Reklama

Marność nad marnościami i wszystko marność

04/06/2020 10:32

Myślałam, że to się skończy, że ktoś coś w końcu zrozumie, że nie da się cały czas naśmiewać z drugiego człowieka, pogardzać nim, uważać za kogoś gorszego. Nic z tego. Tak zwana elita III RP nie nauczyła się niczego przez ostatnie lata i nadal pogardza innymi ludźmi. Marność, wszystko to marność. Teraz już nie liczę, że cokolwiek dotrze zabetonowanych na twardo głów. Ci ludzie nic nie rozumieli, nic nie rozumieją i nie widzę szans, żeby cokolwiek zrozumieli. Trudno.

Kiedyś już o tym pisałam, ale myślę, że pora jeszcze raz odnieść się do tego z czym mamy obecnie do czynienia. Zmieniło się trochę od tego czasu, choć niewiele. Głównie zmieniły się narzędzia, bo schemat działania pozostał wciąż ten sam. Odnoszę się tym samym do tego, co się dzieje w tej chwili w świecie mediów, które w większości nie funkcjonowałyby bez polityków, ale dosłownie żaden polityk nie funkcjonowałby bez mediów. I to niezależnie od tego, kto tym politykiem jest, tak samo jak niezależnie od tego, w jakich mediach pojawia się jego nazwisko lub twarz.

Nie będę odnosiła się do tego, co mówił wczoraj Rafał Trzaskowski, bo zwyczajnie szkoda mi prądu. Ale w tym zachowaniu jest jednak coś, co wymaga komentarza. Bo nie on jeden zachowuje się w taki sposób. Jest wielu innych, którzy mają czelność grozić palcem wobec dziennikarzy, którzy nie przylecą na każde skinienie paluszkiem i napiszą lub podadzą co tylko będzie chciał. Takich polityków jest o wiele więcej. Wszędzie. Wiedzą o tym dziennikarze, szczególnie ci w mniejszych redakcjach. Wielu z nas doświadcza lub doświadczyło już traktowania poniżej krytyki. Jedni się godzą, inni walczą i tak traktować się nie dają. Ale walczyć z potężną machiną urzędową, która posiada ogromne wpływy, jest bardzo trudno. Coś wam powiem, jak to działa w praktyce.

Moja redakcja nie jest duża. Nie mam środków, żeby zatrudnić dodatkowe osoby. Redakcja powstała głównie z pomysłu i sprytu, bo nie z kasy, którą miałam na jej prowadzenie. Bardzo chciałam mieć jakieś miejsce, w którym mogłabym pisać o tym co wiem, a co do tej pory nie widziało światła dziennego. Ludzie nie mieli więc szansy się o tym dowiedzieć. Nie winię za to dziennikarzy, że nie pisali o tym, o czym zaczęłam pisać ja już ponad 6 lat temu. Może nie wiedzieli, może nie mieli czasu by się tego dowiedzieć. To nie ma znaczenia. W każdym razie moja redakcja powstała z pomysłu i w dalszym ciągu na tym pomyśle jedzie. Jak wiecie, nie mam ogromnego biurowca, ani reklam w mieście, żeby zachęcić ludzi do czytania treści, jakie się pojawiają w Dzień Dobry Białystok. Wielu do dziś na pewno nie wie, że jest taki portal w mieście, że jest taka osoba jak ja, która pisze i komentuje różne sytuacje. I było tak.

To było na początku 2016 roku. Nazbierałam parę złotych, żeby w końcu zawiesić pierwszą swoją reklamę. Udało mi się znaleźć fajne miejsce w centrum miasta, na jednym z bloków mieszkaniowych. Podpisałam umowę i pierwsza reklama Dzień Dobry Białystok zawisła na budynku. Wisiała tam dokładnie 4 dni, mimo, że umowa była zawarta na kilka miesięcy. Dlaczego tylko 4 dni? Zadzwoniła do mnie pani, która zajmowała się sprawą tej reklamy i bardzo prosiła, abyśmy polubownie rozwiązali umowę, żebym nie żądała odszkodowania, bo reklama musi… MUSI! zniknąć z tego budynku. Łamiącym się głosem powiedziała, że nie daje już rady rozmawiać z jednym panem wydzwaniającym z urzędu miejskiego (tak znam nazwisko tego pana), który czepiał się wszystkiego. Umowę rozwiązałam. Bo co ta kobieta była winna? Nic. Ona tylko nie chciała mieć problemów.

Reklama zniknęła a chwilę później nawet zdemontowany został stelaż, chyba już tylko żeby przypadkiem nie przyszło mi do głowy powiesić tam reklamy raz jeszcze. Dziś mam w mieście tylko jedną reklamę, która wisi na ogrodzeniu od dłuższego czasu wśród wielu innych reklam. I za nią płacić akurat nie muszę. Wisi grzecznościowo. Zastanawiam się, czy gdyby na tamtym budynku wisiała jednak reklama innej redakcji, jakiejkolwiek innej, to też byłoby aż tyle telefonów i zachodu, żeby ją ściągnąć? Wydaje mi się, że nie.

Dobrze pamiętam, jak jedna pani z urzędu miejskiego dzwoniła do mnie z pretensjami, że taki to a taki artykuł jest niekorzystny dla pana prezydenta. Pamiętam, jak podniesionym tonem mówiła do mnie, że nie życzy sobie więcej takich artykułów. I pamiętam, że w końcu po którymś tam telefonie powiedziałam, że rozmowa jest nagrana i ją opublikuję, bo mam dość. Ja nie piszę niczego po to, żeby pan prezydent czuł się dobrze, albo ktokolwiek inny czuł się dobrze. Piszę jak jest, albo w swoich felietonach piszę o tym co myślę w danej sprawie. Tak jak tutaj. Bo tak, dziennikarz może mieć swoje poglądy oraz zdanie i może je wyrażać. Jak się nie podoba, można przejść na inny portal i znaleźć treści, które odpowiadają takiej czy innej osobie.

Tymczasem jest tak, że w ciągu tych kilku lat odkąd zajmuję się prowadzeniem tego portalu, było pozakładanych na mnie niezliczone ilości fejkowych kont i profili na Facebooku, które szkalowały mnie, moich bliskich, redakcję jako taką. Były nawet pozakładane profile podszywające się pod redakcję, używające mojego logo i nazwy, na których z kolei pomawiano różne osoby z życia publicznego. Ale zawsze byli to ludzie przeciwni w poglądach lub prowadzonej polityce przez prezydenta Białegostoku. Bardzo długo nie wiedziałam kto za tym stał. I bardzo długo słyszałam od różnych ludzi, że pierwszy raz widzą coś takiego, ale nikt nic nie umiał zrobić, pomóc. Kiedy prosiłam o to… były słowa otuchy czasami i poza tym nabieranie wody w usta.

Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że dziś mamy Sok z Buraka, mamy tu Spotted Białystok, będące zwykłym ściekiem politycznego szamba mającego tylko siać ferment w internecie pod określony przekaz dla określonego środowiska politycznego. Mamy w końcu dziennikarzy, którzy przychodzą na polityczne wiece, spędy, protesty, opowiadają się ewidentnie po jakiejś jednej stronie. Mamy w końcu też i dziennikarzy, którzy przyjeżdżają do konkretnych formacji politycznych, by uczyć ich działaczy jak mają postępować, co mówić, jak się zachowywać. I na to wszystko słyszę, że to właśnie tacy jak ja, którzy nie prowadzą fejkowych profili, nie łażą na spędy polityczne, czy protesty, nie prowadzą szkoleń dla polityków, to my jesteśmy funkcjonariuszami politycznymi, albo wręcz, że nie jesteśmy dziennikarzami.

Mam wobec tego jedną refleksję. Spójrzcie na siebie, na swoje własne czyny, na to jakich działań się podejmujecie… tak po prostu. Choć nie liczę, że cokolwiek dotrze do zabetonowanych głów. To właśnie dlatego dziś Polska wygląda inaczej, bo ludzie mieli dość jednolitego przekazu, jedynie słusznego, kontrolowanego czy wręcz sponsorowanego. Dlatego powstało wiele niezależnych redakcji, portali, profili i wszystkiego innego, co zaczęło pokazywać obłudę, zakłamanie i tę nieustanną pewność, że jesteście lepsi. Otóż, nie jesteście. Wycie pojawiło się stąd, że nagle wyrosły inne nazwiska, inne miejsca, do których ludzie częściej zaglądali, co powinno części tym przekonanym o swojej wyższości i nieomylności dać do myślenia.

Niestety, do myślenia nie dało to nic. Nadal trwa pogarda dla tych, którzy mają czelność myśleć lub postępować inaczej niż przez lata ustaliła tak zwana elita nie dopuszczająca ani do głosu, ani broń Boże do choćby litery innego przekazu niż jedynie ten słuszny właściwy. Nadal trwa obrażanie takich jak ja i szukanie u nas najdrobniejszego potknięcia.

Dziś internet wygląda zupełnie inaczej niż 5-6 lat temu. Jest mocno cenzurowany przez tych co mają usta pełne frazesów o demokracji i wolności słowa. Tacy jak ja jeszcze się bronią, starają się trwać i walczyć na tym skrawku pola, jakie zdobyli, albo wręcz wydarli. Widać stąd jak utrata stanowisk oraz spadek z piedestału jest bolesny dla tych rzekomych elit. Że nie cofną się absolutnie przed niczym, aby doprowadzić do tego, żeby było tak jak było. Przez lata zdobyli wiele narzędzi i środków, żeby dziś mocno dokuczać takim jak ja. Ale wiedzcie jedno. To marność. Marność nad marnościami i wszystko marność. Ludzi chcących prawdziwej wolności, chcących pisać, mówić i wyrażać własne zdanie jest dużo. Jeśli nie będą mogli tego robić w internecie, znajdą inne możliwości by to robić. I to zrobią. A ty marna elito zostaniesz tylko z przekonaniem o własnej wyższości, choć to poczucie zbudowane jest na pogardzaniu innym człowiekiem. Marność.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do