Reklama

Molko bije Muse

05/10/2013 13:00
Co komplementem nie jest, bo bije Bellamy"ego głównie w absolutnej muzycznej grafomanii.

Na zeszłoroczne "The 2nd Law" Muse wylało się wiadro pomyj. Całkiem zasłużenie, bo rzadko zdarza się, że zespół w podobny sposób traci formę, w podobny sposób zaczyna zjadać ogon własny (i kolegów), staje się stadionową wydmuszką. I o ile takim U2 – mając na względzie absolutnie genialne albumy w dyskografii – uchodzi to na sucho, to Muse już nie. Brianowi Molko i Placebo też nie ujdzie.

Nie rozumiałem specjalnie fenomenu Placebo. Ot, fajna kapela, coś im tam Bowie zaśpiewał, charakterystyczny frontman z prowokującą definicją seksualną i emploi, kilka naprawdę dobrych numerów. W porządku, ale powodu do szczególnego zachwytu nie widziałem. Tym razem widzę kilka powodów, ale nie do zachwytu, ale przeciwnie. Kapela, która ładnie bawiła się tradycją glam rocka z początków lat siedemdziesiątych dzisiaj bawi się tylko i wyłącznie swoim własnym dorobkiem przetwarzanym bez sensu, odrobiny kreatywności i w ogóle nie wiadomo po co. Mamy więc oklepywanie zupełnie tych samych schematów co zwykle, tylko – niestety – w piosenkach, które do przebojowości "Every Me and Every You", czy choćby "Special K" mają się jak wyrób czekoladopodobny do czekolady. Kiedy Molko wyśpiewuje: "Now I feel, I"ve lost my spark/No more glowing in the dark" – pomijając częstochowski rym – czujemy, że jest w tym jakaś smutna prawda.

I tu dochodzimy do kolejnej absolutnej bolączki "Loud Like Love" - tekstów. Nigdy tam Molko nie był Dylanem, Cohenem, czy Morrisonem (sami sobie wybierzcie – Jimem, abo Vanem). Głupoty wyśpiewywał i dawniej. Jednak to, co przygotował na "LLL" woła, krzyczy, drze się wręcz o pomstę do nieba. Stek bzdur, grafomańskich odjazdów, lansu na nie wiadomo co. Uszy więdną. Apogeum sięgamy gdzieś na poziomie singlowego "Too Many Friends", gdzie Brian wydala z siebie coś takiego: "My computer thinks I"m gay/I threw that piece of junk away". W dodatku zaraz serwuje – miejmy nadzieję – świadomie, muzyczny cytat z "Land of Confusion" Genesis.

Smutna prawda, że jeśli cokolwiek na "LLL" trzyma się kupy, to ostatkiem sił. Intelektualna pustynia, kreatywne nic. Zespół z dwudziestoletnim stażem winien się wstydzić takiego materiału i dwa razy przemyśleć, zanim go wyda. W obliczu słabości numerów wszystko, co było atutem Placebo przestaje cieszyć: charakterystyczny, zmanierowany wokal, granie seksualnością, jakaś przyrodzona grupie dezynwoltura.

Dawno, dawno temu, Molko w jakimś wywiadzie uzewnętrzniał się, że chciałby żeby jego kapela była kiedyś tak wielka, jak Echo & the Bunnymen. Sorry Brian. Nie będzie. E&tB nigdy nie spalmili się tak słabym longplayem.

Placebo
"Loud Like Love"
Universal
4/10

(Paweł Waliński)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do