Spokojnie, żadnych klik gangsterskich w tym miejscu opisywać nie będę. Co niektórzy mogą więc odetchnąć z ulgą. Chociaż z drugiej strony gangsterka dzieje się na naszych oczach już od długiego czasu. Jest nią brak poszanowania dla publicznych pieniędzy. Być może mało kto pamięta, ale moim zdaniem warto wrócić do sprawy sprzed 4 lat i przypomnieć sobie, jak w klikach utopiliśmy miliony złotych.
Zanim przejdę do klik lub powinnam bardziej napisać – klików – skupię się niestety – i to kolejny raz – na naszym systemie zarządzania ruchem. Przypomnę, że kosztował blisko 30 milionów złotych, ale wciąż nie działa jak trzeba. Sporo dziś uwagi na łamach portalu było poświęconej temu problemowi, bo to ogromny problem dla tysięcy kierowców i pieszych. Dziwi mnie, że władze miasta tak bardzo ignorują głos mieszkańców w tej sprawie i nie podejmują żadnych czynności, by system zareklamować u producenta. Przecież każdy normalny człowiek, gdyby wydał dużą kwotę pieniędzy na coś co nie działa, od razu biegłby do serwisu. A tu? Nic! Zero reakcji. Jeszcze na dodatek kilka miesięcy temu wszystkie redakcje otrzymały pean pochwalny, jak to system super działa i na dodatek szybciej się jeździ dzięki systemowi – miejskim autobusom. Nie ważne, że one muszą jeździć nie tyle szybko, co najlepiej – zgodnie z rozkładem jazdy.
Możliwe, że pieniądze wywalone na bublowaty system zarządzania ruchem, podzielą los innego systemu, o którym większość mieszkańców miasta zapomniała. A jeszcze do niedawna przekleństwa i inne wyrazy leciały w stronę magistratu i tych radnych, którzy podnieśli rękę za klikaniem w autobusach. Przez długi czas trzeba było się męczyć z czymś, co okazało się zupełnie bez sensu i kompletnie nie zdało egzaminu. Z miłą chęcią przypomnę, że za zakup system e-biletu zapłaciliśmy z naszych kieszeni połowę tego co za system zarządzania ruchem – mianowicie 14 milionów złotych. Oczywiście na klikanie wydaliśmy tylko część z tej kwoty, ale to nie zmienia faktu wydanych bez sensu pieniędzy. Co mnie denerwuje? To, że nikt za te głupoty nie poniósł żadnych konsekwencji.
Nie słyszałam ani razu, żeby jakiś urzędnik, który powinien był zweryfikować szczegóły działania systemu e-biletu, został upomniany, o zwolnieniu nie mówiąc. Nie słyszałam również, żeby nadzorujący odpowiednią komórkę urzędową – zastępca prezydenta – poniósł konsekwencje służbowe lub finansowe za wywalenie ogromnej ilości pieniędzy w błoto. Za to przez długie miesiące wszyscy mieszkańcy, którzy domagali się zniesienia uciążliwego obowiązku klikania w autobusach, słyszeli, że to potrzebne – niezbędne wręcz. Mało tego! Urzędnicy, a zwłaszcza zastępcy prezydenta, co roku otrzymywali wielotysięczne nagrody za swoją ciężką pracę, która w tym konkretnym przypadku polegała na zmarnotrawieniu publicznych pieniędzy. Przepraszam bardzo, ja się na takie coś nie godzę!
Przypomnę tylko jakie wyniki z klikania przez około dwa lata mieliśmy podane do wiadomości. Do czego doszli urzędnicy w pocie czoła pracujący na rzecz mieszkańców? Po pierwsze stwierdzili, że najczęściej komunikacją miejską podróżują osoby pomiędzy 16 a 19 rokiem życia – czyli uczniowie – oraz mieszkańcy w wieku 50 plus. Naprawdę? Nie wiadomo było tego bez klikania? Serio? Kolejnym wypracowanym wnioskiem z klikania było to, że najczęściej podróżujemy autobusami miejskimi w godzinach szczytu. Pominę komentarz, bo w tym przypadku zaśmiać się nie będzie w stanie już tylko ten, kto słyszał wszystkie kawały świata i nic nie jest w stanie takiego delikwenta rozbawić. Serio! Takie wnioski wyciągnął magistrat. No i jeszcze to, że najczęściej białostoczanie podróżowali komunikacją miejską z dużych, sypialnianych osiedli mieszkaniowych. Takie cuda. Bez klikania przecież nikt by się tego nie domyślił. No bo jak? Niewiarygodne!
