Reklama

Przechadzki ekstremalne

21/04/2014 11:09
 

Nadeszła wiosna, czas wybrać się na trekking (zwany niegdyś spacerem). Odkąd odkryto oddychające skarpety, bezwonne majtki i plastikowy łyżkonóż, uprawianie sportów ekstremalnych jest dużo prostsze niż dawniej. Ja zaliczyłem już tej wiosny ekstremalny, nocny trekking do całodobowego. Dokonałem tego zupełnie pozbawiony GPS-u, Endomondo, wodoszczelnego softshella, a nawet trzeźwości. I nie dość, że doszedłem do wspomnianego sklepu, to również do następujących lirycznych wniosków:

Sześciu odważnych surwiwali
dopadła raz ochota,
że może by strawersowali
na wskroś biebrzańskie błota.

Wszak wszyscy mieli werwy sporo,
niektórzy nawet kaski.
A jeden nawet spodnie moro
z rozporkiem na zatrzaski.

Więc wzięli grzałkę, laptop (taki
mały-pięć i pół cala),
scyzoryk z korkociągiem, raki
i przewodniki Pascala.

Obóz w warunkach ekstremalnych:
ot, pole namiotowe,
wspólna łazienka, wygód żadnych;
dziesięć złotych za dobę!

By zmusić serca swe do lęku,
adrenalinę do skoku
poszli nie w sześciu ale w pięciu,
bez nakryć głowy, po zmroku.

Wciąż gubił się wśród trzciny szlak
i groźnie szumiał tatarak,
żab rechot, ciemność, dziwnie tak -
postanowili iść w parach.

Lecz trzęsawisko wrzało wciąż...
I słychać było ludzkie głosy.
Z bagien parował dziwny swąd...
coś jakby …. papierosy.

To chłopcy z nieodległych siół
wracali skrótem z dyskoteki.
Tak się spotkali w drogi pół
miejscowi i pogromcy rzeki.

Kto wie czy Everest, Mont Blanc
lub innych szczytów tyle,
nie zdobył pierwszy, z głupia frant
skądś wracający tubylec?

(Krzysztof Szubzda)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do