Reklama

Podlaska baba, odc. 7: koszmar przedświątecznych zakupów

17/12/2013 18:00
Popatrzyłam w kalendarz. O matko, znowu! Koszmar minionego lata, czyli zbliża się… Dzień, w którym trzeba zrealizować świąteczne bony (o dzięki Ci, Pracodawco, za dar ten, który w koszty Twojej firmy wrzucić możesz, a nam owieczkom prostym radość z tego ogromna, i wdzięczni Tobie płaczemy rzewnie, że ludzkim głosem raz tylko w roku gadasz!). Tak. Koszmar jak przed wizytą u dentysty bądź ginekologa (w zależności od płci i stopnia strachu). I tak trzeba to załatwić. A im szybciej – tym lepiej…
Najpierw podróż do sklepu. Męka. Mokro, ślisko i do domu daleko. Wszędzie wyskakują znienacka emeryci z obłędem w oczach, bo zaczęły się świąteczne promocje i trzeba zdążyć po karpia, co ledwo dycha w liczbie stu sztuk na wanienkę dziecięcą. Mamusie ciągną dzieci za włosy do supermarketu, dzieci drą się, że chcą bułkę z kotletem, bo dostaną plastikową zabawkę gratis. Mężowie najpierw krążą po całym parkingu wielkości stadionu narodowego, bo przecież trzeba znaleźć NAJLEPSZE miejsce, które i tak okazuje się odległe od wejścia jak stąd do Krynek. Potem kokoszą się między innymi autami z innymi mężami, bo przecież samochód musi być IDEALNIE co do milimetra prosto i wzdłuż pasów parkingowych. W końcu można wysiąść, powoli narasta w nas panika, że trzeba TAM wejść. Jest jeszcze w miarę spokojnie. Tylko przejść bramkę i nie musieć pakować torby do worka foliowego w asyście ochroniarza. Wchodzimy.

Atmosfera narasta powoli jak tsunami na oceanie. Jeszcze mamy rezerwuary cierpliwości. Pierwszy cios w żebra koszykiem jakoś przełykamy. Nadepnięcie na stopę szpileczką pani w futrze też jakoś nie robi na nas wrażenia. Znosimy plączące się dzieci i kłócące się starsze małżeństwa ze spokojem. Ale do czasu…

Uważam, że tak jak w wielu sklepach urządzone są kąciki dla dzieci – tak takowe kąciki powinny być dla mężów bądź żon. Podchodzimy do recepcji, odbieramy numerek i zostawiamy męża/żonę w przytulnym pokoiku wyłożonym styropianem oraz posiadającym basenik z piłeczkami. Dla mężów leci z telebimów piłka nożna, ewentualnie „Top Gear”, dla żon zaś „M jak miłość” lub „Perfekcyjna pani domu”. Pani przedszkolanka rozdaje zimne napoje, bawi rozmową oraz prowadzi do toalety [dorosłych też? - red.]. My zaś, zrelaksowani, spokojnie mkniemy wózeczkiem sklepowym między regałami. I nie musimy się denerwować, że druga połowa na pytanie: „Jaki prezent dla babci?”, zamiast udzielić konkretnej odpowiedzi nerwowo zerka i zastanawia się, czy hostessa od kostek rosołowych nosi figi, majtki typu hipster, czy szpringi…

Ech, pomarzyć ludzka rzecz… W końcu niektóre zwierzęta i teściowe też raz w roku ludzkim głosem się odzywają, to może Mikołaj w tym roku przechowalnię żon/mężów gdzieś urządzi?

P.S. Zaprawdę powiadam Wam – patrzcie uważnie na paragony, albowiem cena z półeczki zupełnie inna, przy kasie okazuje się niespodziewanie...

(Renata Siewko)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do