Reklama

Trzaskowski jak Truskolaski

22/09/2018 15:39

Chyba wiem, kto podpowiada pomysły kampanijne Rafałowi Trzaskowskiemu w Warszawie. Jako żywo przypomina mi to Białystok i tutejsze działania ustępującego prezydenta oraz jego popleczników. Pomysły są tożsame choć wykonane inaczej. Nie wierzycie? To patrzcie!

Zacznę na przykład od lotniska. Białystok od lat nie ma dostępu do żadnego portu lotniczego w promieniu 150 kilometrów na terenie Polski. Stąd najwyraźniej wziął się pomysł, aby dać namiastkę czegoś, co będzie przypominało lotnisko – choćby nazwą. Prezydent Truskolaski w pocie czoła z politykami Platformy Obywatelskiej, którzy przebimbali unijne miliony na prawdziwe lotnisko, teraz buduje pasek startowy, z którego może poleci sobie w prywatny rejs na przykład do Kenii. Może nawet zabierze tam towarzyszkę podróży… Ale dla zwykłego zjadacza chleba taki lot będzie nierealny. Powód? Oczywiście koszty i ograniczona możliwość lotów.

To oczywiście prezydenta nie zraża, bo w razie czego wytłumaczy się, że jakby co to lotnisko jest, a poza tym po co nam lotnisko, skoro lotnisko jest w Warszawie. Znacie to? Pamiętacie? Już kilka miesięcy po tym, jak rozpoczęto prace na Krywlanach nad paskiem startowym, to Rafał Trzaskowski mówił w wywiadzie radiowym, że nie trzeba Centralnego Portu Komunikacyjnego i tym samym lotniska międzynarodowego, bo takie jest już… w Berlinie. Musiał się zasłuchać, albo napatrzeć na naszego włodarza i zaimplementował pomysł do własnych potrzeb.

Kolejna sprawa – opieka nad dziećmi. W Białymstoku jakiś czas temu odbywała się dyskusja odnośnie opieki żłobkowej i przedszkolnej. Padł taki pomysł, który lansował nie kto inny jak ustępujący prezydent Truskolaski, żeby z publicznych pieniędzy dopłacać do placówek prywatnych. Po to, aby wszystkie dzieci się zmieściły. Bardzo wtórował mu w tym były radny PO – Tomasz Janczyło, który nawet zdobył pismo związków zawodowych, jakie ponoć ten pomysł popierały. Okazało się jednak, że związki zawodowe, które miały popierać ten projekt, nie tylko nie wyraziły takiego zdania, ale były temu pomysłowi przeciwne. Ale sam pomysł znów stał się widocznie inspiracją dla Rafała Trzaskowskiego, który w kampanii wyborczej zaproponował, że jak zostanie prezydentem, to wszystkie przedszkola będą darmowe. On, jako organ, za to zapłaci. Zapomniał tylko, że jego koleżanka partyjna, jeszcze urzędująca pani prezydent, taki pomysł realizuje od ponad 10 lat. A w Białymstoku… nadal nie wszystkie dzieci mają szansę na fachową opiekę w placówce.

Była też i taka sytuacja, że w Białymstoku powołana została pierwsza w Polsce brygada terytorialsów. Zjechało tu sporo oficjeli, a sami terytorialsi mają za główne zadanie, wspierać zawodowe wojsko. Niby nic. Ale tak się składa, że w przypadku zagrożenia zbrojnego to prezydent miasta odpowiada za bezpieczeństwo ludności cywilnej, więc musi współpracować z wojskiem i mieć z nim dobre relacje. Te relacje z terytorialsami zaczęły się od pominięcia ich przez Truskolaskiego oraz całej powołanej brygady. Pan prezydent zabrał się i pojechał do Warszawy pokazać się u boku Ryszarda Petru i pochwalić się, że chciał do Białegostoku sprowadzić rodzinę uchodźców a na dodatek jego zastępcą jest człowiek z Nowoczesnej.

Trzaskowski i tu musiał się zapatrzeć w Truskolaskiego. Niedawno, bo w rocznicę cudu nad Wisłą, nie dość, że zdegradował marszałka Piłsudskiego do funkcji generała, to jeszcze zamiast wziąć udział w uroczystościach, pojechał sobie na jarmark. Zatem układanie wzajemnych stosunków z wojskiem – w ogólnym rozrachunku – wygląda aż nadto podobnie w wykonaniu obydwu polityków z Koalicji Obywatelskiej.

Jest jeszcze coś, co w jakiś sposób z prezydenta Truskolaskiego chciał wdrożyć w życie Trzaskowski. Chodzi o fejkowe konta na portalach społecznościowych. Takich od kilku lat ma sporo po swojej stronie przede wszystkim Tadeusz Truskolaski. Choć do nich się nie przyznaje, nie trudno zauważyć, że te fałszywe profile krytykują oponentów Truskolaskiego i robią to płatnymi wpisami. Zatem ktoś za to płaci. Cztery lata temu na pewno płacił sztab Truskolaskiego za paszkwile, które w druku ukazały się pod koniec kampanii wyborczej. Takie szmatławe gazetki trafiły do białostoczan, choć i do sądu. Później jeszcze, a szczególnie teraz, uaktywniły się kolejne fałszywe profile, na których aktywni są głównie zwolennicy Truskolaskiego z politykami Platformy Obywatelskiej na czele. Czyli tradycyjnie, jak co wybory.

Rafał Trzaskowski widocznie zainspirował się i tym pomysłem, więc na twitterze chciał udowodnić coś przeciwnego. Że to nie on dysponuje fejkowymi kontami, że krzywdę starają mu się robić tak zwane boty i pewnie wykupione przez konkurencję. Oliwy do tego żaru próbowała dolać jeszcze tak zwana specjalistka od social mediów nomen omen z Białegostoku, bliska współpracownica niegdyś posła Tyszkiewicza. To ona pisała, że w kampanii konkurenta Trzaskowskiego wysługują się fejkowymi kontami. Zapomniała tylko lub też biedna nie zauważyła, że fałszywych profili za sobą miał pełno nie kto inny jak Truskolaski, a potem w Warszawie Trzaskowski, co – to drugie – boleśnie internauci wyciągnęli na światło dzienne. Niemal identycznie jak to stało się w Białymstoku, choć tu w gratisie do wyciągnięcia fałszywek swoje pięć groszy dołożył jeszcze sąd.

No i jest moim osobistym zdaniem – wisienka na torcie. Złota rączka, co to wszystko potrafi. Kilka tygodni temu Tadeusz Truskolaski zajął się czymś na wzór papierkowej roboty – ot coś jak trzepanie worków po cemencie i tym podobne. Poszedł z synem i współpracownikami remontować dom dla bezdomnych. Pracował zapewne w pocie czoła w tym miejscu, bo nie miał jak inaczej pomóc. Zapomniało mu się, że dwa razy miał taką szansę, kiedy dom dla bezdomnych znajdował się w zasobach miasta i gdyby zadbał o finanse, a następnie przekazał je na potrzeby tego domu, nie musiałby sobie do wykonanych na tę okoliczność zdjęć, palców brudzić.

Chwilę później Rafał Trzaskowski, najwyraźniej zainspirowany tym szlachetnym czynem, postanowił naprawić szybę w drzwiach u jednej z kobiet. Pomijając już, że kobieta była matką działaczki KOD-u, z którym Trzaskowskiemu, jak i Truskolaskiemu mocno po drodze, to naprawił szybę taśmą klejącą. To trochę też jak papierkowa robota, bo w końcu taśma klejąca to artykuł typowo biurowy, a nie remontowy. W każdym razie był to już kolejny pomysł, jak się wydaje, zaimplementowany ze stolicy Podlasia do stolicy kraju.

Przykładów jest więcej, ale myślę, że tyle wystarczy, żeby zauważyć dziwne podobieństwo pomiędzy politykami tej samej formacji i zaplecza politycznego, które ich popiera. Topnieje poparcie dla Truskolaskiego w Białymstoku, nie inaczej jest z poparciem sondażowym Trzaskowskiego w Warszawie. I co? I tyle, że to jest… już kolejne podobieństwo. Przypadek? Nie sądzę.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do