Reklama

Od zarządzających portalami społecznościowymi należy wymagać myślenia

06/02/2018 15:35

15 stycznia 2018 r. fanpage portalu informacyjnego Dzień Dobry Białystok został zablokowany przez administratorów Facebooka. Bo rzekomo naruszył jego standardy. Można powiedzieć, że ot - prywatna firma, więc jej kierownictwo może sobie swobodnie decydować o tym, kogo u siebie chce, a kto ma się wynosić. Tyle, że w przypadku tej międzynarodowej, globalnej społecznościówki nie jest to wcale tak oczywiste. Otóż Facebook działa w przestrzeni publicznej - skupia polityków, urzędy, poważane instytucje, organy państwowe, organizacje społeczne, celebrytów, biznesmenów, ludzi wpływowych. I media. W takim towarzystwie cenzurując bezmyślnie można bardzo łatwo manipulować, odcinając ludzi od rzetelnych informacji czy możliwości konfrontowania poglądów. To przy zasięgu tego portalu społecznościowego może mieć niebagatelne, niebezpieczne skutki - i polityczne, i społeczne. Jeśli demokracja, to do bólu. Jeśli standardy, to niech będą one mądre.

Prywatnemu wszystko wolno, byle w granicach prawa? Wielu powiedziałoby, że owszem. Tyle że Facebook już dawno zatarł granicę między prywatnym biznesem a działalnością na polu publicznym. To tutaj przed wyborami ścierają się różne opcje polityczne, wielkie koncerny lobbują na rzecz swoich interesów, setki tysięcy firm pozyskuje klientów, a miliony użytkowników może segregować doniesienia medialne i wybierać te najbardziej dla siebie odpowiednie. Odpowiedzialność społeczna za prowadzenie tak potężnej machiny powinna być więc tutaj na bardzo wysokim poziomie. A nie do końca tak jest.

Fanpage Dzień Dobry Białystok zniknął, ponieważ administratorzy Facebooka znaleźli zdjęcia z 2016 r., relacjonujące marsz Życia i Rodziny w Białymstoku. Na dwóch z nich znajdowali się członkowie Obozu Narodowo-Radykalnego z flagami i transparentem, na których widniały symbole falangi. Tym samym Facebook uznał te fotografie - zamieszczone w obszernej galerii - za niezgodne ze swoimi standardami. I to był powód usunięcia fanpage'a. Na marginesie warto dodać, że ów marsz był legalnym, zgłoszonym w urzędzie miasta wydarzeniem.

Ktoś może powiedzieć - dobrze, bo to promocja faszyzmu.

Że co?

Nie, to relacja z wydarzenia. A jeżeli ktoś uważa inaczej, to wspomnijmy, że gdy 16 kwietnia 2016 r. ulicami Białegostoku przeszedł ogólnopolski marsz ONR, mówiły o nim wszystkie lokalne i sporo ogólnopolskich mediów. Dominował temat kontrowersji, ale... No właśnie - gazety, portale czy telewizje nie zamazywały flag z falangami w swoich relacjach. A te następnie były linkowane. Gdzie? Na fanpage'ach ów mediów na Facebooku. I co? I nic.

To samo przy okazji marszu Żołnierzy Wyklętych w Hajnówce. Media zamieszczały linki do swoich publikacji na Facebooku, udostępniały galerie, wokół których narastały dyskusje. Bo od tego są media. Są też od tego, by przedstawiać treści, które czytelnicy mogą wybierać i mają prawo je oceniać.

Od tego są dziennikarze, żeby relacjonować wydarzenia. Fakt, że nie zawsze robią to obiektywnie, ale dopóki mamy wolność mediów i jeśli te działają legalnie, są zarejestrowane w sądach - należy umożliwić im funkcjonowanie. Facebook, który już dawno stał się globalnym graczem na rynku mediów społecznościowych, zrzeszającym miliony fanów na całym świecie, powinien to rozumieć. Portal, który szczyci się standardami demokratycznymi, powinien dostrzegać, że odgrywa znaczącą rolę w kreowaniu rzeczywistości. I te zasady demokratyczne pielęgnować. Użytkownicy mają prawo tego wymagać, bez względu na to, jaki światopogląd prezentują. Owszem, należy zgodzić się przy tym, że postawy promujące systemy totalitarne, pedofilię czy pornografię powinny być piętnowane. Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości.

Ale w tym wszystkim warto uruchomić myślenie i zanim podejmie się jakiekolwiek kroki, zastanowić się - co faktycznie jest upowszechnianiem rasizmu czy nawoływaniem do przemocy, a co rzetelnym informowaniem o publicznym wydarzeniu. Niestety wydawcy mediów nie mają zbyt wielkiego pola manewru w konfrontacji z Facebookiem. Jest blokada i koniec! Jak inaczej to nazwać niż cenzurą? Ba, żeby jeszcze istniała możliwość na korespondencję albo wyjaśnienie. Tak, żeby można było się dogadać. A gdzie tam. Przykład: równocześnie z blokadą fanpage'a DDB zablokowany został na 24 godziny prywatny profil jednego z naszych dziennikarzy, za publikację "treści niezgodne ze standardami społeczności". Za co dokładnie? Nie wiadomo. Wiadomo, że widnieje jako redaktor fanpage'a. Naczelna z kolei otrzymała "bana" na tydzień. Gdzie tu ostrzeżenia, sugestie, że dane treści mogą administratorom Facebooka nie pasować i szansa na decyzję, co z nimi zrobić? Otóż nigdzie!

Fanpage Dzień Dobry Białystok prawdopodobnie został zablokowany z powodu dużej liczby zgłoszeń użytkowników. Część z nich pewnie na co dzień jawi się jako bojownicy o demokrację - jeśli ktoś myśli inaczej, to wypada pogratulować mu samodzielności w wyciąganiu wniosków.

DDB powrócił na najpopularniejszy portal społecznościowy w Polsce i na świecie, o co jednak trzeba było zawalczyć. Administratorzy, choć bez słowa wyjaśnienia, zreflektowali się.

Facebook powszechnie znany jest jako portal, którego szefostwu blisko do światopoglądu lewicowo-liberalnego, ale działanie polskiego kierownictwa jest coraz bardziej kuriozalne. Owszem, część redakcji DDB otwarcie mówi o sobie jako dziennikarzach prawicowych, ale nie wszyscy. Tym nasza redakcja różni się od setek innych, że nie boi się pisać o rzeczach niepopularnych i podejmować tematy trudne. W zespole nie wszyscy zgadzają się ze sobą, nie wszyscy w felietonach (uwaga: felieton wyraża osobisty punkt widzenia autora i nie jest utworem obiektywnym) idą w tym samym kierunku. Bo właśnie nasza redakcja funkcjonuje w sposób demokratyczny. Takie są fakty.

Tego wypada też życzyć naszym Czytelnikom. Otwartych umysłów i szacunku do odmiennych stanowisk. Tego samego należy też życzyć administratorom Facebooka - najpierw myślenie, potem działanie.

(Piotr Walczak)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do