Reklama

To był dopiero pierwszy dzień bez stanu wyjątkowego…

04/12/2021 15:41

W minioną środę, 1 grudnia, był pierwszy dzień, w którym stan wyjątkowy już nie obowiązywał. Nie znaczy to jednak, że do strefy nim do tej pory objętej mógł sobie już wjeżdżać każdy kto chciał. Bo w tym samym dniu weszły w życie nowe przepisy, na mocy których wjechać bez problemu będą mogli wyłącznie mieszkańcy i przedsiębiorcy. Ale w godzinach porannych na ten obszar próbowało wjechać kilku polityków, a niektórzy dziennikarze od rana już narzekali, że nie doczekali się odpowiedzi na swój wniosek o możliwość wjazdu.

Można było zakładać, że jak tylko skończy się obowiązywanie stanu wyjątkowego, to trzeba się spodziewać różnych zdarzeń, które z rozumem i logiką mają raczej niewiele wspólnego. Bo w czasie, kiedy stan wyjątkowy obowiązywał, powstało dużo historii, nawet nie tyle co nieprawdziwych, ale kompletnie pozbawionych sensu i logiki. Dość przytoczyć wypowiedzi o dziesiątkach zwłok pływających w niewielkiej rzeczce, w której wody jest co najwyżej do pasa, albo o Ibrahimie, który zawstydził Supermena i spędził w lodowatej wodzie sześć dni albo nocy, bez jedzenia i picia, a żeby się ogrzać to szybko szedł bez ubrania. Oczywiście głodny, wycieńczony i spragniony.

Te sprawy można już zostawić na boku, a przygotować się na zupełnie nową porcję treści. Bo już pierwszego dnia bez stanu wyjątkowego uatrakcyjnić go postanowiła grupa polityków, a dokładniej europosłów oraz były rzecznik praw obywatelskich. Po prostu wsiedli sobie w auta i pojechali licząc na to, że wjadą pod granicę, choć w zasadzie nie wiadomo w jakim celu. W tym samym czasie, kiedy byli już na terenie województwa podlaskiego, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Błażej Poboży właśnie wyjaśniał zasady pracy mediów na terenach przygranicznych oraz możliwości wjeżdżania tam innych osób.

- Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z 30 listopada br., w sprawie wprowadzenia czasowego zakazu przebywania na określonym obszarze w strefie nadgranicznej przyległej do granicy państwowej z Republiką Białorusi, wprowadzony został czasowy zakaz przebywania na tym terenie na okres od 1 grudnia br. do 1 marca 2022 r. Przyjęto zasadę, że są to dokładnie te same miejscowości, na terenie których obowiązywał stan wyjątkowy. Termin obowiązywania zakazu może zarówno ulec wydłużeniu jak i skróceniu, w zależności od sytuacji przy granicy – podkreślił wiceminister Błażej Poboży.

I wyjaśniał, że to rozporządzenie, które zakazuje przebywania w obszarze przygranicznym, dotyczy wszystkich osób poza mieszkańcami oraz przedsiębiorcami. Wyjątkiem będą także media, które będą mogły tam wjechać, ale na określonych zasadach i w sposób zorganizowany. Gdyby politycy zechcieli się najpierw zapoznać z obowiązującymi od 1 grudnia, od północy, nowymi przepisami, być może nie wybieraliby się na wycieczkę. A przynajmniej nie pod granicę, gdzie chcieli wjechać.

I trudno się dziwić temu, że Janina Ochojska razem z grupą europosłów, m.in. Różą Thun, Łukaszem Kohutem, Kataliną Cseh i Fabienne Keller zostali zatrzymani przez Policję i nie wpuszczeni do miejsc, do których nikt poza mieszkańcami, służbami ratowniczymi i przedsiębiorcami, wstępu nie ma. Nie przesłali żadnego wniosku do komendanta Straży Granicznej, który by umożliwiał wydanie im pozwolenia na wjazd. Z tego powodu politycy wraz z przedstawicielami organizacji aktywistycznych spotkali się z mediami i przekazali to samo, co mówili już wcześniej. Czyli, że jest źle, że odwożenie do linii granicy migrantów, którzy nie oczekują od państwa polskiego żadnej pomocy, którzy popełniają przestępstwo wiedząc o tym, oczywiście, to wszystko jest niezgodne z Konstytucją i z jakimiś nieznanymi nikomu przepisami unijnymi.

Co ciekawe, ani słowa politycy nie poświęcili setkom więźniów politycznych, w tym obywateli polskich, którzy od dawna przebywają w białoruskich więzieniach, są torturowani, a członkowie ich rodzin wyrzucani z domów, zwalniani z pracy i pozbawieni środków do życia. Te osoby nikogo kompletnie nie interesowały. Za to interesowali migranci, którzy w ogóle nie są zainteresowani, aby skorzystać z pomocy Polski i możliwości zamieszkania w naszym kraju. W każdym razie obecność polityków i aktywistów przed punktem kontrolnym obstawionym przez Policję skończyła się tak jak można było się tego spodziewać.

- Rozmawialiśmy z komendantem Straży Granicznej o tym, dlaczego nie możemy przejechać dalej. Jako europosłowie zgłosiliśmy oficjalnie, że nie wpuszczono nas do "strefy", że jako dyplomaci nie możemy podróżować swobodnie po całym terenie Unii Europejskiej. Będziemy starać się, by sprawa miała dalszy bieg. Prawnicy złożą wniosek do Trybunału w Strasburgu – zapowiedziała Janina Ochojska, europoseł Koalicji Obywatelskiej.

W tym samym czasie niektórzy dziennikarze narzekali, że minęły już 2 lub 4 godziny od momentu przesłania wniosku o wyrażenie zgody na wjazd do strefy, która jest objęta zakazem wjazdu. No i Straż Graniczna jeszcze nie odpowiedziała. Co więcej, niektórzy to nawet złożyli wnioski kiedy jeszcze nie było podanej informacji jak i gdzie należy je składać. I dlatego praktycznie od rana w sieci można było poczytać, z jakim to wielkim opóźnieniem działa Straż Graniczna. Ta sama Straż Graniczna, która z uwagi na trwający od miesięcy problem sztucznej migracji wywołanej przez reżim Łukaszenki, powinna chyba rzucić wszystko i zająć się dziennikarzami. Bo oni mają najważniejsze w tym momencie potrzeby.

Był to zaledwie pierwszy dzień obowiązywania nowych przepisów na terenach, w których każdego dnia w różnych miejscach dochodzi do prowokacji białoruskich służb, agresji migrantów, w którym ściga się lub przynajmniej zatrzymuje przemytników ludzi, w którym dochodzi do ostrzału – na razie z broni pneumatycznej, rzucania kamieniami, prętami, konarami drzew i gałęziami oraz masy innych rzeczy. Znakomitą część działań przemocowych i siłowych wykonują zaś ci sami ludzie, którzy w obecności kamer lub aparatów nagle proszą o pomoc i opiekę. I to o nich postanowili zatroszczyć się politycy i aktywiści zainteresowani wjazdem do strefy dawnego stanu wyjątkowego. No i nie zapominajmy o lokalnych mieszkańcach, bo przecież oni też wymagają ponoć pomocy, gdyż są przerażeni widokiem żołnierzy, którzy są tu od wakacji oraz pojazdów wojskowych, które też są tu od wakacji.

(Bernard Tymiński/ Foto: Twiter.com/ Terytorialsi – Zawsze gotowi, zawsze blisko!)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do