Już po dwóch tygodniach wakacji utwierdziłem się w przekonaniu, że każdą nację można poznać na plaży po majtkach.
Niemcy mają takie gacie z wysokim stanem, jest to tak zwany stan wyższej konieczności. Trzeba zakryć fałdy, opony i inne wysokie stany po Oktoberfeście. Jak się żyje ponad stan, żre ponad stan, to i trzeba nosić majtki ponad stan.
Grubi Francuzi – to znaczy Francuzi o figurze typu „logo Michelina” – stawiają nie na stan, tylko na fason „la fasą de la pantalą”, dokładnie chodzi o „fasą de la krocze”; część kroczowa jest tak wyfasonowana, żeby stworzyć iluzję znaczącego wolumenu, tzw. „la ilusią de la grądissimą”.
Bracia Moskale, którzy nierzadko charakteryzują się figurą morświna, też mają sprytne sposoby. Idzie sobie taki Morświn z Moskwy z Morświnią, też z Moskwy, i od razu widać, że nie zjedli w życiu ani jednego otręba, ani jednej otręby, ani jednej otrąby, mają tylko brzuchy jak trąby, więc ratują się tak zwanym szerokim krojem.
Pan Rosjanin robi majtki ze spodni, odkrawa nogawki i już. Nie wiem, co robi z resztkami nogawek, może szyje kominiarki albo uszczelnia zepsuty termos – to nieważne. Morświnia ma majtki zrobione z obciętej sukienki, pod którą też ukrywa korpulencję, odstępy, występy, ustępy; no widać, że są proste podstępy na różne rozstępy.
Skandynawowie zakrywają swoją tuszę tatuażem. Wystarczy, że Szwed walnie sobie na brzuchu kolorowego smoka z wielkim ryjem i długim ogonem, i z biegiem lat ma się wrażenie, że Szwed nie tyje, tylko szwedzki smok rośnie, paszcza mu się rozwiera, ogon pęcznieje i oczy na wierzch wychodzą. Szwedka tatuuje sobie serce przebite finką, Finka marynarza w kurtce szwedce, Norweg tatuuje Szwedkę w szwedce, Norweżka Estonkę, Estonka stonkę, no i jakoś się tam odwraca uwagę od brzucha.
Ale jak widzę na horyzoncie rozciągnięte slipy z poluzowaną gumką, obwisłym tyłem i wyeksponowanymi trzema podbrzuszami z przodu oraz dwoma zabrzuszami z tyłu, to od razu wiem, że zaraz usłyszę: „K***a, co za skwar” albo „Ja pier***ę, jakie tu drogie piwo”.
Otóż takie właśnie majtki dojrzałem tego lata nad Atlantykiem. Oczywiście nie same majtki. Nad nimi była górna część pana Janusza, a poniżej nogi pana Janusza. Czyli w sumie taka trzyczęściowa konstrukcja sandwiczowa: Janusz-majtki-Janusz. Najsłabszym jej ogniwem były majtki. Koloru brudnej jesieni. Tzn. z tyłu taka listopadowa szaruga, a z przodu „żółty jesienny liść tyle mi opowiedział”. W kroju najbardziej przypominały worek do odkurzacza, z tą różnicą, że miały nie jeden, ale trzy wyloty i rzadziej były wymieniane. Człowiek w wielorazowym worku udającym majtki przemówił po polsku.
– Słuchaj Teresa, przeszedłem tu od tej boi, aż tam – prawie do falochronu, i nie wiem czemu, ale wszystkie baby leżą bez tych... no, bez staników leżą... Ja nie wiem, Teresa... Może zdejmij, czy jak..? Może wstyd tu tak z zakrytymi cyckami leżeć?
Teresa najpierw zbladła, potem pokraśniała, potem chyba podniosła brwi, tzn. głowy nie dam, bo brwi miała tak wydepilowane, że nie było widać, czy je podnosi czy opuszcza, krótko mówiąc Teresa poczuła, że nadchodzi jej chwila prawdy, jej test na nowoczesność: desperacko uniosła się na leżaku i brawurowym ruchem pozbyła się kołtunerii, zacofania i mieszczańskiej moralności, a mówiąc konkretnie – biustonosza, i legli jak dwoje wyzwolonych obywateli świata.
Niestety jednak niektórych rzeczy nie da się oszukać, gacie Janusza przepojone były polskością, bardziej niż walce Szopena, kiełbasa żywiecka i klaskanie przy lądowaniu razem wzięte. I dlatego mam do rodaków apel. Jeżeli chcecie ukryć na zagranicznej plaży elementy polskości, to trzeba pozbyć się nie stanika, ale majtek – i nie damskich, ale męskich.
Komentarze opinie