Reklama

Kowbojka, a dama

25/08/2013 13:00
Największa chyba diwa alternatywnego coountry wydaje nową płytę. Za oceanem i wśród hipsterów to wielkie wydarzenie. U nas nie. A szkoda.

Wszystko dlatego, że u nas pokutuje bardzo niedzisiejszy już obraz tego, jak muzyka country wygląda. Obraz to taki, że oto na wiejskiej, czy nawet wieśniackiej zabawie, jak te w naszych tancbudach disco polo, tańczą sobie wąsate tępaki płci obojga, przygrywa im półamatorska kapela, która wyje jak kojoty na prerii i w dodatku ma nierozróżnialne kawałki. Obraz nieprawdziwy, bo scena country, szczególnie alternatywnego jest jedną z ciekawszych amerykańskich scen muzycznych. W alt-coutry spotyka się wiele różnych folkowych tradycji: appalaski bluegrass, brzmienia które za ocean wywieźli emigranci z Irlandii, rdzenna, pochodząca sprzed bluesa tradycja Afroamerykanów, a nawet cokolwiek z jakże zabawnego folkloru górskich regionów Niemiec.

To przeogromne spektrum, w którym każdy songwriter (czy songwriterka) z powodzeniem może dać upust swojemu talentowi. Neko talent zdecydowanie ma. I za czasów The New Pornographers, i na solowych płytach dowodziła tego niejednokrotnie. Tajemnicą jej świetności są przede wszystkim doskonałe harmonie i mistrzowskie wykorzystanie interwałów w liniach wokalnych. Do tego zawsze dobrze napisane piosenki, które na pozór zwyczajny numer country wynoszą do statusu małego dzieła sztuki. Na nowej płycie jest to wszystko. Wszystko, za co można było pokochać jej muzykę już wcześniej plus nowa wartość. Neko bardziej ogląda się na czarne brzmienia, w nowych kawałkach więcej jest soulu, roots.

W praktyce dostajemy niecałe czterdzieści minut powłóczystych songów, pięknych, nostalgicznych, na wskroś amerykańskich, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. A między nie włożone są kawałki z mocnym rockowym entouragem w klimacie – nie przymierzając – Neila Younga. Do tego goście: M.Ward, The New Pornographers, My Morning Jacket, Calexico, czy Los Lobos. Kto jakkolwiek orientuje się w gatunku muzyki, jakim jest americana zrazu widzi, że jest bardzo grubo. No i wokal. Mocny, charakterystyczny, pełen szczerości i prostoty, możliwie odległy od inspirowanych Dolly Parton zaciągających country-gwiazdeczek o czerwonych szyjach i obyczajach lekkich jak źdźbło trawy.

Na country w takim wydaniu nie trzeba reagować jak na zapach z wnętrza przyczepy, w której na amerykańskim południu żyje dwunastoosobowa rodzina. Warto się doń przekonać i w country"owej alternatywie trochę pogrzebać, bo na jednej niesławnej Cat Power się temat nie kończy. A Neko... Klasa. Ale po diwie jej formatu nie spodziewałem się niczego innego.

Neko Case
"The Worse Things Get, The Harder I Fight, The Harder I Fight, The More I Love You"
8/10

(Paweł Waliński)

 
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do