Reklama

Subiektywne Wieści Gminne - reaktywacja!

30/07/2024 10:38

Po dłuuugiej przerwie na regenerację wątroby oraz zawartości głowy - dla zmyłki zwanej mózgiem - wracamy. Redakcja Subiektywnych Wieści Gminnych melduje się w pełnej gotowości. Publicznie oświadczamy, że mimo upału, parkowej prohibicji i upierdliwości naszej Naczelnej Carycy jesteśmy w stanie wskazującym i zaczynamy nadawanie. Jak zawsze politykę i polityczną poprawność mamy tam, gdzie pan marszałek Prokos i Pą Prezydę Trukawkowy może Pana Majstra pocałować. Teksty jak zawsze pisaliśmy pod wpływem, na podstawie plotek usłyszanych między maglem a śmietnikiem. Czyli to sama prawda, tylko prawda i czasami nawet gówno prawda.

Święto Kebsa i Tupnięcie Kaczora 
W dawno miniony piątek (12 lipca) obchodziliśmy święto nowego polskiego dania narodowego czyli Kebsa. Od czasu kiedy niejaki Księżulo zaczął na swoim kanale jutubowym pokazywać jak zjada to danie i udaje się mu tego nie wyrzygać zaczęliśmy testować i my. Stwierdzamy autorytatywnie, że nadaje się pod zagryzkę pod Ducha Puszczy i można nim zakąszać nawet Kopnięcie Łosia. Dla wyjaśnienia dodamy, że pozytywnie testy przeszły również redakcyjna paprotka, kanapka sprzed tygodnia oraz Biuro Rzeczy Znalezionych jak Kolega Redaktor nazywa surówkę przyrządzaną przez redakcyjną Kadrową. A teraz czekamy na Wasze propozycje, który kebab w mieście najlepiej nadaje się pod Tupnięcie Kaczora. Tak nazywa się najnowszy wynalazek lokalnych destylatorów stosujących potrójną filtrację i destylację.  

A po kebsie wchodzą frytki 
Po piątku następuje czasami sobota (o ile jej nie przesypiamy zmęczeni świętowaniem nadejściem piątku). Przed tygodniem, po święcie Kebaba - dietetycznie upośledzeni - czyli grubi i zaokrągleni, obchodzili Dzień Frytek. I przyznajemy, że jest w tym pewna logika, że po kebabie następuje święto frytek, bo to tak jakby po kacu następował klinik, a po Pą Prezydę Truskolaski Wicuś Rafcio.

Zamach czyli walnięcie w ucho
Jak żeśmy przed tygodniem w niedzielny poranek się wreszcie przebudzili to się dowiedzieliśmy, że ktoś strzelał do Trumpa. I w zależności od tego cośmy oglądali było to:
a) indydent
b) ustawka
c) prowokacja
d) próba zabicia Trumpa
e) nasza delirka. 
Po wewnętrznej analizie połączonej z piciem wody po kiszonych ogórkach i konsumpcji śmiertelnej dawki jugurciku ustaliliśmy, że pozycje od a do c to propozycje TVN i innych polskich tuskomatołków. Opcja d to wersja Republiki i amerykańskich przekaziorów. Ostatnia możliwość - czyli wersja e to niegrzeczna sugestia Carycy Redakcji, która pomawia nas, że po obaleniu 0,5 bimberku tubylec z Podlasia ma delirkę. Odrzucamy to z oburzeniem. Trump dostał po uszach - znaczy się w ucho - i był to zamach przez duże ZY.

Niedzielne toasty
Kiedy już ustaliliśmy co się zdarzyło za Wielką Wodą zaczęliśmy szukać powodów do wznoszenia toastów. Po przejrzeniu kalendarza mieliśmy do wyboru: Dzień Łapania za Pupę, Dzień Rekina i Światowy Dzień Szympansa. To pierwsze odrzucamy z obrzydzeniem - chwytanie za 4 litery jest passe i uchodzi w redakcji za molestację gorszą niż śluby trzeźwości. Rekinów nie znamy, a szympansy wręcz przeciwnie. Znamy bardzo wielu, ale wszystkie udają wysoko postawionych urzędników i oficjeli ze ważnymi stanowiskami. Opić ich wszystkich nie jest możliwe nawet w naszej niezwykle nietrzeźwej redakcji. Dlatego zdecydowaliśmy się, że będziemy pili za Tuskana. W niedzielę taki gość miał imieniny - poważnie! Pijemy za jego zdrowie, bo gość ma przechlapane. Z powodu początku imienia wolelibyśmy już nazywać się chyba Adolf.

Nieustające zdrowie Włodzimierza 
W poniedziałek strasznie żałowaliśmy niedzielnych toastów. Ten Tusk-an zaszkodził nam tak jak naszym portfelom szkodzi jego imiennik. Ale najbardziej żałowaliśmy, że żaden z nas nie nazywa się Włodzimierz. Odkryliśmy bowiem, że jakbyśmy nosili to szlachetne imię wodza rewolucji to mielibyśmy dwudniowy melanż, bo i w niedzielę i w poniedziałek obchodzone są imieniny Włodzimierza. Kiedyś znaliśmy jednego Włodzimierza w randzie prezesa pewnej spółdzielni. Ale on nie trzymał się granic i swoje imieniny zaczynał tydzień przed dniem imienia, a kończył tydzień później. Zdrowie Włodka! 

Komórki i młodzież
A'propos poniedziałku to tego dnia był też Dzień bez Telefonu Komórkowego. Obchodziliśmy go bez większego trudu, bo po pierwsze primo wspólnymi siłami zgubiliśmy ładowarkę do naszej redakcyjnej komórki. A po drugie primo komórka odmówiła nam posługi po tym jak wpadła do słoika z ogórkami. Na szczęście tego dnia był też Światowy Dzień Umiejętności Młodzieży i młodzieżowa część redakcji pomogła nam najpierw wydobyć komórkę ze słoika, a potem wyjąć kartę SIM i włożyć do nowego aparatu. Po włączeniu okazało się, że liczba nieodebranych połączeń od Carycy Redakcji oraz naszych żon przekroczyła wartość krytyczną i oddaliśmy się dalej czczeniu imienia Włodzimierza. 

Prokos biega
W środę internety doniosły, że Pą Marszał biega. W ogóle ostatnio odkryliśmy, że strona internetowa województwa podlaskiego informuje co sądzi i jak się czuje marszałek Łukasz Prokorym zwany pokątnie Prokos lub Młody. Z zainteresowaniem obejrzeliśmy jak Pą Marszał w gustownych krótkich majciochach i pikselowanej koszulce truchta i się rozciąga. Szacun Prokos, szacun! Fachowo! Ale gdzie zgubiłeś Krzysia Truskolaskiego, który towarzyszy ci na każdym zdjęciu?

Wywaleńcy 
W środę - poza truchtankiem - marszał Prokos wraz z kompanionami z zarządu spotkał się na posiedzeniu i wywalił z posady dwóch pisiorków. Dlaczego akurat w środę ich wywalili? Odpowiedź przyniósł nam niezawodny kalendarzyk: tego dnia świętuje Dzierżkraj (dzień wcześniej było Dzierżysława). Imię zobowiązuje. Kim były wyciepane pisiorki? Jeden to Mariusz Nahajewski co rządził podlaskimi drogami, a drugi to Tomasz Szeweluk robiący w drewnie czyli dajrektor Xylopolis. Obaj wywaleni o wywaleniu dowiedzieli się pokątnie, obaj szykują się iść do sądu, bo uważają że wywalenie ich to gruby rympał. Jak kiedyś spotkamy się na piwerku i czymś więcej z wywaleńcami to Wam opowiemy dlaczego. Na miejsce wywalonych szykują się już słuszni fachowcy spod znaku Truskolandii. Bo Teraz Ku.wa My! 

Wypijmy za Zamordka 
Jeżeli chodzi o jednego z wywaleńców to życzliwi donieśli, że znacząca część ekipy z Wojewódzkiego Urzędu Pracy i Urzędu Marszałkowskiego upiła się z tej okazji. To wszystko z powodu wielkiej sympatii do byłego szefa, którego pieszczotliwie nazywali "Zamordkiem". Część zamierza podpisać petycję do marszała Proksy, żeby przyjął Zamordka jeszcze raz, bo będzie okazja wywalić go ponownie i znowu będzie okazja do picia. Nie ma to jak życzliwość 

Prymitywy w hurcie
W czwartek (18 lipca) mieliśmy kolosalny problem. Po pierwsze na nowy aparat (ten, co zastąpił nasz stary, utopiony w ogórkach) zadzwoniła do nas Caryca Redakcji upierdliwie żądając pisania tekstów. Ponieważ był to Światowy Dzień Słuchania to wysłuchaliśmy co miała do powiedzenia. A potem - między wódką a zakąską odkryliśmy, że imieniny tego dnia obchodzi Prymityw. To nie żart! Jest takie imię i solenizant. I nagle stwierdziliśmy, że znamy wiele osób tego imienia i niemal wszystkie ukrywają to miano. Zdrowie Prymitywów - hurtowo, bo jest ich tak wielu! Zwłaszcza na stanowiskach! 

Trzykrotne dożywocie bez badania 
W piątek w lokalnej destylatorni i rozlewni wyrobów lokalnych spotkaliśmy znajomego policjanta z Sokółki. Jechał na wojewódzkie obchody Dnia Policji i wstapił po eliksir Panoramiksa. Opowiedział nam pouczającą historię o 65-latku, którego zatrzymali jak jechał skuterem. Gość był poszukiwany i miał trzy dożywotnie zakazy kierowania pojazdami. Przy okazji okazało się, że skuter nie ma badań technicznych. W efekcie jegomość trafił na 5 miechów do aresztu, a skuter na policyjny parking. Nie wiemy na jak długo, ale bez badań nie wyjedzie. 

Smażalnia w strefie relaksu 
W piąteczek szukając tego czego nie zgubiliśmy odkryliśmy nową strefę relaksu. Otóż na Lipowej pod sklepem muzycznym (dla bardziej zorientowanych naprzeciw dwóch monopolowych) ustawiono kilka ławeczek i kilka doniczek. Przyjęliśmy to ze wzruszeniem: kiedy odbierze nam nogi po konsumpcji to skorzystamy i poleżymy sobie rekreacyjnie. Bo na trzeźwo to leżeć tam się nie da bo ustawione jest toto w pełnym słońcu bez śladu cienia. Wokół - jak okiem sięgnąć - rozległe pole betonu. W samo południe świetne miejsce do smażenia jajek i bekonu bez używania palnika. Bywalcy pobliskiego monopolowego powiedzieli, że pierwszym, który się tam położył testując ławeczkę był Wicuś Rafcio Rudnicki. No nie możemy się nadziwić, że sam z tego legowiska wstał. My byśmy na trzeźwo rady nie dali. 

Dzień Loda 
Z okazji niedzieli życzymy wszystkim wszystkiego najlepsiejszego. Dziś obchodzimy Dzień Loda. I żeby nie było skojarzeń - nam chodzi o lody o smaku samogonu serwowane w lokalnych lodziarniach w Sokółce. Ponoć w Białymstoku też już są. Idziemy szukać. Nara! 

(Redaktory/ Foto: DDB)

Aktualizacja: 03/08/2024 04:01
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do