Teściowa wkurza, autobus uciekł, ochlapał samochód, walizka pękła po odbiorze z lotniska, komary pogryzły, dziewczyna dała kosza, mama znów poucza jak żyć. Jak tu się nie wkurzać? Nie da się. Trzeba jakoś zaradzić.
Jak sobie radzimy w sytuacjach stresu i wkurzenia? Czy samo zdenerwowanie powoduje takie, a nie inne reakcje? No tutaj jest cały pakiet możliwości. Od ignorowania problemu, po środki drastyczne.
Najczęstszym zaś środkiem zaradczym jest tak zwane strzelenie sobie lufy. A wiadomo taka lufa rozluźnia, pobudza wyobraźnię do działania. Gorzej jak się nie skończy na jednej. Ale kto by się wówczas przejmował. Za to na drugi dzień… oj! Na szczęście na drugi dzień bardziej się martwimy ogólniejszym stanem samopoczucia. Ból głowy i tupot białych mew jest znacznie dokuczliwszy niż problem dnia poprzedniego. Jednak to, co poprawiło humor to poprawiło. Na spokojnie można przejść do porządku dziennego z nowymi wyzwaniami. Syndrom minie, pojawią się następne przeszkody, które być może będą wymagały innego zmagania.
Kolejnym środkiem zaradczym, dobrze przetestowanym w naszym kraju, jest odreagowanie na sposób uderzenia w tak zwany dance floor. Można pójść na potańcówkę w rytmach disco bango i zapomnieć na cały wieczór o wkurzeniu. Zawsze można poznać nowych ludzi, oderwać się od problemów dnia codziennego i zapomnieć na jeden wieczór o smutnym wydarzeniu. Niestety zabijanie wspomnień w taki sposób może się skończyć syndromem dnia poprzedniego opisanego powyżej. Ale co się człowiek wytańczył i pohulał to jego. Gorzej jeśli przy okazji obudzi się w izbie pomalowanej na biało na pryczy z zimnym prysznicem i trzeba będzie zapłacić ze trzy stówy za całkiem mało luksusowy hotel.
Z problemami i wkurzeniem można sobie poradzić wyjeżdżając gdzieś za miasto. Z dala od bliskich, z dala od rodziny i najlepiej gdzie żadna sieć komórkowa nie dociera nawet na jedną pałkę zasięgu. O tak, to już brzmi lepiej. Pospacerować, pojeździć na rowerze, pozbierać grzyby, albo połapać ryby. Jednak tutaj też czyhają pułapki. Można się zgubić, można trafić na innych wkurzonych i się zintegrować, a to po raz kolejny może się skończyć syndromem dnia poprzedniego. Jak żyć?
Pokopać w worek bokserski, wyżyć się na siłowni, wycisnąć na klatę 100 kg, biegać na bieżni. W tym rozładowywaniu stresu człowiek traci nie tylko kalorie. Traci także zawartość wody w organizmie. Trzeba jakoś płyny uzupełnić po takim treningu Wówczas war wybrać się w tym celu… no właśnie, gdzie? Najlepiej do znajomego czy znajomej, wszak uzupełnianie płynów najlepiej wychodzi w towarzystwie. No i niech ktoś zaprzeczy? Nie da się. Zawsze przyjemniej w gronie niż samemu.
Jak to mówią. Alkohol nie rozwiązuje absolutnie żadnego problemu, ale przy okazji może dać wiele innych równie ciekawych do rozwiązania. Grunt, żeby nie wpaść w rutynę. W końcu każdy dzień jest zmaganiem i polem walki o lepsze jutro. A stres? Niepowodzenie? Wkurzenie? Oburzenie? Złość? Minie szybciej niż kac.
Komentarze opinie