Dębowskiego o to, skąd się wzięły pieniądze na zmniejszenie zadłużenia, powiedziała, że odpowiedź na to pytanie jest oczywista.

Już to tłumaczyłam wiele razy, że spłata zobowiązań była możliwa dzięki pieniądzom ze sprzedaży MPEC-u. Nie rozumiem po co są te pytania. Wszyscy powinni się cieszyć, że miasto zmniejsza zadłużenie. Dzięki temu zmniejszył się również wskaźnik do obsługi zadłużenia – powiedziała Stanisława Kozłowska.



Tymczasem we wrześniu 2014 roku, już po sprzedaży MPEC-u, ta sama pani skarbnik tego samego miasta zapewniała, że pieniądze zostały ulokowane na lokatach bankowych w kilku różnych bankach. Na spłatę kredytów miało pójść nieco ponad 30 milionów złotych. Ponadto około 50 milionów złotych miało zostać przeznaczonych na odszkodowania za odebrane grunty pod różne inwestycje. Te inwestycje to przede wszystkim drogi, drogi i jeszcze raz drogi. Nieco mniej wydano na różnego rodzaju obiekty kubaturowe. I jak dotąd żadne drogi, nawet najszersze, nie poprawiły kondycji gospodarczej Białegostoku. Wciąż pozostajemy miastem wojewódzkim z najwyższym wskaźnikiem bezrobocia i jednymi z najniższych wskaźników wynagrodzeń.

Inna sprawa, że inwestycje, o których informował magistrat w 2013 roku, nie doczekały się realizacji do chwili obecnej. O bulwarach nad rzeką Białą wydaje się, że zapomnieli wszyscy urzędnicy i co najmniej z połowa mieszkańców, ponieważ od ponad trzech lat już nikt nawet o tym nie wspomina. Na dodatek, choć komunikat sprzed trzech lat zapewniał o tym, że podwyżek cen za ogrzewanie nie będzie, okazało się, że są i nic z tym nie można zrobić. Złość białostoczan może tu być uzasadniona, ponieważ podwyżka jest efektem powstania spalarni śmieci w Białymstoku, która miała przyczynić się do oszczędności finansowych dla mieszkańców naszego miasta. Tymczasem Urząd Regulacji Energetyki musiał odnieść się do stawek za dostarczane ciepło w Białymstoku przez nowo otwartą spalarnię odpadów, która pozostaje pod zarządem spółki „Lech”. I wyszło na to, że dzięki tej inwestycji, zapłacimy za ciepło więcej, niż gdy jej nie było.

Ciśnienie jednak podniesie się dopiero teraz. Na posiedzeniu Komisji Rewizyjnej padła również informacja o wysokości dywidend wypłaconych udziałowcom spółki „Lech”. Spółka „Lech” bowiem zarobiła. Przede wszystkim na mieszkańcach, świadcząc usługi różnego rodzaju – od odbioru i gospodarki odpadami, po wszelkie inne działania wynikające ze statutu spółki. Okazało się, że za ubiegły rok można było wypłacić około 2 milionów złotych z tytułu dywidend, czyli z tytułu zysków.

Pytania w tej sprawie złożył szef Komisji Rewizyjnej – Piotr Jankowski. Chciał wiedzieć, ile pieniędzy zostało wypłaconych z tytułu dywidend we wszystkich miejskich spółkach. Na razie skarbnik miasta udzieliła nie do końca precyzyjnej odpowiedzi tylko w sprawie spółki „Lech”. Szczegółowe dane dopiero spłyną, ale już wiadomo ze wstępnej informacji, że straty zanotowała praktycznie tylko spółka Stadion Miejski, zaś pozostałe spółki są w dużo lepszej kondycji finansowej.

Tymczasem już niebawem zapłacimy więcej za wodę, ponieważ mimo tego, że radni na ostatnim posiedzeniu nie zgodzili się na podwyżki, to i tak zgodnie z prawem podwyżki będą. Najprawdopodobniej wkrótce zapłacimy jeszcze drożej za wywóz śmieci, bo już z danych finansowych wynika, że opłaty na obecnym poziomie są niewystarczające. Możliwe, że byłyby wystarczające, gdyby nie wypłacono około 2 milionów dywidendy.

Tak absolutnie być nie może. Gospodarować środkami publicznymi należy odpowiedzialnie. Na razie czekamy na szczegółowe dane finansowe i wówczas prezydent będzie musiał się z nich wytłumaczyć. Nie ma zgody na zarabianie na mieszkańcach, po to, żeby wypłacać sobie milionowe zyski – skomentował radny Piotr Jankowski.

Gdzie jest zatem ta korzyść ze sprzedaży miejskiej spółki? Gdzie jest korzyść z budowy spalarni za kolejne miliony złotych? Tego nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że wpłacamy do miejskiej kasy coraz więcej z tytułu opłat za usługi, na których miasto nie powinno zarabiać. Do tematu z pewnością wrócimy, kiedy tylko pojawią się szczegółowe dane z wpływów i wydatków od skarbnik miasta.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do