Byłem wczoraj u ortopedy. Od razu uspokajam, że wszystko w porządku. Chodziło tylko o kwitek, inaczej bym nie ryzykował z publiczną służbą zdrowia. W rejestracji dowiedziałem się, że polecany przez wszystkich ortopeda może mnie przyjąć dopiero późnym latem, chyba że za sto złotych. Wtedy – już jutro. – A w kwietniu za pięć dych? – wrzuciłem propozycję. Niestety nie chcieli negocjować. Udało mi się jednak dowiedzieć, że jest jeden ortopeda, do którego nie ma kolejek. Najprawdopodobniej leczy upuszczaniem krwi i nastawianiem kości bez znieczulenia, skoro pacjenci wolą czekać do sierpnia, niż korzystać z jego usług. Ale że chodziło mi tylko o kwitek, to się odważyłem. – Kolano mi się zacina – oświadczyłem ponuremu panu w szarawym kitlu. – W jakich sytuacjach? – zainteresował się doktor. – Ostatnio jak na sylwestra wystukiwałem rytm pod Farną. – Pod farą? – No... Niedaleko.
Doktor zamyślił się, wytarł nos i postawił diagnozę:
– Ma pan latającą łąkotkę. Wyślę pana na rentgen, na którym co prawda i tak łąkotki nie będzie widać, ale nic innego na dzień dzisiejszy nie możemy zrobić.
No to poszedłem. Pracownia RTG była tuż obok, więc dwadzieścia minut później byłem już z powrotem. I tu pierwsza niespodzianka. Ponuremu w szarym kitlu skończył się w międzyczasie dyżur, na szczęście zastąpił go łysy w drewniakach. Zerknął na mój rentgen pod światło i powiada:
– Łąkotki to tu nie widać.
Było to jak najbardziej zgodne z przepowiednią poprzednika. Moja terapia zaczęła się więc układać w jakąś tam jednak logiczną całość.
– Musimy zrobić rezonans – zawyrokował. – Co prawda rezonans w pana przypadku niewiele nam da, bo ma pan implant, który zamaże nam obraz, no ale nie będziemy bezczynnie czekać.
Wracając z rezonansu obawiałem się, że zastanę następnego zmiennika: rudego w fartuchu z krwawym zaciekiem, który wyśle mnie na mammografię, która też nie naświetli nam sprawy łąkotki, ale przynajmniej potwierdzi brak piersi, a co za tym idzie wyeliminuje możliwość chorób piersi. Co zawsze jest jednak dobrą wiadomością.
Siedział jednak dalej łysy w drewniakach, który powiedział, że artroskopię można zrobić dopiero we wrześniu, bo jest długa kolejka, a na razie trzeba unikać jazdy na nartach. A może zamiast bezczynnie czekać na wrzesień, może skorzystać z jakiegoś zabiegu, na który nie ma kolejek. Na przykład wyciąć sobie wyrostek robaczkowy. Lepiej przecież zawczasu wyciąć wyrostek niż żyć przez całe życie w lęku, że kiedyś zaatakuje i wtedy będą kolejki.
I opcja druga (z niej chyba skorzystam): przerwać leczenie i zaczekać, aż się sprawa rozejdzie po kościach, co akurat w przypadku schorzeń ortopedycznych jest dość prawdopodobne.
Komentarze opinie