Niewiarygodne jest przede wszystkim to, że karmiono nas takimi duperelami przez około dwa lata zanim obowiązek klikania w cudowny sposób zniknął. Przypomnę jak to się stało. A stało się to w trakcie kampanii wyborczej do samorządu. Późnym latem 2014 roku, czyli w trakcie walki o głosy wyborców, Prezydent Białegostoku wzorem największych socjalistów – bohatersko pokonał problemy, które sam stworzył. Obwieścił radośnie, że klikać już nie będzie trzeba. Raptem dane już nie były potrzebne do zbierania. Później wyszły na jaw kwiatki takie, że i tak w sumie nie było wiadomo, co z tymi danymi można zrobić i do czego mają służyć. Nikt w magistracie tego nie ogarniał. Zastanawiam się tylko, w jaki sposób udało się wyciągnąć pierwotne wnioski z klikania, o których właśnie przypomniałam chwilę temu?
Warto również przypomnieć, że mieszkańcom magistrat na początku obiecywał możliwość wypowiedzenia się odnośnie działania systemu e-biletu. Tak się składa, że mieszkańcy nie czekając na to aż magistrat ich o cokolwiek zapyta, sami postarali się wypowiedzieć. Zebrali w tej sprawie ponad 6 tysięcy podpisów pod wnioskiem o zniesienie obowiązku klikania w autobusach, które to podpisy, wzorem partii rządzącej i poszanowania woli obywateli – trafiły do kosza. Dlaczego tak było? Tłumaczono ludziom, że klikanie jest elementem projektu dotyczącego inwestycji w transport publiczny, na który miasto dostało dotację z UE i z tego powodu nie można go znieść, bo może to grozić utratą tej dotacji. A tu nagle cud po dwóch latach nastąpił i okazało się, że jednak można nie klikać, a dane można pozyskiwać w zupełnie inny sposób.
Całe szczęście, że nikt nie wpadł na pomysł, aby zwrócić się do jakiegoś podmiotu o przeprowadzenie badania różnych wskaźników systemu klikania. Bylibyśmy dziś biedniejsi o dodatkowy milion złotych. Tyle bowiem życzyła sobie firma za takie usługi. Faktem zaś jest, że pieniądze, które wydaliśmy jako podatnicy na system do klikania – wyrzuciliśmy w błoto, ponieważ finalnie, nie przydał się on do niczego. Oprócz tego, że był to jeden z elementów topniejących słupków poparcia dla prezydenta miasta.
Nie mam pojęcia, ile może kosztować teraz sprawdzenie naszego systemu zarządzania ruchem. Mam jednak nadzieję, że niewiele. Mam również nadzieję, że wkrótce urząd miejski, przestanie nas karmić papką o pozytywnych efektach wynikających z zakupu tego dziadostwa. Zacznie mówić do ludzi o tym, jak jest naprawdę i w czym ten system pomógł realnie. Jeśli zaszkodził, a zaszkodził na pewno – bo przez to nasze miasto wcale nie jest bardziej przejezdne mimo wielu kilometrów nowych dróg – to ktoś z urzędników, powie nam co nie działa, zareklamuje system u producenta lub zwróci go w cholerę. Prezydent zaś powinien wyciągnąć konsekwencje służbowe i finansowe od osób, które dopuściły do zakupu, już drugiego, bardzo drogiego bubla. Nie mówię tu o drobnych na waciki, ale o milionach złotych wypracowanych przez mieszkańców Białegostoku. Pierwsze z nich – jak wiadomo – poszły na nieuzasadnione kliki.
Komentarze opinie