
Kończy się najdziwniejsza kampania wyborcza, jaką miałam okazję oglądać w swoim życiu. I dzięki Bogu. Niech się kończy, bo chyba już nie tylko ja mam jej serdecznie dość. Była długa, męcząca i jak dla mnie mocno niesmaczna. Wczoraj z kolei widzieliśmy wszyscy pojedynek dwóch pingpongistów, który miał pomóc rozstrzygnąć wynik meczu. Problem jest taki, że obydwaj zagrali na dwóch różnych salach i przy dwóch różnych stołach.
Mam nadzieję, że to już mój ostatni felieton, w którym podzielę się osobistymi przemyśleniami odnośnie kończącej się kampanii wyborczej. Zastanawiałam się czy w ogóle pisać ten felieton, czy nie. Uznałam jednak, że kilka słów podsumowania po debacie, która miała pomóc niezdecydowanym podjąć decyzję, powinno się pojawić. Będzie to także podsumowanie tego co widziałam w czasie nie tylko tej debaty, a raczej debat, ale całej kampanii w ogóle.
To co mi najbardziej rzuciło się w oczy, to kłamstwa. Niewyobrażalna jak dla mnie ilość kłamstw wypowiadanych przez Rafała Trzaskowskiego. Tak jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że w dzisiejszym świecie zweryfikowanie kłamstwa wypowiadanego na publicznych spotkaniach zajmuje dosłownie kilka chwil. I co gorsze, nawet mu brewka nie tykła, gdy łgał w żywe oczy. Jestem tym porażona. Bo gdyby ten człowiek faktycznie został prezydentem kraju, to jest nieobliczalny w sprawowaniu swojego urzędu. Urzędu, który ma kluczowe znaczenie dla naszego bezpieczeństwa, obronności i polityki międzynarodowej nierozerwalnie związanej przecież z publicznym bezpieczeństwem. Kłamstwa Trzaskowskiego pojawiały się codziennie i w ogromnych ilościach. Kiedy mu je wytykano, kłamał dalej w żywe oczy.
Przeraża mnie to, bo wystarczy, że wyobrażę sobie, że pojedzie gdzieś z wizytą, albo jakiś dyplomata przyjedzie do Polski z wizytą do Trzaskowskiego, po czym ma niemal stuprocentową szanse usłyszeć, że to o czym rozmawiali, to nie istnieje. Jak szybko takim brakiem odpowiedzialności Trzaskowski sprowadziłby problemy na cały kraj, nawet nie chcę przewidywać. Ale byłoby to bardzo szybko. Ja rozumiem kampanię, że to dla jej potrzeb, ale Trzaskowski kłamie notorycznie. Od dawna. Po prostu taki jest i tej cechy zwyczajnie nie zmieni.
Przeraża mnie również brak wyobraźni jego wyborców. A w zasadzie wyznawców. Bo to kolejna sprawa, która powoduje, że skóra mi cierpnie i włosy stają dęba. Tym ludziom nie przeszkadza ani brak programu, ani kłamstwa, ani chamstwo, ani agresja, ani kompletnie nic. Trzaskowski mógłby zrobić najgorsze świństwo, a to by tym ludziom nie przeszkadzało. Rozmawiałam z różnymi zwolennikami Trzaskowskiego i od wszystkich, co do jednego, słyszałam, że każdy byle nie Duda. Nie twierdzę przy tym, że wszyscy tak mają, ale mają wszyscy, z którymi rozmawiałam. A takich ludzi było sporo, bardzo. Oni po prostu chcą jakiejś zemsty na Dudzie, na PiS, na Kaczyńskim, za coś. Pytałam, za co. I w odpowiedzi najczęściej słyszałam, że za wszystko. Ale za co konkretnie, to już nie powiedziała mi ani jedna osoba. Były jakieś przebąkiwania o Konstytucji, o sądach, ale kiedy pytałam o konkrety słyszałam tylko, że jestem ślepa i nie widzę. Nikt nie wyjaśnił mi, co mam lub miałabym widzieć i nikt nie chciał rozmawiać ani wyjaśniać czegokolwiek. Argumentem dla mnie ma być to, że oni nienawidzą, chcą zemsty i to mi w zasadzie powinno wystarczyć.
