Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju udostępniło bazę pytań, które mogą znaleźć się na egzaminie teoretycznym na prawo jazdy. (Nie)konsekwencja godna podziwu.
Kiedy kilka lat temu zmieniał się system egzaminowania, głosom sprzeciwu nie było końca. Sam zresztą byłem przeciwnikiem nowych rozwiązań. I wcale nie mam na myśli tego, że zaczęło być trudniej. Bo powinno.
Wcześniejszy system opierał się na wyuczeniu na pamięć pytań i odpowiedzi z ogólnodostępnej bazy. Poniekąd o tym już pisałem - że same kursy w Białymstoku zamiast uczyć przepisów ruchu drogowego, sprowadzone zostały do poziomu wkuwania na pamięć odpowiedzi A, B, C. W końcu ktoś się za to wziął. Nieudolnie. Stworzona została bowiem baza pytań. Tajna. Przypominająca gry komputerowe. Ponad 2000 zamiast kilkuset.
Zonk nastąpił szybko. Zdawalność na prawo jazdy zaczęła spadać. Ludzie zaczęli się bulwersować, poniekąd słusznie - ci starsi pogubili się zupełnie przy "dynamicznych" pytaniach na ekranie monitora. Nie każdy w końcu bawi się w imperium gracza na laptopie.
Z czasem sprawa przycichła. Właściciele szkół nauki jazdy wreszcie zrozumieli, że trzeba uczyć myślenia na drodze, a nie nakazywać wkuwania na pamięć. Zdawalność na egzaminach przestała spadać i zatrzymała się na poziomie około - w Białymstoku - 45%. To jeden z najlepszych wyników w kraju. Oczywiście pięć lat temu było lepiej.
Wyglądało na to, że wszyscy się przyzwyczaili. Tymczasem w maju 2015 minister zapowiedział ujawnienie bazy pytań. Jak powiedział, tak zrobił. Baza dostępna jest na stronie wyżej wspomnianego ministerstwa. To, że jej znalezienie proste jak diabli nie jest, to szczegół. Wszyscy teraz radośnie mogą sobie ćwiczyć egzaminacyjne pytania i odpowiedzi. Ponoć zniknęły absurdy, jak np. wymiary tablicy rejestracyjnej. Aktualizacja ma być też na bieżąco.
Wszystko niby kończy się szczęśliwie. Oburzeni mają to, czego chcieli, a szkoły nauki jazdy program szkolenia mogą z powrotem modyfikować w dowolny sposób (oczywiście bez przesady, bo około 2500 pytań nie da się opanować w kilkadziesiąt godzin kursu). Zastanawia mnie tylko niekonsekwencja. Zastanawia mnie, jak długo jeszcze ministerstwa będą uginać się pod presją i zmieniać swoje rozporządzenia. A może tym, którzy nie zdali egzaminów za czasów bazy niejawnej ktoś zwróci pieniądze za drugie podejście? Wszak wszystkim trzeba traktować równo...
Komentarze opinie