Reklama

Śladami hardstok.pl

18/08/2013 13:00
Każde miasto ma swoich tajemniczych bohaterów. Mroczne ulice Ghotam City przemierzał Batman, a nad Metropolis szybował Superman. Białystok też ma swoją drużynę, na której każdy ruch nieustannie czekają zainteresowani. Grupa ta niemalże do perfekcji wykorzystuje najpotężniejszą broń naszych czasów – Internet.

W Białymstoku wiele się dzieje. Nie brak tu aktywnych ludzi i ciekawych przedsięwzięć, o których co rusz robi się głośno na mieście. Jak grzyby po deszczu pojawią się również nowe blogi, fan page"e, czy inne, całkiem poważne, platformy medialne. Niektóre funkcjonują dopiero kilka miesięcy, inne mają już ugruntowaną pozycję na rynku. Jednak żadne informacje i felietony nie wzbudzają większego zainteresowania niż nowe wpisy na „Hardstoku”. W czym tkwi fenomen projektu zapoczątkowanego nieco ponad rok temu przez grupę anonimowych komentatorów?

Jak uważa socjolog, Damian Dworakowski - Poczytność tego profilu i bloga jest związana z anonimowością autorów. Piszą o rzeczach, o których w zasadzie wiedzą wszyscy, ale nie wypada o nich mówić publicznie pod własnym nazwiskiem - ze względu na brak dowodów, czy dosadne sformułowania. Anonimowość powoduje również to, że nie są im przypisywane żadne powiązania personalne, nie są wyciągane życiorysy, dokonania i porażki. Ich odbiorcy skupiają się na treści. Można powiedzieć, że Hardstok to obywatelski watchdog [ang. pies stróż – red.] - znajduje, piętnuje, poleca, krytykuje, ale nie uprawia hejtingu. Informacje które prezentują, to także plotki, które nie pojawiają się w oficjalnych mediach.

Ostatnio „redakcja” strony wyszła nawet z nową inicjatywą o nazwie „Prześwietleni”. Zamiast snuć domysły i opierać się na internetowych newsach Noe i spółka postanowili trudne pytania skierować bezpośrednio do znanych osób. Pomysł rodzi pewną wątpliwość – ilu z naszych VIP-ów będzie chciało udzielić odpowiedzi?

Czy Noe to Ty?

Marka tajemniczych muszkieterów w ciągu kilku miesięcy zyskała popularność, której mógłby pozazdrościć im niejeden bloger, czy publicysta. Zapewne nie tylko ja miałem wielokrotnie okazję rozpocząć rozmowę pytaniem – A czytałeś nowy tekst na hardstok.pl ?
Kiedyś nawet niektórzy znajomi snuli podejrzenia co do mego udziału w prowadzeniu kontrowersyjnej strony. Oświadczam jednak, że moja rola w tym wypadku sprowadza się tylko do lektury nowych treści.

Trzeba przyznać, że ekipa Hardstoku jak mało kto potrafi przyciągnąć zainteresowanie.
Panowie używając celnych ripost i bezpośrednich uwag nieustannie komentują wydarzenia w naszym regionie. Nie boją się pisać tego, o czym myślą. Każdy z nich w wirtualnej rzeczywistości stworzył sobie alter ego, które zaczęło żyć własną legendą. Ich teksty rodzą ciekawość. Chyba nie ma czytelnika, który chodź raz nie zastanawiał się kim tak na prawdę jest „Noe” bądź „Albert Potiomkin”. Panowie (a może panie? ) dbają jednak o swoją anonimowość. Trudno się temu dziwić. Niejednokrotnie ich słowa w sposób inteligentny, ale też zabawny, krytykowały działania władz, czy bohaterów z pierwszych stron gazet. Na blogu pojawiło się również wiele artykułów mówiących o kulturze w Białymstoku. Można śmiało stwierdzić, że Hardstok jest esencją kontrowersyjnego dziennikarstwa miejskiego. Poszczególni członkowie teamu pojawiają się na wielu miejskich wydarzeniach. Nikt jednak nie wie jak wyglądają. Mogą to być zarówno nasi dobrzy znajomi, z którymi widzimy się na co dzień, jak i zupełnie anonimowi goście siedzący w ciemnym koncie sali.

O idee przyświecającą wirtualnej loży szyderców zapytaliśmy samych twórców.
Jak uważa Albert Potomkin - Hardstok to ekipa ogarniętych gości z tytułami naukowymi i sukcesami w biznesie (tak w skrócie wielkim). Zaczęliśmy z myślą, że będziemy pisać o tym co nas wkurza, cieszy lub śmieszy, tak po prostu. Okazało się że już ponad tysiąc osób myśli jak my. A liczba fanów na Facebooku ciągle rośnie. Po ponad roku możemy twórczo rozwinąć główną ideę i cel. Korzystając z myśli dwóch wielkich Polaków: „chcemy bić k…y i złodziei Panie Hrabio” - bo warto być przyzwoitym.
Wielu chciałoby się dowiedzieć, co kryje się za awatarami każdego z krytyków. Trudno się temu dziwić. Kapitan Monastario też chorobliwie pragnął zdemaskowania Zorro. Chociaż postać wykreowana przez Johnstona McCulleya żyła ponad dwa wieku temu, ma wiele wspólnego z naszymi śmiałkami. Społeczeństwo ich niemalże kocha, czego nie można już często powiedzieć o bohaterach tekstów publikowanych na kontrowersyjnej stronie. Zapewne po ujawnieniu swojej tożsamości podzieliliby los legendarnego banity - Robin Hooda z Sherwood.

Mniej wiesz, lepiej śpisz

Musimy się jednak zastanowić, czy w ogóle chcemy dowiedzieć kim są w rzeczywistości? Jaki pożytek mieszkańcom Metropolis przyniosła by wiadomość, że Clark Kent po godzinach pracy zmienia się w Supermana. Nawet Joker odzwierciedlający esencje nieobliczanego zła w „Mrocznym Rycerzu” nie chciał poznać prawdziwej twarzy Batmana. Co więcej postanowił na swój szalony sposób chronić Brucea Wayen"a . Myślę, że wielu fanów streetart"owych dzieł Banksego również czułoby się zawiedzionych ujawnieniem tożsamości najpopularniejszego ulicznego artysty na świecie. Tajemnica Hardstoku połączona z ciętym piórem drużyny blogerów dodaje bez wątpienia barwy naszemu miastu. Dlatego chyba lepiej będzie gdy skupimy się bardziej na czytaniu nowych tekstów Noego, niż poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie – kim jest ?

(Tekst: Karol Rutkowski, Foto: Piotr Narewski)

 
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do