Reklama

Potrzebujemy wakacji

27/07/2013 14:00
Tytuł mówi sam za siebie. W redakcji, dzień tuż przed jakże wyczekiwanym weekendem - zwanym „piątuniem” - od samego rana było gorąco. A dzień zaczął się jak zwykle. Kawa, ciastko, cynamonki dla kolegi Lolka, maile, te sprawy.

Przyznaję, poniższy artykuł jest formą autopromocji. Dzień z życia Faktów – tak na wstępie chciałem zatytułować ten tekst, ale byłoby to zbyt banalne. A po piątku (26.07.2013) już nie będzie takie samo. Siedzimy w dość ciasnym biurze. Ale to tylko plus. Dzięki atmosferze porównywalnej do tego, co czują sardynki zamknięte w puszce (bez pomidorowego sosu) lub ogórki upchnięte w słoiku, w redakcji nieustanie w powietrzu unosi się ferment. Nie, nie fetor – ferment, w dodatku intelektualny. Sami się momentami dziwimy. Podobno lepiej jest się pozytywnie dziwić niż negatywnie zaskoczyć. Po chwili namysłu dochodzę do wniosku, że przecież wszyscy porobiliśmy fakultety, więc dziwić się nie ma jednak czemu. Filozof, historyk, socjolog i jeden po administracji. Żeby nie Lolek, z dyplomem inżyniera informatyki, można by rzec że sami humaniści. A tak napiszę, że nauka nie poszła w las.

Wyobraźcie sobie: na całych 25 metrach kwadratowych siedzi piątka ludzi – jedna kobieta, w dodatku szefowa całego zamieszania i czterech facetów. A to u kogoś z laptopowych głośników gra coś, co niekiedy nazywane bywa muzyką, a to w tle rozmów telefonicznych Lolka, naszego handlowca, co chwilę słychać niezmiernie irytujący klik wiadomości na Facebooku. To nie wszystko – jako, że każdy z nas pracuje na komputerze przenośnym, to dźwiękiem jeszcze bardziej niszczącym szare komórki jest laptopowy wiatrak. Z problemem sprytnie – podkładką chłodzącą - poradził sobie red. Waliński. Dodatkowo w przerwie pisania o rzeczach ważnych i ważniejszych zajął się kulinariami (przy okazji szczerze polecam przepis na pieczarki – nie próbowałem ale wygląda zachęcająco). Nasi koledzy, specjaliści od kuchni - Państwo Sandmanowie - powinni czuć oddech konkurencji na plecach i widelcu.

Chociaż tak naprawdę wszyscy siedzimy obok siebie, miejsce w najbliższym sąsiedztwie zajął kolega red. Rutkowski. Chodzą słuchy, że jak będzie pracował w takim tempie co dziś wszyscy inni stracą pracę – nie będzie o czym pisać. Dodatkowo Karol specjalizuje się w tematyce motoryzacyjnej. Osobiście znam się na tym temacie tyle co nic, więc dobrze poczytać, co dobrego dzieje się w świecie samochodów.

Nad wszystkim czuwa Aga, zwana „Siewierą”. Czuwa to może zbyt mocno powiedziane, bo harcerzem nigdy nie była. Ale, jak mówi sama o sobie, była gospodarzem klasy. To wbrew pozorom bardzo nobilitujące zajęcie – podobnie jak kierownik sceny, kim i czym (zwłaszcza po godzinach) szefowa Siewiera również bywa. Predyspozycji dyrektorskich jej nie brakuje chociaż i tak, w obliczu zlepka tylu indywidualności upchniętych na 25 metrach kwadratowych, rządzenie nami to rzecz prawie niewykonalna. Mimo wszystko nasza szefowa daje radę. Doświadczenie w profesji „stage manager” robi swoje.

I na końcu ja, wciśnięty gdzieś w róg. Miejsce to dość strategiczne - widać stąd dosłownie wszystko i wszystkich. Czuję się dodatkowo wyróżniony tym, że jakiś czas temu dostałem w gratisie drukarkę. Taką dużą, firmy również dużej i dosyć dobrze znanej. Wskutek tego z miejscem na biurku dość krucho i o każdy centymetr walczyć muszę z kolegą Lolkiem. Ale dość często wygrywam te nasze małe wojenki – chytrze go przekupuję, codziennie dostaraczając mu cynamonki.

(Erpe)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do