Mi to jednak nie wystarcza. Chcę być człowiekiem odpowiedzialnym i świadomie podjąć decyzję. A takimi tekstami wyborcy Trzaskowskiego nie tylko mnie do niego nie przekonali, ale przestraszyli i zniechęcili, wręcz zrazili do siebie. W tym wszystkim nie pomagał sam kandydat, który cały czas kłamał, był arogancki, pełen pogardy dla tych, którzy nie tylko się z nim nie zgadzają, bo nawet wobec tych, którzy mieli wątpliwości. A jeszcze na dodatek otaczał się takimi samymi ludźmi jak on sam.
Jeśli chodzi o Andrzeja Dudę, to uważam, że miał kampanię poniżej swoich możliwości. Pięć lat temu była żywsza, weselsza, ale przede wszystkim niosąca nadzieję, że coś się zmieni. Po pięciu latach zmieniło się stanowczo za mało. A myślę, że nie jestem jedyna, która tak to widzi. Zabrakło konsekwencji? Zabrakło odwagi? Nie wiem czego zabrakło, ale czegoś zabrakło na tyle, że człowiek czuje niedosyt i ma poczucie wielu zmarnowanych szans na realną naprawę państwa. Samo 500 plus to trochę za mało by o tym nieustannie przypominać. Ludzie się już do tego przyzwyczaili i myślę, że doskonale zdają sobie sprawę, że nikt im tych świadczeń nie zabierze. Gdyby ktokolwiek to zrobił, zakończyłby karierę w polityce w trybie natychmiastowym.
Nie znaczy to, że nie dostrzegam plusów. Bo one są. Te plusy widać przede wszystkim w małych miejscowościach, gminach i powiatach. Kiedy Platforma bębni na okrągło, że PiS nie zrealizował żadnych poważnych inwestycji, to znaczy, że jest kompletnie oderwana od rzeczywistości i skupia się tylko na tym, żeby coś ładnie wyglądało na folderach. Ale w małych miejscowościach oddano kilometry nowych dróg, przebudowano małe mostki i mosteczki, dofinansowano domy kultury, otwarto urzędy pocztowe, komisariaty, zainwestowano miliardy złotych na przywrócenie normalnych rzeczy, których od lat w miasteczkach i na wsiach nie było. To w zasadzie zwrócenie godności takim ludziom, którzy mają pełne prawo mieć pocztę czy komisariat w swoim miasteczku, bo nie różnią się niczym od tych ludzi, którzy mieszkają w dużych miastach. Oddano po 800 metrów drogi, albo półtora kilometra. Ale to właśnie te brakujące części, które umożliwiały normalne poruszanie się ze wsi do wsi lub z miasteczka do miasteczka. Dla tych ludzi ten kawałek drogi, o który prosili przez niekiedy i 30 lat, był ważniejszy niż najnowocześniejsze stadiony czy autostrady, do których nie mieli jak się dostać i nie mieli za co.
Andrzej Duda, to człowiek zdecydowanie spokojniejszy, ale był brutalnie atakowany fejk newsami, co wywołało we mnie uczucie współczucia wobec niego. Na pewno nie można powiedzieć o nim, że jest arogancki, czy chamski. Nie boi się odpowiadać na pytania, nie boi się rozmów ze zwykłymi ludźmi. Ale czegoś mu brakuje. W mojej ocenie Polskę reprezentował dobrze i godnie. Potrafił zachować się wszędzie jak należy, nie trzeba było się za niego wstydzić. Ale jego kampania nie porywała. Myślę, że problem tkwił w samym jego otoczeniu, które gdzieś po drodze zgubiło dawny wigor. Niemniej, Andrzej Duda to polityk przewidywalny, którego się nie boję. Natomiast, gdy słucham tego, czego niektórzy się obawiają, że będzie zależny… śmiech mnie na to bierze. Na logikę! Jeśli wygra, to będzie to jego druga i ostatnia zarazem kadencja. Będzie robił, co będzie chciał i nikt mu paluszkiem nie pogrozi, że cię więcej nie wystawimy, jak nie będziesz współpracował. Trzaskowski natomiast będzie robił wszystko, co mu partia każe, tak jak robił to do tej pory.
Podsumowując zaś debatę, która miała mi i wielu innym pomóc podjąć decyzję, albo utwierdzić w przekonaniu, tudzież w ogóle zmienić zdanie, powiem jedno, choć debaty były dwie. Oglądaliśmy mecz pingpongistów, którzy walczyli o mistrzostwo. Problem polegał na tym, że stoczyli ze sobą mecz w dwóch różnych salach i przy osobnych stołach. Ale za to można było po meczu ogłosić, że obydwaj wygrali.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie