Reklama

Prawie osiem lat upłynęło od aresztowania. Była dyrektorka białostockiej szkoły w końcu usłyszała wyrok 4,5 roku bezwzględnego więzienia

07/07/2022 15:37

Można mówić w tym przypadku o absolutnym rekordzie Polski, jeśli chodzi o liczbę postawionych zarzutów pracownikowi edukacji. Barbara R., była dyrektorka nieistniejącej już Policealnej Szkoły nr 2 Pracowników Medycznych i Społecznych w Białymstoku, usłyszała finalnie 742 zarzuty, z których większość to te o charakterze korupcyjnym. Została za to skazana na 4,5 roku więzienia oraz zapłatę odszkodowania. Wyrok nie jest prawomocny.

Sprawa swój początek miała w 2014 roku, a przynajmniej wtedy o niej usłyszała cała Polska. Oto w dniu nauczyciela, na oczach uczniów, dyrektorka szkoły została wyprowadzona w kajdankach przez śledczych i przewieziona do Prokuratury celem przeprowadzenia dalszych czynności. Niewiele później było już wiadomo, że to nauczyciele i pracownicy szkoły złożyli zawiadomienie w Prokuraturze o możliwości popełnienia przez nią licznych przestępstw, głównie o charakterze korupcyjnym. Wcześniej wielokrotnie próbowali zainteresować tym, co się dzieje w placówce, ówczesne władze województwa podlaskiego i marszałka, ponieważ to marszałek był organem prowadzącym Policealną Szkołę nr 2 Pracowników Medycznych i Społecznych w Białymstoku. Jednak za każdym razem odbijali się od ściany, bo nikt ich nie chciał słuchać.

Posłuchali za to śledczy i to bardzo uważnie. Zabezpieczyli też wkrótce sporo dowodów potwierdzających to, o czym mówili pracownicy szkoły. Tylko, że im głębiej prowadzono śledztwo, tym więcej pojawiało się zarzutów – głównie o charakterze korupcyjnym. Okazało się bowiem, że oskarżona Barbara R., jako dyrektorka szkoły kazała pracownikom dzielić się premiami i nagrodami, płacić za przedłużenie umów o pracę, za zatrudnienie nowej osoby, kazała robić sobie prezenty w postaci biżuterii, alkoholu czy drogich perfum. Początkowo śledczy postawili Barbarze R blisko 450 zarzutów, ale ostatecznie skończyło się na 742 zarzutach, głównie korupcyjnych, ale także mobbingu i popełnienia plagiatu.

Akt oskarżenia obejmował oprócz byłej już dyrektorki szkoły jeszcze dwie inne osoby, które odpowiadały wspólnie z Barbarą R. za przywłaszczenie kilku tysięcy złotych. Chodziło o pieniądze za szkolenia dla kadry kierowniczej, które nigdy się nie odbyły. Wspólnie i w porozumieniu z dyrektorką osoby te zdecydowały się wystawić faktury i przyjąć pieniądze, choć żadnych szkoleń w rzeczywistości nigdy nie było. Pieniądze zaś pochodziły z urzędu marszałkowskiego i to on był pokrzywdzony w tej sprawie. Mowa więc jest o działaniu na szkodę interesu publicznego. W swojej przestępczej działalności Barbara R. powoływała się na znajomości polityczne, w tym z ówczesnym marszałkiem województwa, ale także z innymi członkami Platformy Obywatelskiej, do której sama długo należała przed aresztowaniem.

- Oskarżona dopuściła się 729 czynów z art. 288 par. 1 kodeksu karnego w ten sposób, że w okresie od września 2004 roku do października 2014 roku pełniąc funkcję publiczną w osobie dyrektora szkoły policealnej przyjmowała korzyści majątkowe od osób tam zatrudnionych w postaci pieniędzy, w kwotach od 30 złotych do 2 tys. 700 złotych. Ponadto swoim zachowaniem pięciokrotnie wyczerpała znamiona czynu z art. 218 par. 1a kodeksu karnego w ten sposób, że od września 2004 roku do 14 października 2014 roku, będąc osobą wykonującą czynności z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych złośliwie i uporczywie naruszała prawa pracownicze wynikające ze stosunku pracy, czym działała na szkodę – i tu prokurator wymienił dane osób poszkodowanych w odczytanym w końcu w sądzie w Łomży akcie oskarżenia.

