
Kilka ostatnich dni i dwa ważne wydarzenia, praktycznie bez precedensu. Jedno wymierzone prosto w Polskę, drugie poniekąd. Ale obydwa wymagały stanowczej reakcji i w zasadzie mówienia jednym głosem. W Polsce nie jest to możliwe, bo znaczna część opozycji zachowuje się po prostu jak banda palantów, a nie jak mężowie stanu.
Jeśli teraz doszłoby do sytuacji, że dowolne państwa na świecie chciałyby dokonać rozbioru Polski, albo nawet zbrojnego odsunięcia obecnych władz od zarządzania krajem, część polskiej opozycji dołączyłaby od razu, albo po krótkim zastanowieniu. Gdzie? Do kogo? Oczywiście dołączyłaby do tych dowolnych państw, które chciałyby dokonać większej czy mniejszej, ale jednak agresji oraz gwałtu na Polsce i Polakach. Nienawiść do rządu i polityków partii rządzących przesłania zdolność racjonalnego myślenia. A co gorsza przesłania także potrzebę dbałości o miliony ludzi.
Nie, nie piszę tego na wyrost. Wyjaśnię jak ja to widzę. Pierwsza sytuacja, która obnażyła z całą mocą olewanie Polaków i państwa polskiego, to postanowienie TSUE, które nakazało zamknąć natychmiast kopalnię Turów. Znakomita część polityków opozycji w najlepszym wypadku oskarżała polski rząd za brak działań, w gorszym wypadku, po dociśnięciu przyznawała, że trzeba wykonać postanowienie TSUE, a w najgorszym wypadku twierdziła, że należy natychmiast wykonać postanowienie, albo cieszyła się wręcz, że TSUE wydało dowolny dokument przeciwko polskiemu rządowi.
Dlatego właśnie piszę, że opozycja to nic więcej niż banda palantów, która nie ma bladego pojęcia, co to znaczy zapewnić bezpieczeństwo i stabilność obywatelom swojego kraju. Pomijając już, że takie nagłe zamknięcie kopalni zmusiłoby Polskę do kupowania energii zza granicy i zapewne za dużo wyższą cenę, to przede wszystkim są tysiące ludzi, którzy z dnia na dzień straciliby zatrudnienie, a duża firma przestałaby działać. Przestój w tak ogromnym przedsiębiorstwie o znaczeniu strategicznym, oznaczałby jego zamknięcie w ciągu najbliższych trzech miesięcy, najdalej pół roku. Trzeba być ślepym i kompletnie pozbawionym zdolności analitycznego myślenia, żeby nie połączyć faktów z tym, co już od kilku lat uskutecznia przede wszystkim kilka państw unijnych w stosunku do Polski. Bo ta gospodarczo za mocno urosła.
Szlag mnie trafia, kiedy bezmyślnie przyjmuje się do wiadomości, a jeszcze bardziej szlag mnie trafia, kiedy przyklaskuje się głupim decyzjom dowolnym organom działającym na szkodę polskich obywateli, bo przy okazji można kopnąć rząd i polityków partii rządzących. To Polsce nakazuje się zamykanie kopalni i nie tylko Turów, kiedy sąsiednie Niemcy mają gdzieś to, o czym pouczają innych. W tej sprawie wszystkie opcje polityczne w Polsce powinny mówić jednym głosem, bo chodzi o bezpieczeństwo energetyczne milionów Polaków, a to nie jest czas na kopanie rządu. Nie wyobrażam sobie i nie znam nawet żadnego kraju, w którym politycy zachowywaliby się choćby podobnie w tego rodzaju sytuacji.
Tak samo, część opozycji w Polsce zachowała się jak banda palantów, w sytuacji zmuszenia przez białoruskie wojskowe samoloty do lądowania cywilnego samolotu Ryanair w Mińsku. Jest to sytuacja bez precedensu, w której cywilny samolot zostaje zmuszony do lądowania. Po to zresztą, aby wyprowadzić z niego kilku pasażerów. Teraz był to białoruski dziennikarz czy też bloger, którego ścigał białoruski reżim Łukaszenki. Ale następnym razem to może być samolot z jakimś Polakiem na pokładzie. Bo dlaczego nie? Skoro raz można było, to kolejny raz też by było można. Mężczyzna nie leciał do Mińska, ani nawet do Białorusi. Leciał z Grecji na Litwę.
Mało tego. Łukaszenka nie odważyłby się na takie działanie, gdyby nie miał pozwolenia i wsparcia swojego kolegi z Rosji. W mojej ocenie, to przede wszystkim Putin testował zachowanie unijnych polityków, którzy już wielokrotnie wcześniej pokazywali, że nie potrafią zrobić nic sensownego, kiedy akurat trzeba. To kolejna bariera, która wydawała się być nie do pokonania, ale została pokonana. I co? Unijni politycy, w tym komisarze, ograniczyli się do idiotycznych wpisów na Twitterze, w których nie ma ani słowa zapowiedzi jakichkolwiek sankcji. Mniejsza zresztą o Putina, bo nawet jak tak strasznie boją się Putina, to przynajmniej sankcje powinni zapowiedzieć wobec Białorusi. A tu nic, zero.
Co robią w tej sytuacji politycy z polskiej opozycji? Krytykują polski rząd, premiera i prezydenta. Tragedią dla nich jest, że głosu w sprawie nie zabrał Jarosław Kaczyński, który odpowiada za służby specjalne. Bo ci wszyscy tak komentujący uznali z jakiegoś powodu, że Jarosław Kaczyński który w hierarchii urzędowej stoi poniżej premiera i prezydenta, nie rozmawiał chyba ani z premierem rządu, ani z prezydentem. A co jeśli rozmawiał, po czym zostały wydane stosowne oświadczenia w tej sprawie? Bo zostały wydane. Mało tego, musiały być poprzedzone rozmowami i ustaleniami w gronie zarówno rządu, jak i kancelarii prezydenta. Ci wszyscy, którzy w takiej sytuacji krytykują polski rząd, zachowują się jak banda palantów. Bo w tej sytuacji, powinien z Polski płynąć tylko jeden głos, wzywający Unię Europejską do konkretnych działań i sankcji wobec przynajmniej Białorusi.
Niestety, część polskiej opozycji to chłopcy i dziewczynki w krótkich spodenkach, potrafiący patrzeć tylko i wyłącznie krótkowzrocznie, na swoje doraźne korzyści polityczne, a nie bezpieczeństwo Polaków. Krytykowanie polskiego rządu w takiej sytuacji to nie tylko brak odpowiedzialności, ale wręcz przyzwolenie na inne zatrzymania. Na przykład członków organizacji zajmujących się pomocą uchodźcom politycznym z Białorusi, albo zmuszania kolejnych samolotów cywilnych do lądowania pod groźbą ich zestrzelenia. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca nigdzie, a już na pewno nie u nas. Przecież Białoruś to najbliższy sąsiad, podobnie jak Rosja. Te państwa i ich przywódcy mają wystarczająco dużo szpiegów, aby wiedzieć, jak wygląda w Polsce reakcja na ich działania. Zresztą, nawet wcale nie muszą mieć żadnych szpiegów, bo banda palantów wypisuje swoje nieodpowiedzialne dyrdymały na Twitterze, które to wpisy można sobie tłumaczyć na dowolny język świata.
Owszem, można i trzeba się spierać, bo na tym polega polityka. Ale są sytuacje, w których trzeba mówić jednym głosem. Zwłaszcza w sprawach międzynarodowych, dotyczących bezpieczeństwa i ewentualnego zagrożenia. Bardzo żałuję, że w Polsce zamiast opozycji, która w takich przypadkach powinna wspierać rząd, kopie go jeszcze po kostkach. I nie chcę myśleć, jak będzie działać ta nieodpowiedzialna banda palantów, kiedy dojdzie do konfliktu zbrojnego i trzeba będzie wykonywać polecenia zarówno ministra obrony narodowej, ale przede wszystkim prezydenta RP jako najwyższego zwierzchnika sił zbrojnych. Mam nadzieję, że nie będzie mi dane o tym się nigdy przekonać. Boże chroń Polskę.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie