Ponoć pod Krzyżem Południa w okresie letnim budzą się w mężczyznach instynkty, o których mogą tylko pomarzyć kobiety żyjące na półkuli północnej naszego globu. Komu doskwiera brak bliskości powinien się zastanowić nad wycieczką w pobliże równika, zwłaszcza na kontynent australijski.
Patrzę sobie na moich przyjaciół i znajomych, którzy bawią się, rozmawiają, pracują, ale ciągle poszukują nowych wyzwań. Im zawsze jest mało. Tak mi się akurat w życiu ułożyło, że zadaję się z bardzo kreatywnymi ludźmi. A skoro już są tacy kreatywni to nie ma co się oszczędzać do jakiejś jednej dziedziny życia. Patrzę sobie, jak podrywają. O tak, tam kreatywność dopiero nabiera znaczenia. I żeby nie było. Nie tylko faceci są tacy kreatywni, babeczki też nieźle dają radę. Mogłabym powiedzieć, że „za moich czasów…” ale przecież czasy ciągle są i moje. Żyję w tym samym świecie, a że obyczajność się zmienia, no cóż, taki lajf. Żeby było śmieszniej, wszystkim chodzi mniej więcej o to samo. Mówię mniej więcej, bo szukanie drugiej połówki można zacząć od klasycznej randki albo zupełnie niekonwencjonalnej.
Randki konwencjonalne to oczywiście wyjście gdzieś wspólnie, we dwójkę. Tam mnie nie ma, nie towarzyszę jako przyzwoitka, więc mogę tylko wyobrazić sobie, że podczas wspólnych spotkań prowadzone są mniej lub bardziej interesujące konwersacje. Ale za to wspólne wypady w celu wyrwania jakiegoś towara, to już pełne spektrum możliwości i nowych pomysłów. To widzę, obserwuję i czasami podziwiam. Poczynając od wspólnych tańców, poprzez siadanie bardzo blisko siebie, delikatne dotyki, miłe słówka… fajnie się na to patrzy. Czasami jest mniej przyjemnie patrzeć, zwłaszcza kiedy przyjaciel bądź przyjaciółka lepi się do kogoś, do kogo w stanie absolutnej trzeźwości nie zbliżyliby się na odległość pół metra. Choć gdzieś z tyłu głowy tkwi mi przekonanie, że kobieta to raczej szanować się powinna, to z drugiej strony dlaczego jedna ma się szanować, a drugi to już nie? Kobiety temperamentne nazywane są nimfomankami, a przecież w gruncie rzeczy potrzeby mamy takie same. Nimfomanka to tak naprawdę kobieta, która pragnie seksu tak często jak przeciętny facet. My, kobiety się z tym ukrywamy… trochę.
Nie tak dawno temu zaobserwowałam dość ciekawy i oryginalny pomysł na podryw. Podchodzą dziewczyny do gościa upatrzonego w ciemnościach i w sumie nie było problemu z zagadaniem. Wystarczyło tylko poprosić o jedną rzecz: „Możemy zrobić sobie wspólne zdjęcie? Fajnie się bawisz, chcę mieć zdjęcie z wesołym człowiekiem”. Szybkie focio w telefonie, można powiększyć, zobaczyć w zbliżeniu czy koleś był przystojny, czy nie. Same plusy ogólnie. Jeśli koleś się nadawał to zawsze można podejść jeszcze raz, zapytać, czy może też chce taką fotkę. Wysłać mms i w ten sposób zdobyć bez najmniejszych podejrzeń numer telefonu albo przynajmniej kontakty do konta na facebooku, jeśli zechce się oznaczyć. Pomysłowe mam te koleżanki i przyjaciółki, nie ma co. Faceci też nie odstają w tej materii. Ale jak to faceci, muszą przygotować wszystko na tip top. Dlatego wolą ubrać się schludnie, wypachnieć i najlepiej pójść do takiego miejsca, gdzie na bank będą potencjalne kandydatki do spędzenia udanego wieczora, najlepiej ze śniadaniem. I niby wszystko jest fajnie, jak się zabawa kręci. Ale jednak…
Moi przyjaciele z Australii, rodowici Ozzy, którzy już mają fajnie, bo są pod Krzyżem Południa, więc kobiety wtajemniczone wiedzą, na co mogą sobie pozwolić. Ale okazuje się, że nie tak łatwo im dogodzić. Wszyscy jak jeden, których znam, powiedzieli mi jedno. Australijki są najłatwiejsze na świecie, ale „They don’t know how to flirting” (Nie umieją flirtować). Tego im najbardziej brakuje. No i weź tu dogódź facetom. Podane na talerzu źle, a jak nie podane, to się szuka, żeby jednak było. Kobiety są chyba bardziej pomysłowe i mimo wszystko wiedzą czy chcą kolacji ze śniadaniem, czy kolejnych randek.
Komentarze opinie