Reklama

Rozważania podczas pielenia

18/05/2015 08:14


Skończył się kwiecień, sterta opakowań z nasionami różnych warzyw piętrzy się na tarasowym stole, a czasu żeby skopać ogródek jak nie było tak nie ma. Ale ponieważ ostatnie dni przyniosły w końcu kilka ciepłych wieczorów, zmobilizowałem się, przebrałem w odpowiedni strój i wziąłem się do roboty.

Jak wiadomo praca fizyczna sprzyja refleksjom. Strumień świadomości popłynął wartko, zahaczył o kilka mniej lub bardziej błahych tematów i w końcu wpadł w koryto spraw miejskich. Przypomniało mi się mianowicie spotkanie, które miało miejsce na Wydziale Architektury Politechniki Białostockiej prawie półtora roku temu – 21 listopada 2013 roku. Pojawili się na nim Białostoczanie, którzy zrobili karierę opuszczając Białystok: Szymon Hołownia, Tomasz Bagiński, Grzegorz Należyty, Jarosław Mojsiejuk i Bogdan Sawicki. Nie był to chyba najszczęśliwszy wybór gości. Pomimo zapewnień jak ważne jest dla nich nasze miasto, trudno było oprzeć się wrażeniu, że szansę na osiągnięcie sukcesu dał im dopiero wyjazd z Białegostoku. Sala była pełna – mieszkańcy dopisali przybywając tłumnie, mieliśmy też szansę obejrzeć jakieś prezentacje dotyczące sukcesów władz miasta. Muszę przyznać, że szedłem tam z pewnymi nadziejami na faktyczny zwrot w stronę współudziału mieszkańców w kształtowaniu swojej przestrzeni życia. Takie zresztą było założenie organizatorów. Hasło przewodnie spotkania brzmiało: "Twój Białystok 2020". Pan prezydent postanowił zapytać mieszkańców jak widzą przyszłość swojego miasta.

Ale podczas gdy show trwał, świetni konferansjerzy zabawiali zebranych, gwiazdy zgromadzone na scenie snuły swoje opowieści, a mieszkańcy jeden przez drugiego usiłowali uzyskać prawo zabrania głosu, stawało się coraz bardziej jasne, że nikt ze zgromadzonych nie ma wizji przyszłości Białegostoku. Padały slogany o wielokulturowości, zielonych płucach i mieście studentów. Slogany stare, wyświechtane i pozbawione znaczenia. O jakiej wielokulturowości mowa? O wyznawcach prawosławia? To ta sama kultura. Fakt, że jedni ludzie wchodzą w niedzielę do kościoła, a drudzy do cerkwi (albo i nie wchodzą bo idą na spacer do parku, na zakupy lub zostają w domu) nie sprawia, że są przedstawicielami różnych kultur. O garstce Tatarów? Przypuszczam, że Chińczyków w Warszawie jest wielokrotnie więcej niż Tatarów w Białymstoku. O kilku czy kilkunastu Żydach? Jeśli chodzi o zielone płuca Polski, to niedawno ukazało się kilka statystyk obrazujących pozycję naszego miasta w rankingach zanieczyszczenia powietrza, powierzchni terenów zielonych na 1 mieszkańca itp. Nie będę tu przytaczał szczegółów, bo ostatnio przewinęły się przez białostockie media ale daleko nam do czołówki. Nie mamy czym się pochwalić, a urzędnicy wpadają na kolejne fantastyczne pomysły jak np. likwidacja Rezerwatu Zwierzyniec. Jeśli zaś chodzi o studentów to fakt, mamy ich kilkadziesiąt tysięcy; ale czy stanowi to jakąkolwiek kartę przetargową w przyciąganiu inwestorów? Każde z dużych polskich miast ma tę samą kartę. Gdyby ktoś potrafił umiejętnie nią zagrać...

Wracając do spotkania. Przedstawiciele władz wysłuchali głosów byłych i obecnych mieszkańców, ogłosili z dumą otwarcie platformy konsultacji społecznych, czyli strony www.twojbialystok 2020.pl i powiązanych z nią profili na portalach społecznościowych i wszyscy rozeszli się do domów. Wkrótce w/w platforma okazała się kompromitacją urzędu i marnotrawstwem publicznych pieniędzy. Kto jest ciekaw niech sprawdzi co się wyświetla po wpisaniu adresu w wyszukiwarkę lub odnajdzie odpowiedni profil na Facebooku. Szkoda gadać!

