Reklama

Co trzy spółki to nie jedna

29/01/2015 13:09


Czy ktoś z Was zastanawiał się kiedyś po co w Białymstoku mamy aż trzy spółki komunikacji miejskiej? Ja przyznam, że do niedawna nie zwracałam na to uwagi, bo zwyczajnie nie korzystam z tego środka transportu publicznego. Ale ostatnio wpadł mi w ręce pewien artykuł i pojawił się taki oto ciąg myślowy…

Artykuł był o tym jak we Wrocławiu miasto postanowiło ogłosić przetarg na usługi transportowe na jedną z linii. Powodem, dla którego tamtejszy magistrat zdecydował się na tego rodzaju krok – był niedobór kierowców. Z treści wynikało, że w bieżącym roku kilku kierowców odejdzie na emerytury, zaś inni mogą przejść do pracy do konkurencji! Tak, tak! Nie przewidziało Wam się. Po Wrocławiu już niebawem będzie jeździł prywatny przewoźnik, który świadczyć będzie usługi transportowe dla mieszkańców stolicy dolnego Śląska. Część kierowców tamtejszego MPK już zdecydowała się przejść do prywatnej firmy transportowej, która zapewniła swoją zajezdnię, zaplecze oraz niskopodłogowe autobusy MAN Lion"s City i Solaris Urbino Alpino w liczbie 69 sztuk. Na dodatek wcale nie ma być drożej dla przeciętnego mieszkańca Wrocławia.

Nie wiem ile na pewno zarabiają kierowcy autobusów miejskich we Wrocławiu, ale poszukałam sobie informacji, zwłaszcza na forach internetowych i okazało się, że podstawowa wypłata dla kierowcy, który dopiero rozpoczynał pracę, wynosiła we Wrocławskim MPK 2805 zł brutto. Nie mam pojęcia ile w takim razie płacić będzie prywatny przewoźnik. Jedno jest pewne, skoro dla mieszkańców drożej nie będzie, a kierowcom będzie lepiej, tabor jakby wydaje się z opisu nowy i solidny, to pozostaje tylko pogratulować pomysłu. Inna sprawa, że z tych forów internetowych dowiedziałam się, że do pracy w dolnośląskim MPK nie ma zbyt wielu chętnych. Latem wiele kursów się nie odbyło z powodów braków kadrowych.

A teraz lokalne podwórko. Mamy w Białymstoku trzy spółki komunikacji miejskiej. Wszystkie są dotowane z budżetu miasta. Nie są dla siebie żadną konkurencją. Bilety mamy w jednej cenie. Rozkłady jazdy są dopasowane… jak są. Ale za to każda ze spółek ma swoich prezesów, kadrę administracyjną, swoje zajezdnie, swoje stanowiska do kontroli i naprawy pojazdów. No i oczywiście, każda z nich ma swoją radę nadzorczą. Za to wszystko płacą podatnicy miasta Białystok. Pytanie – po co?

Pierwsza podstawowa sprawa to taka, po co nam w Białymstoku utrzymywanie trzech spółek komunikacji miejskiej, które nie są względem siebie konkurencją? Ja rozumiem, gdyby przewozy różniły się cenami biletów, albo chociaż jakością usług, no może przynajmniej dodatkową ofertą na przewozy pasażerskie. Ale tak nie jest! Po jaką anielkę płacimy za trzy spółki, skoro to samo może robić jedna? To jakiś absurd, co tu się dzieje. Chciałabym, aby ktokolwiek mi wyjaśnił jak blondynce, po jaki grzyb są w Białymstoku trzy spółki komunikacyjne, które są finansowane z budżetu miasta!

Żeby było ciekawiej jest jeszcze jedna rzecz, która powinna być tu powiedziana. Otóż wszystkie trzy spółki komunikacyjne, czyli: KPK, KPKM i KZK są spółkami miejskimi. To oznacza, że jako spółki ze 100 procentowym udziałem miasta mają świadczyć usługi na rzecz mieszkańców. A to oznacza z kolei, że nie mają zarabiać, tylko być dostępne dla mieszkańców Białegostoku. Mało tego, nad nimi wszystkimi czuwa jeszcze kolejny zarząd. Tym razem Białostockiej Komunikacji Miejskiej z kolejnymi prezesami, referatami i pracownikami tychże referatów. Tym bardziej pytam, po co nam trzy spółki w mieście? I niejako czwarta do nadzoru?

Warto jeszcze w tym miejscu wspomnieć, że w każdej z tych spółek w zarządzie lub w radzie nadzorczej są osoby z Komitetu Truskolaskiego lub Platformy Obywatelskiej, albo byli członkowie Platformy Obywatelskiej, którzy przeszli do Komitetu Truskolaskiego. Wszyscy prezesi spółek wpłacali niemałe kwoty na prezydencki komitet. Pełnomocnik, który reprezentował Komitet w sądzie, kiedy sądził się z nim Jan Dobrzyński, jest w radzie nadzorczej jednej z nich. I niech ktoś mi wyjaśni jakkolwiek, po co nam trzy takie spółki z tak dobraną kadrą?

Życzyłabym sobie w nowym roku więcej mądrości i mniej szastania publicznymi pieniędzmi. Działając w taki sposób nie będzie tu nigdy ani dobrze, ani normalnie. Nie wiem, bo nigdzie nie udało mi się znaleźć informacji o tym, ile zarabia początkujący kierowca w Białymstoku. Udało się dotrzeć za to do krótkiej wzmianki, że w październiku 2013 roku było to 2100 zł brutto. I tym akcentem kończę niniejszym swój felieton i czekam aż ktoś mi wyjaśni jak blondynce, po co nam trzy spółki komunikacyjne w Białymstoku?

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB/ BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do