Jeśli chodzi o te naruszenia praw pracowniczych, to polegały one przede wszystkim na ubliżaniu, nękaniu, zastraszaniu pracowników i podważaniu ich kompetencji zawodowych. Niektórzy z tego powodu zwolnili się z pracy, a później przez długi czas musieli jeszcze korzystać z pomocy specjalistów i terapii. Barbara R., jako dyrektorka szkoły, dopuściła się także plagiatu i to dlatego finalnie jej sprawę rozpoznawał sąd w Łomży. Przywłaszczyła sobie autorstwo zestawu zadań egzaminacyjnych przygotowanych przez pracownicę kierowanej przez siebie szkoły i otrzymała za to 6 tys. złotych, zaś pracownicy przekazała, że za takie czynności nie ma gratyfikacji, a jedynie wzrasta prestiż szkoły.

To właśnie sprawa tego plagiatu była powodem, dla którego sprawą zajmował się Sąd w Łomży. Bo w grudniu 2018 roku, kiedy akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Białymstoku okazało się, że na ławie oskarżonych wraz z dyrektorką szkoły zasiada jeszcze inna osoba, która jest bratem jednego z sędziów. Z tego powodu wszyscy sędziowie z białostockiego sądu wyłączyli się z postępowania i sprawa trafiła do Zambrowa. Ale zambrowski sąd musiał dalej przekazać sprawę do Łomży, ponieważ tylko Sąd w Łomży miał możliwość rozpoznawania spraw dotyczących plagiatu.

W sądzie w Łomży sprawa jednak nie posuwała się jakoś szybko, ponieważ spadała z wokandy. Oskarżona odpowiadała z wolnej stopy i od czasu do czasu była nieobecna, przedstawiała wtedy zwolnienia lekarskie. Same zaś przesłuchania tak wielu świadków wymagały kolejnych posiedzeń.

- Barbara R. została uznana winną popełnienia większości zarzucanych jej czynów i za to skazana na karę łączną 4 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności oraz karę grzywny łącznie w wysokości 20 tys. zł. Ponadto sąd rejonowy orzekł wobec oskarżonej zakaz pełnienia funkcji kierowniczych łącznie przez 8 lat – poinformowała w końcu Wiesława Kozikowska, rzecznik Sądu Okręgowego w Łomży.

Jedna z osób zasiadających na ławie oskarżonych wraz z Barbarą R. usłyszała wyrok 16 miesięcy więzienia w zawieszeniu, grzywnę w wysokości 4,8 tys. zł oraz naprawienie szkody solidarnie z Barbarą R. 3,7 tys. zł. Mężczyzna, który także był oskarżony w tym procesie, krewny białostockiego sędziego, został uniewinniony. Wyrok nie jest prawomocny, więc przysługuje od niego odwołanie.

Cała ta sprawa skończyła się nieco wcześniej dla szkoły – niestety jej likwidacją. Oskarżona za poważne przestępstwa dyrektorka jeszcze przez długi czas po zatrzymaniu pobierała wynagrodzenie, bo nie było jej komu zwolnić, mimo że nie świadczyła żadnej pracy. I choć sama przed zatrzymaniem zwolniła szereg osób, znalazła zatrudnienie w innej szkole. Nowy marszałek województwa podlaskiego, zaś po około pół roku po zatrzymaniu Barbary R. zdecydował o całkowitym zamknięciu szkoły i de facto jej likwidacji.

(Bernard Tymiński/ Foto: DDB)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do