Ale ja nie o tym. Dużo by można narzekać, krytykować prezydenta i jego ekipę przyłączając się do licznego chóru dziennikarzy, działaczy społecznych, blogerów i komentatorów przeróżnych forów. Wyraźnie widać, że czas zachwytów nad każdą nową ulicą czy galerią handlową już minął. Część spośród nas zaczęła dostrzegać koniec strumienia pieniędzy z UE i zastanawiać się co będzie kiedy ten strumień wyschnie. To wszystko bardzo pięknie. Miasto prze do przodu z inwestycjami w infrastrukturę, społecznicy patrzą miastu na ręce i krytykują na potęgę wszystko co im się nie podoba, nagłaśniają wycinki drzew, burzenie zabytków i nadmierne sprzyjanie deweloperom. A ja nadal nie widzę cienia pomysłu na miasto w 2020 roku. A w zasadzie w 2050, bo ta pierwsza data szybko się zbliża i wielkich zmian nie należy się spodziewać. Jedyna jasna wizja to wizja wspomnianych deweloperów – oni chcą zarobić, a zarobią jeśli na jak najmniejszej powierzchni zbudują jak najwięcej mieszkań. Od oficjalnej strategii rozwoju miasta poczynając, a na "hejtach" na forach i profilach portali społecznościowych kończąc, nie widać pomysłu jaki powinien być Białystok za kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Ma być zielony, młody i wielokulturowy? No to postawmy na to! Zmieńmy bilans wycinek drzew (odsyłam do kolejnych danych statystycznych – znacznie więcej się w Białymstoku wycina niż sadzi), twórzmy nowe rezerwaty zamiast niszczyć istniejące, dbajmy o te 2 które już są. Poszerzmy strefy ochronne rzek, ograniczmy dopuszczalną wysokość zabudowy do kilku kondygnacji, przeznaczajmy tereny poprzemysłowe pod nowe parki i zieleńce a nie pod zabudowę. Może takie działania sprawią, że za tych kilkanaście lat marka Białegostoku jako miasta czystego i zielonego nabierze wartości. Chcemy żeby studenci zostawali w mieście, zakładali tu firmy, pobierali się i rodzili dzieci? To stwórzmy dla nich możliwości, dajmy mieszkania komunalne, zwolnijmy z podatków przez pierwsze 5 lat, stwórzmy im warunki lepsze niż daje Warszawa w tych sferach życia, w których możemy, a być może zostaną i przynajmniej spróbują ułożyć sobie życie tutaj. Jeśli mamy być natomiast miastem wielokulturowym to walczmy bezwzględnie z każdym przejawem ksenofobii czy przemocy wobec imigrantów, ludzi innego wyznania, koloru skóry itp. Minister Bartłomiej Sienkiewicz już któryś z kolei rok idzie po sprawców rasistowskich wybryków i raczej nieprędko dojdzie. Nie ma na co czekać. Władze miasta powinny żądać od policji i prokuratury skuteczności w zwalczaniu najmniejszych przejawów nietolerancji wobec jakiejkolwiek mniejszości. A kiedy już cień czarnego PR-u odejdzie w niepamięć znajdziemy się... na początku drogi do chlubnego miana miasta wielokulturowego. Trzeba będzie włożyć jeszcze wiele pracy w to, żeby nieliczne mniejszości poczuły się tu mile widziane, doceniane za wkład w tworzenie charakteru Białegostoku. Na razie trudno mi jest wyobrazić sobie Romów, muzułmanów lub żydów świętujących radośnie i bez lęku swoje święta na Rynku Kościuszki. Myślę zresztą, że tę "wielokulturowość" najtrudniej byłoby nam przekuć na wartość, która ściągnie do nas turystów i inwestorów. Miasta i miasteczka Europy Zachodniej od dziesiątek lat pełne są imigrantów z różnych stron świata, rzeczywistych przedstawicieli innych nacji, tradycji, wyznań. Promowanie się jako miasto wielu kultur na targach powiedzmy w Londynie, Hamburgu, Mediolanie czy Paryżu może tylko wywoływać uśmiech politowania.

Tak jak i we mnie, tak w naszych włodarzach brak chyba wiary w to, że te 3 potencjalne wartości Białegostoku to coś więcej niż slogany. Nikt się nie kwapi by choć część z setek milionów złotych przeznaczanych na inwestycje w infrastrukturę przekierować na rozwój tych rzekomych dźwigni rozwoju miasta. Krytycy tymczasem rzucają się do gardła władzom walcząc przeciwko pojedynczym decyzjom: o drodze, parku, festiwalu, budynku. Ale spójnej wizji kierunku w jakim powinniśmy pójść nie przedstawiają.

Słońce zachodzi, kończę pielić ostatnią grządkę pod wysiew jarmużu i dochodzę do wniosku, że przez te 1,5 roku czekałem aż ktoś bystrzejszy ode mnie nakreśli wizję miasta, którą się zachłysnę i o którą gotów będę walczyć ramię w ramię z prezydentem lub przeciw niemu, z działaczami miejskimi lub bez nich. Czas minął, prorok się nie objawił, wojna podjazdowa trwa, a o przyszłości naszego miasta decyduje bardziej przypadek, splot różnych okoliczności gospodarczych i politycznych niż jakakolwiek strategia. Wstałem więc znad grządki jak ten Frodo na naradzie u Elronda i powiedziałem sobie: "ja pójdę, chociaż nie znam drogi". Siadłem do komputera i napisałem ten felieton, a jutro napiszę drugi. A w tym drugim oprócz narzekań będą pomysły. A potem będzie trzeci i czwarty. I jeśli nikt ich nie wydrukuje, to opublikuję je na swoim blogu, Facebooku lub gdzie indziej. Może te kamyki wywołają kiedyś lawinę i ludzie którym zależy na przyszłości Białegostoku zbiorą się do kupy i nie czekając na przywódcę, firmę konsultingową ani inne tajemne moce zaczną wymyślać swoje Miasto.

(Wojciech Mojsak/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do