
Na policyjne dane, które będzie można rzetelnie zestawić z choćby ubiegłorocznymi, musimy nieco poczekać. Ale nie trzeba być szczególnie wnikliwym obserwatorem, by zauważyć, że na ulicach samochody zwolniły. Wystarczy przejechać się obwodnicą z dopuszczalną prędkością i policzyć liczbę wyprzedzających, a potem cofnąć się pamięcią o kilka miesięcy. I jak wrażenia?
Od 1 stycznia tego roku mamy skokowy wręcz wzrost stawek mandatów. Nie jestem do końca przekonany, czy dla ograniczenia wypadków na drogach wyjściem jest jedynie drastyczne karanie. Bo jakoś nie zauważyłem jakichś szeroko zakrojonych akcji edukacyjnych. Owszem, policja przyznaje, że liczba wykroczeń, szczególnie tych, za które grożą najwyższe kary, spadła rok do roku, ale... Ruch na drogach w 2021 był mniejszy - pandemia. Większa jest też liczba kontroli i może taryfikator jeszcze nie spowszechniał. Ot, mam wrażenie, że trzeba było szybko łatać dziurę w budżecie i padło na kierujących. Zgoda, piratom drogowym się dostaje, ale zobaczycie, przyzwyczają się do opłat. Szczególnie, jak kogoś na nie stać. Zabieranie prawa jazdy za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h najpierw na trzy, a w przypadku recydywy na sześć miesięcy jakoś specjalnie chojraków nie zwolniło, a jeśli już, to na krótko.
Wypada przypomnieć, że obecnie widełki mandatowe za przekroczenie prędkości obowiązują co 5, a nie jak do końca grudnia - 10 km/h. Na przykład za jazdę szybszą niż obowiązujące ograniczenia na danym odcinku o ponad 30 km/h, trzeba zapłacić 800 zł, wcześniej - od 200 do 300, o ponad 50 km/h - 1 500 zł (poprzednio od 400 do 500 zł), a już o ponad 70 km/h mandat wynosi 2 500 zł (wcześniej - od 400 do 500 zł). Funkcjonariusze mogą też kierować wnioski do sądów, a tutaj wysokość grzywny sięga 30 tysięcy złotych.
Oczywiście nie tylko za prędkość się wzięto. Rozmowa przez telefon to dziś 500 zł (wcześniej 200 zł), nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu (1 500 zł (350 zł), wyprzedzanie na przejściu - 1 500 zł (200 zł), wjechanie na przejazd kolejowy mimo opuszczonych lub opuszczających się zapór - 2 000 (300 zł), niewskazanie sprawcy przekroczenia prędkości przy mandacie z fotoradaru - do 30 000 zł (500 zł), wyprzedzanie na zakazie - 1 000 zł (20 - 500 zł), maksymalny mandat wystawiony przez policjanta przy zbiegu wykroczeń - 6 000 zł (1 000 zł).
Ponadto punkty karne będą zerowały się dopiero po dwóch latach, ale dopiero po opłaceniu mandatu, koniec już z kursami redukującymi liczbę punktów karnych, wprowadzono też recydywę i podwójne mandaty za pewne ponowne wykroczenia w ciągu dwóch lat, a ubezpieczyciele będą mogli żądać wyższych opłat OC od kierowców mających przepisy.
Mamy też większą liczbę możliwych do zebrania punktów karnych za jednym zamachem - 15, a nie tylko 10.
I teraz tak, jak podaje yanosik.pl, po wprowadzeniu nowego taryfikatora mandatów zauważono znaczną poprawę w zachowaniu kierowców. Udział przekroczeń prędkości w terenie zabudowanym i niezabudowanym spadł o 6,54 proc. w porównaniu z 2021 rokiem. Największą poprawę odnotowaliśmy w terenie zabudowanym - tu widoczny jest 11 proc. wzrost poprawności jazdy kierowców w tym roku. "Jesteśmy jednak świadomi, że ten efekt będzie jeszcze narastał z czasem - powiedziała Julia Langa".
Ja mam jednak wątpliwości, czy nowy taryfikator wpłynie aż tak bardzo na bezpieczeństwo. Dlaczego? Bo oto okazuje się, że od 1 do 16 stycznia 2022 r. na polskich drogach zatrzymano aż 2 991 kierujących po spożyciu alkoholu, w analogicznym okresie roku ubiegłego - 2 325. W tym roku tacy kierowcy spowodowali 670 wypadków (w 2021 r. - 625), w których zginęło 71 osób (w 2021 r. - 79), a rannych zostało 779 (w 2021 r. - 694). Ktoś może teraz wrócić do mojego stwierdzenia, że przecież rok temu ludzie mniej jeździli, z tym że tutaj będziemy mieli kółko zamknięte.
Powtórzę raz jeszcze: obawiam się, że w dłuższej perspektywie liczba wypadków na drogach tak drastycznie, jak ocenili pomysłodawcy nowego taryfikatora, wcale nie spadnie. Bo buractwa, cwaniactwa, braku rozsądku i uwagi na skalę całego kraju wyższymi stawkami wyplenić się nie da. Receptą powinny być nieuchronność kary, faktyczne zwiększenie w tym celu liczby patroli i zmiana podejścia pasażerów, w co akurat w bliskiej przyszłości wątpię. Oczywiście - piratów trzeba łapać i karać, ale nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze. Zobaczycie, nowe stawki spowszednieją. Byle też nie spowszedniała recydywa jeżdżenia bez prawka, bo kto bogatemu zabroni?
(Piotr Walczak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie