Reklama

Okiem hejtera, odc. 32: do przodu Pols-ko-o-o!

05/12/2013 18:00
...śpiewał pierwszy latino lawer polskiej opery, Marek Torzewski. Człowiek, który wygląda jak importowana z NRD podróbka Tomasa Andersa z Modern Talking. Śpiewał. I takie to było śpiewanie, jaki i poziom merytoryczny tej Polski, co to miała iść do przodu.

I nie chodzi tu o fakt, że oto jesteśmy w piłkarskich rankingach za Trynidadem i Tobago, a niedługo prześcigną nas Wyspy Owcze, czy inny Madagaskar. Idzie o futbol w ogóle. I to, jak u nas, ale i w reszcie świata, się do owego podchodzi. Denerwuje mnie to niesamowicie.

Jakiś czas temu pisałem o tym, że miejsce urodzenia równie jest przypadkowe, co data. Więc podpisywać się pod narodową drużynę, to jakiś absurd. Nasi? W jakim sensie? Ja ich wybierałem? Ja ich trenowałem? Z mojej oni krwi? Druga sprawa, że nie widzę sensu w podpisywaniu się pod kilkunastu (dwudziestu-kilku) facetów, którzy od małego, miast się uczyć i do czegoś dojść, coś sobą reprezentować, tytłali się na podwórku w pyle i syfie i kopali szmatę. Że traktuje się ich poważniej, niż – dajmy na to – gówniarzy, którzy dobrze tną w "Counterstrike"a", czy "Starcrafta", to rzecz akurat zupełnie uznaniowa. Właściwie to nawet z korzyścią dla tych od gier komputerowych, bo potrafią przynajmniej komputer włączyć, zbindować komendę pod klawisz. I czytać umieją – nieraz w obcym języku - co w przypadku futbolistów nie takie oczywiste, sądząc po świadomości gramatycznej wynikającej z telewizyjnych wypowiedzi w przerwach meczów.

Powiecie: może być piłkarz i debilem, byle by bramki strzelał. Fakt. Tyle, że z tym też nie za dobrze u nas. Bo skoro jedynym moim obowiązkiem jest – za przeproszeniem – za*ierdalać za szmatą, to powinienem to robić dobrze. Czyli trzymać się kondycyjnie przez dziewięćdziesiątminut, albo więcej. W końcu to praca. Co gdyby lekarz wysiadał fizycznie albo intelektualnie pod koniec operacji? Albo gdyby architekt pod koniec tworzenia projektu olał ścianę nośną? A futbolista może pod koniec meczu słaniać się na nogach. Kto mu zabroni?

No i celebryctwo... Koleś, którego jedyną zaletą jest, że szmatę lepiej od przeciętnej kopie, staje się bożyszczem tłumów. Jak to o tych tłumach świadczy? Jak świadczy o nich fakt, że emocjonują się tym, że szmata leci to tu, to tam? Jakie to ma znaczenie? Ale wieś się bawi (wieś w sensie: wiocha – nie dissuję pochodzenia wiejskiego), wieś krzyczy. Patriotyczne banery przynosi, na konserwatyzm się powołuje. A śpiewa piosenki na melodię "Kalinki", albo "Go West" Pet Shop Boys – zespołu wszak od zawsze będącego symbolem kultury queer. Życie. Jak się nie wie, nie rozumie, to brnie się w przypał.

Akcja masowego ogłupiania mierzwy i sugerowania, że oto futbol ma jakiekolwiek znaczenie jest dobrze zaplanowana przez bonzów, którzy koszą na niej sporą kapuchę. Przekonać bandę niepełnosprytnych, że oto dwudziestu dwóch facetów, kopiąc szmatę, na trawie realizuje jakieś historyczne polityczne warianty jest – jak się okazuje wyjątkowo łatwe. Owczy pęd. Barwy klubowe zastąpiły plemienne. Różnica jednak mała. Gdzie jeden jaskiniowiec nosił takie koraliki, a drugi inne, tam dziś jeden nosi taki, czy inny szalik. Mentalność ta sama. Aż dziw bierze, że jeden z drugim nie nabiera chodząc piasku w rękawiczki. Albo, że potrafi chodzić jednocześnie się nie śliniąc.

Należy wspierać sport, bo sport to zdrowie. Tak. Poruszać się jest zdowo. Tyle, że siedzenie na kanapie i wciąganie chipsów oraz piwa, to ruch raczej ograniczony. Do jednego układu. Ruchów ręką.

Ale kto wie... może gdyby pospólstwo nie miało igrzysk, wyszłoby na ulicę i zorganizowało zamieszki? Choć z drugiej strony, zamieszki i tak są. Przed meczami, w trakcie i po. W pociągach. Do tego stopnia, że policja, mając związane ustawą ręce i nie mogąc chamstwa zdyscyplinować bronią gładkolufową, wysyła list do PZPN-u.

Ale spoko, cieszcie się z lokalnego klubu w esktraklasie, świętujcie sukcesy na koniec sezonu. Wspierajcie drużynę. Udawajcie, że owa nie ma związku z lokalną przestępczością. Że kibole są fajni. Żołnierze wyklęci naszych czasów. Żeby nie słyszeć i nie widzieć zła oraz nic przeciw owemu nie mówić, trzeba było trzech małp. Człowiek wystarczy jeden.



(Paweł Waliński)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do