
Już to niedawno mówiłam w jednym z programów telewizyjnych czy radiowych. Mówiłam krótko, bo w zasadzie tak tylko można skomentować sprawę w krótkim czasie antenowym. Ale u siebie postanowiłam rozwinąć temat, bo myślę, że jest wart tego. Choć nie liczę, że to co napiszę większości otworzy nieco szerzej oczy. Nie, nie otworzy, nie mam złudzeń. Ale też nie wybaczyłabym sobie, gdybym tego nie napisała.
Za tydzień o tej porze chyba już będziemy znać wyniki wyborów prezydenckich. Prawdopodobnie będzie już wiadomo kto je wygrał i co może dawać jakieś wskazówki, jak przez najbliższe lata będzie wyglądała Polska. W mojej opinii wygląda ona dobrze na zewnątrz, ale w środku źle. Bardzo źle. Na zewnątrz Polska jest ładna, czysta, uporządkowana, przyjazna i otwarta. W środku niej jesteśmy my, ludzie. Ze swoimi poglądami, ze swoją pracą, pasjami, problemami, radościami, planami i wszystkim tym, co wypełnia nasze życie. Ale to jak postrzegamy innych i samych siebie, najczęściej wynika z naszych własnych doświadczeń, bo nie z przemyśleń. Mało kto ma na to czas. Może poza takimi jak ja i innymi, którzy opisują tę rzeczywistość, w jakiej przyszło nam żyć.
Polska w środku wygląda źle, jest podzielona i skłócona. Trwa nieustanny festiwal przekrzykiwania się i wskazywania palcem kto i czemu jest winny. Brakuje analiz. Właśnie tego brakuje najbardziej. Dziś nie ma szans na analizy i rzetelne ujęcie tematu, bo już nikt nikogo nie przekona. Wszyscy okopali się na swoich pozycjach i nie dopuszczają do siebie często jakiejkolwiek możliwości przedstawienia argumentów w dowolnej sprawie. Ale mimo wszystko chcę jednak powiedzieć kilka słów, jak ja widzę pewne rzeczy.
Niektórzy piszą do mnie, że się zmieniłam, że kiedyś byłam za PO, teraz jestem kołtunem pisowskim. Tak, tak mi piszą. Pytają mnie, gdzie się podziała dawna Agnieszka. Ale w tym samym czasie ci pytający nie zastanawiają się, jak się zmieniła PO, jak zmienili się ludzie, jej liderzy, jej program – o ile w ogóle jakiś jest – co się stało z ludźmi, którzy partię opuścili dawno temu. I tym wszystkim powiem jedno. To nie ja się zmieniłam. Ja zostałam taka sama, to zmieniła się PO. Zmieniło się jednak coś jeszcze – zobaczyłam znacznie wyraźniej to, czego wcześniej nie widziałam, bądź nie rozumiałam. A może nie chciałam widzieć, bo tak mi było wygodniej.
Kiedyś w Platformie Obywatelskiej byli ludzie tacy jak Jan Rokita, jak śp. Maciej Płażyński, śp. Zyta Gilowska, Jacek Saryusz-Wolski, a także wielu innych, o których dziś mało kto pamięta. Generalnie zawsze miałam poglądy konserwatywne, bo w sumie jakie mogłam mieć będąc wiele lat szefową stowarzyszenia jak nie Młodych Konserwatystów to Forum Młodzieży Konserwatywnej? Moim największym mentorem był Jan Rokita, który Platformę dawno temu opuścił. Opuściło ją także wielu innych ludzi o konserwatywnych poglądach. Za to pojawili się politycy tacy jak Janusz Palikot, Radosław Sikorski, Paweł Piskorski, Grzegorz Schetyna, później kolejne nazwiska, które ściągnęły Platformę tak mocno w lewo, że dalej w lewo to już tylko byli postkomuniści lub komuniści z SLD. Odeszli z PO prawie wszyscy konserwatyści. A ci, co zostali, jak Bronisław Komorowski, który wchodził do Platformy jako konserwatysta, dopasował się do jej lewicowego nowego oblicza.
W międzyczasie widziałam jak partia działa od środka. Jak pojawiał się coraz większy zamordyzm. Dobrze pamiętam, jak powstała grupa dyskusyjna na Facebooku, na której teoretycznie można było wymieniać poglądy, pomysły, spostrzeżenia. Grupę tę moderowała Anna Mierzyńska. Tak, tak, ta sama Anna Mierzyńska, która teraz bawi się w obrończynię wolności słowa. Była jako moderator tej grupy do tego stopnia zwolenniczką wolności słowa, że szybko zaczęła usuwać niewygodne dla jej przełożonego Roberta Tyszkiewicza wpisy, później blokować użytkowników, a na końcu zablokowała możliwość komentarzy dla wszystkich członków dyskusyjnej grupy, aby już nikt niczego nie mógł napisać w żadnej sprawie.
