Nienawidzę sylwestra. Wstydzę się tego bardzo. Wszystko dookoła – prasa, radio, TV, Fejsbuk – każe mi się świetnie bawić. A ja nie chcę. Na złość mamusi sobie nóżki odmrożę!
Zawsze jest coś nie tak. A to grypa dopada, a to choroba zawodowa, czyli łokieć tenisisty i kolano kinomana od pracy przy komputerze. A to kobiece sprawy życie uprzykrzają. A to rodzina zadzwoni i zdenerwuje. Śniegu nie ma – źle. Śnieg jest – źle, bo zimno. I pić alkohol każą litrami. Skakać w rytm muzyki takiej, żeby się wszystkim podobało, a Tobie jak najmniej. Jak tu skakać, jak człowiek cały dzień jak kuchta stoi przy garach i jedyne, o czym marzy, to wskoczyć pod ciepły kocyk z gorącą herbatką i kotem na kolanach [Bacz, by nie oparzyć podduszonego kocem kota - przyp. red.]?
Były owszem i inne sylwestry. Na przykład wyjazdowe. Pamiętajcie moi drodzy – NIGDY, przenigdy, nie wyjeżdżajcie wcześniej na imprezę sylwestrową w dużym gronie. Po przybyciu na miejsce sylwester idzie na żywioł i zaczyna się od razu, a ten właściwy sylwester następnego dnia czerstwy jakiś i smętny. Panowie wbici w garnitury piją dużo wody i tańczyć nie chcą, skubani. Się nie odzywają. I paniom jakoś tak w tym makijażu niewiele pomaga na urodę wczorajszą…
Jazda na miejsce imprezy sylwestrowej może dostarczyć też innych atrakcji. Polecam pociąg Warszawa-Zakopane. Na dworcu Warszawa Wschodnia pierwszy raz w życiu byłam świadkiem, jak rośli mężczyźni wskakiwali jak w filmach – podczas biegu pociągu. Robili to w celu zajęcia przedziału, ryzykując obcięciem nóg. A nasza ekipa jak paniska wejściem dla personelu – ze świstkiem „KOLONIA” wkroczyliśmy do pociągu.
Kiedyś organizowany był sylwester na ulicy Suraskiej. Co tam się działo! To były dopiero początki naszego doświadczenia białostockiego w imprezach masowych. W ruch szły – jak to przy zabawie szampańskiej – butelki po szampanach rzucane w tłum na oślep. Wszędzie butelki, buteleczki, kartoniki, serpentynki. Jednym słowem – impreza w Kanie Galilejskiej po podlasku.
Nasz przyjaciel Rosjanin, przybyły akurat z Petersburga, miasta 5-milionowego, nie zdziwił się zbytnio. „A kogoś zabili?” – zapytał z troską. „Jeszcze nie” – odparliśmy zgodnie z prawdą. „Eee, to słaba impreza. U nas jak jest sylwester, to w tłum kałachami strzelają!”.
Czego Państwu na imprezie noworocznej oczywiście nie życzę…
Komentarze opinie