Reklama

Zaczynamy tydzień: Praca jest, tylko chętnych brakuje

15/07/2013 08:00
Dzień dobry. Ja w sprawie ogłoszenia, bo ponoć szukacie pracownika. – Tak najczęściej zaczynają się rozmowy telefoniczne w sprawie pracy. I wszystko byłoby zapewne super gdyby nie… no właśnie. 

Kto jeszcze nie miał okazji rekrutować pracownika, ten nie wie, ileż zabawy i  rozrywki  potrafią przysporzyć ci, którzy przychodzą na rozmowy kwalifikacyjne. Najlepsze jest to, że część z tych ludzi naprawdę się stara. Ale tu tkwi sedno problemu. Stara się wypaść jak najlepiej, czy może stara się tej pracy nie podjąć?

Zacznijmy od początku. Kilkanaście pierwszych osób, które się zgłosiły, nie miały pojęcia gdzie przyszły i po co. Wysłały swoje cefałki i listy motywacyjne w kilkaset miejsc. A w listach, jak to w listach, jacy to oni będą wspaniali, jacy pracowici i dyspozycyjni. No i oczywiście – będą dbać o dobro firmy, w jakiej przyjdzie im pracować. Ale na pytanie, czy słyszał Pan/Pani o nas? Zapada albo głucha cisza, która za chwilę przerywana jest zmyślnym kłamstewkiem, albo od razu pada odpowiedź – Nie, nigdy, jestem tu pierwszy raz. A czym się zajmujecie?

Jak można dalej prowadzić konwersację? Udawać, że to nie problem, że człowiek przychodzi pogadać o zatrudnieniu i nawet nie wie do jakiej firmy? Ale ja jestem twarda i ciągnę temat dalej. – Proszę to jest nasza strona www, a tak wyglądają rzeczy, które robimy? Może jednak Pan/Pani gdzieś się z tym spotkał/a? – No może! Ale nie pamiętam. I co mam myśleć? Ale dalej nie daję za wygraną. Opisuję stanowisko, które aż błaga o zatrudnienie, mówię o obowiązkach… Oj, to tak? Szkoda, bo mi się wydawało, że potrzebny wam kierowca. Z mojego punktu widzenia wygląda to tak, że jeśli potrzebowalibyśmy kierowcy, to takie dalibyśmy ogłoszenie. Ale poszukujemy zupełnie kogoś innego.

Następnym razem dzwonię sama do osób, które przysłały CV starając się o pracę. Umawiam dokładnie każdego co pół godziny. Większości bezrobotnych, poszukujących pracy, godziny poranne w ogóle nie odpowiadają. A bo trzeba rano wstać, a to muszę najpierw coś załatwić na mieście i nie wiem, czy zdążę. A jeszcze inni po prostu mówią, że proszę o telefon za kilka dni. Kiedy już wszyscy są poumawiani, to co się dzieje? Oczywiście nie przychodzą na umówione godziny. Niektórzy w ogóle nie przychodzą. Nawet nie raczą poinformować telefonicznie, że  ten czy inny nie będzie obecny. A przecież w tym czasie mogłabym poszukać jeszcze kogoś, komu faktycznie zależy. Z mojego punktu widzenia mało komu zależy. Większość osób, które dziś szukają pracy to osoby, które jednak poszukują bardziej płacy niż pracy. Najlepiej, żeby dobrze płacili za nic nie robienie lub robienie tego, co komu pasuje, a już na pewno nie tego, co firma chciałaby, żeby ów pracownik robił.

I kwiatki na koniec. I jak widzi Pan/Pani siebie w takiej roli? – Ogólnie tak, ale nie teraz. Może po wakacjach. W sumie, czemu nie, ale odezwę się. Oczywiście! I już nigdy potem nie odbiera telefonu. Widzę się, ale nie za takie pieniądze i nie w tych obowiązkach. Jest ok, ale szukam czegoś innego.

Jeden kandydat rozwalił mnie na łopatki odpowiadając na zadane powyżej przeze mnie pytanie, bo stwierdził, że nie lubi komunistów, kapitalistów też zresztą nie i generalnie system pośredni byłby najbardziej git. Nie wiem jak to dopiąć do pytania, czy widział się w roli pracownika, którego szukamy. Ale im więcej takich rozmów przeprowadzam tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ludzie pracować nie chcą. I w tym miejscu zaprawdę nie wiem jak to się ma do 14% bezrobocia.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do