Ostatnio często odwołuję się przy różnych okazjach do nowo powstającej komórki w urzędzie miejskim. Do tej, która ma się zajmować partycypacją społeczną. I tylko nie wiem, czy ma ona służyć urzędnikom do kontaktów z mieszkańcami? Czy może mieszkańcom do kontaktów z urzędnikami? Tak czy inaczej, już widać, że na wiele się komórka nie przyda, szumnie nazywana „Centrum Konsultacji i Partycypacji”. A moim zdaniem nie ma po co się przydać, bo głosy wszystkich, poza urzędnikami, były i są lekceważone.
Tak w ogóle to nie rozumiem po co taka komórka powstaje w urzędzie złożonym z ludzi, którzy są opłacani przez nas, aby nam służyć. To już chyba bardziej mieszkańcy powinni sobie założyć jakiś oddzielny podmiot do tego, by zacząć jakiś dialog z urzędem, aby ten w końcu zaczął robić to, o co się go prosi. Nie odwrotnie. Praca w samorządzie jest służbą publiczną i nic mi nie wiadomo, by cokolwiek się przez ostatni miesiąc, a nawet rok, w tej sprawie zmieniło. Tania sztuczka obliczona na poprawę wizerunku i tak pali na panewce przy ważnych tematach. Widać wyraźnie od długiego czasu, że istnienie czegokolwiek do kontaktu z mieszkańcami, zdaje się dokładnie na nic. Nawet gdyby powstały podobne komórki w każdym z departamentów, to bez dobrej woli i chęci porozumienia, nic się nie zmieni.
Swoją tezę opieram głównie na tym, co się cały czas dzieje w sprawie zwolnionego Sebastiana Wichra. Człowieka wyrzucono z pracy, ponieważ miał czelność poinformować o nieprawidłowościach, jakie jego zdaniem miały miejsce. Kompletnie niezrozumiałym dla mnie wydaje się zarzut, jaki pada ze Słonimskiej. Chodzi o to, że Sebastian Wicher nie zachował drogi służbowej, zgodnie z którą musiał poinformować przełożonego o nieprawidłowościach. I to jest dopiero patologia. Bo w tym przypadku mamy taką sytuację, że o nieprawidłowościach, których miał się dopuszczać zastępca prezydenta – Rafał Rudnicki, pracownik urzędu musiałby poinformować przełożonego. Czyli kogo? Rafała Rudnickiego – zastępcę prezydenta Białegostoku. Wystarczająco patologicznie? Droga służbowa raczej została w tym przypadku zachowana, ponieważ pracownik urzędu zwrócił się do radnych, którzy mają między innymi funkcje kontrolne wobec urzędu i najwyższych urzędników, włącznie z prezydentem i jego zastępcami. Sami oceńcie, czy postąpił prawidłowo czy nie, bo normalnemu człowiekowi głowa pęka na takie słowa i na czyny, które w związku z tym nastąpiły.
Wracając zaś do komórki urzędu miejskiego, która ma się zajmować kontaktami z mieszkańcami, przypomnę tylko, że listy otwarte napisało wiele środowisk. Wszystkie co do jednego bronią Sebastiana Wichra. Wszystkie co do jednego zawierają informacje, że został zwolniony z pracy niesłusznie. Wszystkie co do jednego również bronią Sebastiana Wichra jako specjalistę od zabytków i fachowca cenionego nie tylko lokalnie, ale nawet daleko poza granicami naszego miasta. Wszystko jak grochem o ścianę. Tu, na miejscu, także nie brakuje głosów w obronie Sebastiana Wichra. Piszą architekci, konserwatorzy zabytków, członkowie różnych stowarzyszeń, muzealnicy, aktywiści i co? Też jak grochem o ścianę. Ta partycypacja społeczna dziwnie zatem wygląda w naszym mieście.
Zakładając nawet, że komórka urzędowa jeszcze się tworzy lub jest we wczesnej fazie planowania, to takie podejście już na tym etapie, jest zwyczajnie groteskowe. Jak ma się czuć jakikolwiek mieszkaniec ze swoim problemem widząc – jak jest załatwiana sprawa, o którą zabiegało do tej pory tak wiele różnych osób? Zresztą innych przykładów nieliczenia się z głosem mieszkańców też mogłabym mnożyć i to tylko z ostatnich miesięcy. Po załatwieniu, a może raczej po ich nie załatwieniu, widać wyraźnie, że najpierw trzeba chcieć coś zmienić, a później tworzyć komórki do partycypacji czy konsultacji, albo czegokolwiek innego, o ile wówczas takie byłyby w ogóle potrzebne.
Co prawda na stronach urzędu widnieje informacja, że Centrum Konsultacji i Partycypacji ma służyć przede wszystkim dotychczasowym działaniom na rzecz Budżetu Obywatelskiego, ale jest również informacja o tym, że decyzja o jego utworzeniu to odpowiedź na zapotrzebowanie mieszkańców i organizacji pozarządowych Białegostoku. Pracownicy mają więc współpracować zarówno z mieszkańcami jak i organizacjami pozarządowymi w zakresie współtworzenia i współdecydowania o przyszłości Białegostoku. Dlatego pytam z tego miejsca, kto i ile listów ma napisać w sprawie Sebastiana Wichra, żeby dotarło?
Komentarze opinie