Czy macie pojęcie o tym, że niegdyś w Kleosinie znajdował się najdłużej czynny spośród wszystkich funkcjonujących w Białymstoku i okolicy klub nocny? Jeśli nie – to przeczytajcie koniecznie tę prawdziwą historię o „night-life’ie” lat 80-tych w tej miejscowości – Emotikon Grin
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że nazwa klub nocny w tamtych czasach i obecnie oznaczała trochę coś innego. Wówczas chodziło bardziej o to, co dziś przypomina współczesny „club” disco Na pewno nie to, czym jest teraz klub nocny. Dziś klub nocny, to wszak miejsce, gdzie wynajęte panie świecą swoimi nagimi walorami przed klientami płci, najczęściej męskiej.
Lokal o nazwie „Maleńka” funkcjonował przy ulicy Kruczkowskiego nieopodal skrzyżowania z ulicą Staffa, w budynku, który stoi do tej pory. Jednak został zasłonięty przez zabudowę jednorodzinną. Ten niepozorny lokal był miejscem naprawdę ostrych zabaw do białego rana, które kończyły się niejednokrotnie wezwaniami radiowozów Milicji Obywatelskiej, ale po kolei…
W Białymstoku w latach 80-tych zdecydowana większość lokali była zamykana w dni powszednie o północy. Wyjątek w mieście, a raczej na dalekich jego obrzeżach, stanowił „Cafe Semafor”. Ten mieścił się przy budynku nieistniejącego już dworca Białystok Starosielce i był otwarty do 2 w nocy. Jednak kleosińska „Maleńka” była w tym sensie elitarna, bo była czynna do 4 nad ranem! Także można sobie wyobrazić gdzie kierowali się pieszo czy taksówkami wszystkie miejskie „niedobitki” spragnione dalszego baletu…
W lokalu oprócz możliwości spożycia napojów wyskokowych odbywały się tzw. dancingi i potańcówki. Choć tego nie udało nam się ustalić czy impreza z muzyką była każdego dnia tygodnia, czy na przykład tylko piątek i sobotę.
Klub funkcjonował z powodzeniem dobre kilka lat. Niestety (dla lokalu) Kleosin w połowie lat 80-tych zaczął się intensywnie rozbudowywać. Powstawały coraz to nowe domki jednorodzinne w najbliższej okolicy „Maleńkiej”. Czyli na ulicach Kruczkowskiego, Wańkowicza, Staffa czy Broniewskiego. Place budowy i sprzęt, jaki się na nich znajdował, stawały się łakomym kąskiem dla nie do końca trzeźwych gości opuszczających kleosińską „dyskotekę” przy pierwszych promieniach słonecznego świtu. Siłą rzeczy niejeden garaż czy betoniarka zostały rozszabrowane przez przedstawicieli miejskiego i wiejskiego elementu społecznego, a i niejedno świeżo wstawione okno zostało potraktowane z cegły lub kamienia. Podstawową bronią w pojedynkach na zewnątrz lokalu były sztachety z nowych płotów okalających sąsiednie domy, bądź elementy szalunków, ewentualnie drewnianych rusztowań. Podobno przysłowiowym gwoździem do trumny "Maleńkiej" była jedna z imprez. W jej trakcie bokserzy występującej wówczas w pięściarskiej Ekstraklasie sekcji Gwardii Białystok, po niezbyt udanym meczu ligowym i po wstępnej zaprawie w mieście, postanowili wyżyć się na opisywanym lokalu i jego klientach... To wszystko spowodowało, że „Maleńka” zaczynała być coraz bardziej uciążliwa dla mieszkańców najbliższej okolicy.
Opisane przykładowe incydenty sprawiły, że właściciel postanowił zwinąć interes i w drugiej połowie lat 80-tych „Maleńka” przestała istnieć. Ale na szczęście dla klientów, a na nieszczęście dla sąsiadów, odsprzedał lokal komuś innemu i tak powstał „Cafe Kaprys”.
W przypadku tego lokalu nie udało się nam ustalić, czy był także czynny do aż tak późnych godzin nocnych. Głównie z tego względu, że funkcjonował on zbyt krótko i ciężko obecnie znaleźć jego dawnych, stałych bywalców. A już na pewno nie tych, mieszkających w okolicy (czyli powiedzmy kleosiniaków powyżej 50-55 roku życia, mieszkających niezmiennie tam samo od 30 lat). Z nazwy można stwierdzić, że była to już bardziej kawiarnia niż dyskoteka. Jednak był to nadal lokal o charakterze bardziej rozrywkowym niż poważnym. Jak wcześniej zostało wspomniane Kaprys funkcjonował krótko, bo ok półtora roku, do dwóch lat. Trudno stwierdzić czy powodem zamknięcia były sprawy finansowe, czy jak w przypadku poprzedniczki – niezadowolenie i protesty sąsiadów. A warto dodać, że w drugiej połowie lat 80-tych już znacznie rozbudowały się bloki na ul. Wyszyńskiego. To sprawiło, że opozycji wobec przybytku, znacznie przybyło…
Podsumowując w latach 80-tych w Kleosinie było więc gdzie posiedzieć pijąc PRL-owskie piwo lub wódeczkę. Było gdzie potańczyć przy przebojach Maanamu, Perfectu i innych czołowych kapel tamtych lat. Z pewnością często dochodziło tam do starć przedstawicieli miejscowego ludu z przedstawicielami miasta. To z pewnością tylko urozmaicało cały imprezowy folklor tamtych lat oraz było początkiem przejawów kleosińskiego patriotyzmu lokalnego Emotikon tongue.
PS: Historia została napisana na podstawie wspomnień kilku starszych mieszkańców Kleosina, którzy na własne oczy widzieli to i owo opisane powyżej. Jednocześnie byli gośćmi tych lokali. Tego co było na 100% prawdziwe, a co nieco podkoloryzowane – nie jesteśmy w stanie zweryfikować. Są to zebrane przez nas opowieści, bo jakby brak źródeł pisanych. Może tylko w notatkach Milicji Obywatelskiej coś się zachowało. Zapytajcie o potwierdzenie rodziców czy innych starszych kleosiniaków mieszkających w jednym miejscu wystarczająco długo. Może przypomną sobie inne zdarzenia. Dopiszcie coś o tym w komentarzach.
Komentarze opinie