Chcecie się Państwo dowiedzieć, co działo się pierwszego dnia tej tak bardzo reklamowanej i "ważnej" imprezy? No to się nie dowiecie! Bo nie działo się tam nic, co warte byłoby uwagi dziennikarza, białostoczan i każdego innego, kto nie był zaproszonym oficjelem. Do tego chaos organizacyjny potrafił porazić. Nie tylko przedstawicieli naszej redakcji.
Zacznijmy od tego, że nie spodziewałem się fajerwerków. Zakładałem, niesiony doświadczeniem roku ubiegłego, że od gadających głów niewiele się dowiem. A dowiedzieć się chciałem. Nie jako reporter, a uczestnik prelekcji. Czego? A no na przykład o nowej perspektywie finansowej UE, przyszłości współpracy ze Wschodem, pozyskiwaniu środków unijnych. To tak w skrócie, bo oczywiście niemożliwe byłoby uczestniczenie we wszystkich, zaplanowanych na 24 września, wykładach. Paneli dyskusyjnych było bowiem kilkanaście. Pałętałem się więc między salami, podsłuchiwałem rozmowy, dyskutowałem ze znajomymi.
Zaczęło się od identyfikatora przy wejściu. Mówię miłej pani, że akredytowałem się w biurze prasowym kongresu kilka dni temu. Nazwiska jednak w bazie nie ma. Co ciekawe, ta sama pani przypomina sobie, że wpisywała mnie do systemu. Ale ponoć system w którymś momencie wysiadł. No to szybka rejestracja na miejscu i dumnie zakładam na szyję identyfikator napisany odręcznie. Potem okazuje się, że bałagan był od rana. Spotykam kilka osób, wśród nich dziennikarzy, którzy mieli tak samo. Dostajesz maila z potwierdzeniem akredytacji, ale na liście cię nie ma. Norma.
Dostaję do ręki wydrukowany program. Organizatorzy przez rok niczego się nie nauczyli. Podobnie jak w 2014 czytelność pozostawia wiele do życzenia, ale to małe piwo. Ciekawsze są gwiazdki przy nazwiskach niektórych uczestników tak zwanych dyskusji. Dowiaduję się, że to osoby, których udział nie został wyjaśniony w dniu oddania programu do druku. Czyli mieli być, czy nie mieli? A może tylko założono, że będą i wpisano tak na wszelki wypadek.
W programie napisano nazwy sal, w których miały odbywać się wykłady, dyskusje, prelekcje, czy jak je tam zwał. I tu zaczęły się schody. Kto nie zna na wylot rozkładu Opery i Filharmonii Podlaskiej (a zakładam że większość przyjezdnych nie zna), z trafieniem miał nie lada problem. Oznaczenia i kierunkowskazy - mizerne. Żeby nie powiedzieć bardziej dosadnie. Sala taka i taka - gdzie? W prawo. Dalej błądź już sam. Metodą prób i błędów dojdziesz. Bo albo trzeba wejść wyżej, albo zejść. Jak nie tu, to na pewno tam. Ja sobie radziłem, ale ci co zrobili kilka setek kilometrów już się wkurzali.
Wykłady. Nie będę przytaczał konkretnego tytułu, bo nie mam w tym żadnego celu, ale - w ciągu półtorej godziny trwania moderator przysypia. Przynajmniej wygląda, jakby drzemał. Budzi się tylko, gdy głos ma oddać kolejnemu uczestnikowi. Dyskusje? Zapomnijcie! Jak od biedy ktoś czyjąś wypowiedź zaczął komentować, to ciekawie było tylko w ciągu tych pięciu minut.
I teraz podkreślam - nie jest to tylko moja opinia. Rozmawiam przy kawie ze znajomym, starym, rasowym dziennikarzem.
- Coś ciekawego? - pytam.
- Przemęczony jesteś? Specjalnie poszedłem na "Nową perspektywę finansową UE". I o perspektywie nic się nie dowiedziałem. Było o tym, co już było i dołkach na polu golfowym. Trochę konkretniej było, jak dyskutować zaczął Żwyno, ale to przez chwilę - słyszę w odpowiedzi.
Podchodzi do nas jeden z przedsiębiorców i komentuje: - W internecie plan tego kongresu był inny, na tej kartce zupełnie co innego, nie wiem o co chodzi. Przerwy spodziewałem się koło 15, a tu już o 14 wszystko pozamiatane. Na rosół się zdążyłem załapać.
Myślę sobie, że pewnie nie doczytał, ale skoro jeden się pogubił, to pewnie nie jest przypadkiem odosobnionym. Swoją drogą na rosół, w miarę smaczny, załapałem się i ja. Pewnie byłby lepszy gorący. Ale rozumiem, że skoro już raz się postawiło garnek z wrzątkiem, to potem ma stać i stygnąć. Był ciepły, choć to i tak słowo na wyrost.
Ludzie, czy zadbanie o wizerunek, szczególnie wśród tak dużej liczby uczestników nie tylko z Polski, jakim byłyby - nazwijmy je podgrzewaczami - to aż taki wysiłek?! O takich szczegółach to nawet białostoccy dealerzy samochodowi pamiętają przy imprezach dla kilkudziesięciu osób!
Umówiony jestem z szefem Izby Celnej w Białymstoku, więc podchodzę pod jedną z sal. Po drodze słyszę rozmowę dwóch bizneswoman: - Ty, jestem tu od rana. Pełno na tych dyskusjach ludzi z różnych ministerstw, którzy pieprzą w kółko o tym, co zostało zrealizowane i co słyszałam już i rok temu.
Kolejne zawiedzione, zniesmaczone.
Pewnie zadowoleni byli politycy, bo tych z Białegostoku trochę naliczyłem. Od radnych, poprzez kandydatów do Sejmu, na ludziach z urzędu marszałkowskiego i prezydencie Białegostoku kończąc. Oni musieli tu być. Musieli się pokazać. Nie mam zamiaru odbierać im tego prawa. Większość z nich zawsze powie, że taka impreza jest ważna, potrzebna. Że to prestiż dla miasta i regionu. OK.
Na koniec opinia mojej koleżanki, początkującej dziennikarki: - Jedna wielka stołówka, z żarciem, kawą, herbatą, ciastem. Nie wiem, co napisać o tym wydarzeniu...
Kilka dni temu jeden z wydawców białostockich mediów przy obiedzie zastanawiał się z kolei, czy relację zobaczymy w głównych programach informacyjnych telewizji. Pewnie zobaczymy, bo w Białymstoku jakieś tam oddziały są...
Dopisane wieczorem...
Dwoma akcentami dzień pierwszy II Wschodniego Kongresu Gospodarczego się obronił. Najpierw konkursem Top Pracodawcy Polski Wschodniej 2015. Nagrody z naszego regionu otrzymały dwie firmy: Mlekovita z Wysokiego Mazowieckiego i AC z Białegostoku. Uważam, że promowanie podlaskich przedsiębiorców zawsze powinno leżeć w naszym interesie. W końcu to oni dają pracę i to oni mają największy wpływ na rozwój lokalnej gospodarki. Nie politycy. Przedsiębiorcy. Konkurs Top Inwestycje Komunalne pomijam, choć warto wspomnieć, że białostocki stadion znalazł się w gronie wyróżnionych.
Akcent na plus numer dwa to bankiet. W przeciwieństwie do lunchu i zaserwowanego nań rosołu, catering wieczorny był przyzwoity. Zarówno wśród dań gorących, które faktycznie były gorące, jak i przystawek można było znaleźć coś smacznego. Wódki nie zauważyłem. Dziękuję organizatorom za kolację.
Komentarze opinie