Nadal ktoś mi powie, że to ja się zmieniłam? A może mi powie ktoś, że to ja się zmieniłam, kiedy zwracałam uwagę na szwindle mniejsze lub większe w swoim otoczeniu i drażniło mnie, kiedy nikt z tym nic nie robił? A jak już robił, to tak, żeby mi zamknąć usta, a tłustym kotom pozwalać na więcej. Miałam to chwalić? Miałam być piewcą czegoś takiego? I po co? Żeby tylko ktoś mi dziś nie pisał, że to ja się zmieniłam? Nie. To nie ja się zmieniłam. Zobaczyłam po prostu od środka świat obłudy, zakłamania, zamordyzmu i gnojenia ludzi, kiedy tylko nie wpisywali się w układy i układziki, jakie powstały. Może kiedyś przypomnę kilka nazwisk, których już dawno w Platformie nie ma i napiszę dlaczego ich nie ma.
Dziś słyszę, że pisiory to zaraza, a ja jestem jedną z nich. Mimo, że do PiS nigdy nie należałam i nie należę. Poszłam robić swoje, z wolną głową, bez strachu, że ktoś mi znów będzie zwracał uwagę, albo dokuczał za to jak myślę i co robię. Teraz jestem wolnym człowiekiem, robię co chcę, piszę co chcę, a ze strony Platformy czuję wobec siebie pogardę, ale także nienawiść. Nienawiść w czystej postaci. Z tymi ludźmi nie ma żadnego dialogu. Kompletnie żadnego. Ostatnio popisał się jeden z członków PO, który na zwykłe i grzeczne zwrócenie mu uwagi w jednej błahej sprawie napisał tylko, że z „maciorą” to on rozmawiać nie będzie. Ot i cały merytoryczny dialog. Wyzwiska, ignorowanie – to w tym lepszym przypadku – to już codzienność po tamtej stronie.
Ale muszę powiedzieć coś jeszcze. Bo to nie jest tak, że widzę tylko jedno. Byłam zniesmaczona, kiedy słyszałam o zdradzieckich mordach, o hołocie, o tym podobnych. Ale jak tak sobie pomyślałam… i przypomniałam sobie kilka różnych tekstów rzucanych do mnie, to powiem, że nie dziwię się temu człowiekowi, który takie słowa wypowiadał. Latami był wyzywany, przedstawiany jako najgorsze zło, wyszydzany, poniewierany. Pod jego domem urządzane są regularne spędy, nieustannie jest obwiniany o wszelkie zło tego świata. Od lat! Latami wyszydzani byli ludzie z niższym wykształceniem, wielodzietni, mieszkający na wsi lub w małych miasteczkach, wierzący, słuchający Radia Maryja i tak dalej, i tak dalej. Sporo tego było.
Dlaczego o tym piszę? Bo czytam co chwila, kto jest gorszy, kto gorzej zachowuje się na wiecach, kto jest bardziej agresywny, kto więcej zakłóca, kto więcej nawołuje do nienawiści… I tu jest moja konkluzja, że jest niemal po połowie. Ale i jest duża różnica. Dzisiejsi zwolennicy Rafała Trzaskowskiego są wyśmiewani lub przepędzani z wieców Dudy, komentowani publicznie, pokazywani palcami. Mają prawo się wkurzyć. Trwa to w końcu już prawie pięć lat. Z tym, że ci wyszydzani ludzie z niższym wykształceniem, wielodzietni, mieszkający na wsi lub w małych miasteczkach, wierzący, słuchający Radia Maryja i tak dalej doświadczali tego samego nieustannie aż ponad 20 lat. Czy mieli prawo się wkurzyć? Mieli tak samo. Z tym, że oni najpierw prawie cały czas milczeli przez aż 20 lat.
I kiedy przestali już w końcu milczeć, spotkali się z takim pokładem nienawiści, jakiego wcześniej nie było. Była przecież wcześniej tylko pogarda i wyśmiewanie, wytykanie palcami. Dziś jest to nienawiść w czystej postaci. Nie dyskusja o lepszym świecie, lepszej Polsce, lepszym życiu, przyszłości, pomysłach. Ta tolerancyjna lewicowa Platforma wszystko co ma obecnie do zaoferowania wszystkim, którzy nie są jej zwolennikami, to nienawiść, zemsta i jeszcze raz nienawiść. To samo ma także i dla mnie. A to wszystko dlatego, że pięć lat temu przerżnęła wybory na własne życzenie, bo pogardzała nawet swoimi członkami i zwolennikami.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie