Reklama

Zmierzyli się z meandrami języka

24/02/2013 08:00
Kiedy użyć wielkiej litery i gdzie wstawić w zdaniu przecinek? Już po raz trzeci głowili  się nad tym uczestnicy dyktanda organizowanego przez pracowników Instytutu Filologii Polskiej UwB.

Zgłoszeni uczestnicy przystąpili dziś do dyktanda finałowego, które odbyło się 23 lutego w Instytucie Filologii Polskiej Wydziału Filologicznego Uniwersytetu w Białymstoku . Data nie jest przypadkowa. Wydarzenie przypada dokładnie na pierwszą sobotę po obchodzonym w czwartek Międzynarodowym Dniu Języka Ojczystego.

Dyktando nie było łatwe, mimo to w III Podlaskich Akademickich Mistrzostwach w Ortografii wystartowało ponad 60 osób w kategorii konkursowej. Z ortografią zmagali się nie tylko studenci filologii polskiej, ale także ekonomii, prawa czy politechniki białostockiej. I sami organizatorzy.

Wyniki będą ogłoszone najpóźniej 6 marca, wręczenie nagród kilka dni później.

Oto tekst, z którym zmierzyli się uczestnicy dyktand:
Niekoherentna gadka szmatka i półżartobliwe koszałki-opałki
o faktomontażowych harcach na dworze w Chociebużu

W bezksiężycową sobótkową noc niejedna femme fatale, różnowiekowe heroinie oraz poniektórzy antybohaterowie z almanachów zbieżeli i superbombową potańcówkę w stylu pure nonsense [purnonsens] urządzili. Dylu-dylu, dylu-dylu, rozbrzmiewały chrobotliwe zgrzyty hardrockowej melodii na ogół nie do pojęcia. Watażka Bohun powłóczystym dwukrokiem mknął po mozaice z czarno-białych nierównokątów. Chrzęszcząc łękotką żuchwową, z hardym półuśmiechem na hożej twarzy, chyżo zdążał do hrabiny Cosel, wpółsiedzącej na ponadstuletniej chabrowej berżerze. Kruczobrewy korsarz z Karaibów w karminowoczerwonym chałacie, dzierżąc za pazuchą achtersztag i elementarz abordażu, żwawo zmierzał do pląsającej przyciężkawo herod-baby, przyodzianej ni to w żorżetową, ni to w tiulową halkę z fiszbinowym, ażurowym stelażem. Cudzoziemiec Ketling w irchowym kapeluszu z plumażem, znużona marzeniami archeolożka w żakardowym żakieciku, hetka-pętelka w bonżurce oraz majster-klepka
z Wodoktów va banque grali w remibrydża o świeżo wypolerowaną warząchew, chyboczący się wte i wewte [w tę i we w tę] spiżowy posążek Hałabały oraz szczeżuję osłoniętą konchą w hebanowo-różowe prążki. Odpoczywając na szezlongu samowtór z Sienkiewiczowską Billewiczówną, aeronauta Pirx półżartem gwarzył o cyberprzestrzeni science fiction, kapotażu i dwuokiennej kaszubskiej checzy, w której kędzierzawy herpetolog incognito hodował jaskrawozielone rzekotki. Tylko kontrwywiadowca z Krainy Deszczowców naprzeciwko otwartych na roścież [na rozcież] wierzei w pojedynkę kontemplował pagórzyste pejzaże, orzeźwiał się wachlarzem, a dla kamuflażu obżerał się beta-karotenem, słodkomdłym bakłażanem i słodko-gorzkim żeń-szeniem.
Ni stąd, ni zowąd spoza wirażu wychynął paparazzi, który hulajduszom parędziesiąt stop-klatek pstryknął. Jednakowoż niewiele wskórał. Gdy w humorze nader hurraoptymistycznym [huraoptymistycznym] odjeżdżał rzężącym gruchotem, ów charczący dwusuw zahaczył o bindaż obrzeżający niestrzeżony parking. Fiku-miku i sensat ugrzązł w kolcoroślach grochodrzewu. No cóż! Podglądacze i denuncjatorzy po wsze czasy tak kończyć powinni.
A warto by wiedzieć, że naówczas w Chociebużu pastisz urządzili nie prawdziwi bohaterowie literackiego sztafażu, lecz żartownisie, kawalarze i facecjoniści z Fabryki Bestselerów [„Fabryki Bestselerów”]. Chapeau bas! Żart przedni wymyślili. Nieprawdaż?
prof. UwB dr hab. Urszula Sokólska
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Nikita - niezalogowany 2013-02-25 09:32:16

    A od kiedy to "chapeau bas" znajduje się w słowniku języka polskiego?????? Fakt, jest to bardzo popularne powiedzenie, ale na Boga, NIE PO POLSKU!!!!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Anna - niezalogowany 2013-02-24 10:05:24

    Bardzo trudny tekst!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do