Reklama

Zaginęła dziewczynka z Iraku w czerwonej kurteczce? Możliwe, że to kolejny fake news

08/12/2021 15:43

Przynajmniej tak to wygląda na chwilę obecną. Doniesień aktywistów spod granicy o zaginionej 4-letniej dziewczynce, która miała znajdować się w grupie nielegalnych migrantów, nie potwierdza Straż Graniczna. Teren został bardzo dokładnie przeszukany z powietrza i lądu, ale obecności ani dziecka, ani dorosłych, nie potwierdzono.

Aktywiści działający na terenach przygranicznych zaalarmowali w mediach społecznościowych o zaginięciu dziecka. Konkretnie 4-letniej dziewczynki o imieniu Eileen z Iraku. Jednak ze Strażą Graniczną w tej sprawie skontaktował się wiele godzin później dopiero Rzecznik Praw Dziecka. Aktywiści nie podjęli w takiej sprawie żadnego kontaktu – jak przekazała rzecznik Straży Granicznej por. Anna Michalska. Nie zwracali się o pomoc w poszukiwaniu dziecka, ale nade wszystko w ogóle nie zgłosili takiego zdarzenia, jak zaginięcie.

W ślad za aktywistami informacje o zaginionym dziecku pod granicą podała białostocka „Wyborcza”, z której publikacji czytelnicy dowiedzieli się o tym, że w nocy, kiedy podejmowana była interwencja wobec kilku nielegalnych migrantów („Wyborcza” cały czas nazywa tych ludzi uchodźcami, choć w świetle prawa nimi nie są), doszło do zatrzymania kilku osób. Ale wśród zatrzymanych nie było dziecka. Z kolei rzecznik por. Anna Michalska dodała później, odnosząc się do publikacji medialnej, że w miniony poniedziałek około godz. 22:00 na odcinku ochranianym przez placówkę w Nowym Dworze – na wysokości miejscowości Wołyńce – funkcjonariusze zatrzymali 6 cudzoziemców, którzy nielegalnie przekroczyli granicę.

- Wszyscy to były osoby dorosłe, nie było wśród nich żadnych dzieci. Nikt z tej grupy nie deklarował chęci pozostania w Polsce i złożenia wniosku o ubieganie się o ochronę międzynarodową. Wszystkie te osoby były w dobrym stanie zdrowia. Nikt z nich też nie prosił, by wezwano pomoc medyczną, czy nie mówił, że się źle czuje, więc zostali pouczeni i doprowadzeni do linii granicy – poinformowała rzecznik Straży Granicznej.

Aktywiści informowali, a za nimi niektóre media, że dziewczynka była z inną osobą niż jej rodzice. Ta osoba miała pomagać nieść dziecko. Straż Graniczna zatem rozpoczęła przeszukiwanie terenów z lądu i powietrza, ale nie znaleziono nikogo, ani osób dorosłych, ani dziecka. Zresztą takie patrole są realizowane każdego dnia i nocy z udziałem specjalistycznego sprzętu. Zwyczajowo bowiem dokładnie patrolowany jest nieodległy obszar od miejsca, w którym zatrzymywani są migranci. Straż Graniczna robi to dlatego, aby sprawdzić, czy w pobliżu nie znajdują się jeszcze inne osoby, które mogą chcieć przekroczyć nielegalnie granicę.

Stąd też, po otrzymaniu jeszcze informacji od Rzecznika Praw Dziecka o możliwości zaginięcia małej dziewczynki, Straż Graniczna z pomocą innych służb mundurowych, jeszcze we wtorek przed południem cały ten teren dodatkowo skontrolowała, patrolowała dronem z systemami termowizji i noktowizji. Nikogo jednak nie zauważono, obecności jakichkolwiek osób nie wykryły żadne urządzenia. Tymczasem rodzice dziewczynki mieli poinformować aktywistów, że zostali rozdzieleni z dzieckiem w miejscowości Dubnica Kurpiowska.

- Po stronie polskiej nie ma takiej miejscowości jak Dubnica Kurpiowska. Taka miejscowość znajduje się po stronie białoruskiej. My nie wiemy, czy ci rodzice byli po stronie polskiej, czy nie, bo nie możemy w żaden sposób tej informacji zweryfikować – wyjaśniła por. Anna Michalska.

Nieco wcześniej wyjaśniła w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że do zatrzymania grupy sześciu cudzoziemców, którzy przedostali się z Białorusi, po polskiej stronie doszło na wysokości miejscowości Wołyńce, ale nie było wśród nich żadnego dziecka. I ani aktywiści, którzy publikowali w internecie informacje o zaginionym dziecku, ani nikt inny nie jest w stanie pokazać czy przedstawić żadnego dowodu na to, że taka sytuacja, jaką opisali, w ogóle miała miejsce w rzeczywistości. To bardzo podobna sytuacja do tej, kiedy inna z grup aktywistycznych informowała o rocznym dziecku, które zostało pochowane przez rodziców gdzieś w lesie. Ale kiedy media zaczęły kierować pytania do Policji i Straży Granicznej, aktywiści wyjaśnili, że zdarzenie miało miejsce miesiąc wcześniej. I to w zasadzie tyle z wyjaśnień, jakie się pojawiły w związku ze śmiercią tego dziecka. Do chwili obecnej nie zostało znalezione ciało, ani nic innego co by potwierdzało, że takie zdarzenie w ogóle mogło mieć miejsce.

Teraz sytuacja wydaje się częściowo powtarzać. Jest alarmujący wpis, którego nie da się w żaden sposób potwierdzić. W związku z ostatnimi doniesieniami o zaginięciu czteroletniej dziewczynki z Iraku w czerwonej kurteczce, Straż Graniczna jeszcze w miniony wtorek wieczorem zamieściła na swoim profilu na Twitterze stosowne oświadczenie, które publikujemy poniżej.

Minionej doby funkcjonariusze SG nie zatrzymali żadnych rodzin z dziećmi. Wśród osób, które próbowały przekroczyć granicę Polski i Białorusi nie było dzieci. Dziś po informacji przekazanej przez aktywistów do biura RPO, przez kilka godzin przeszukiwano teren z lądu i z powietrza. Nie ujawniono żadnych dzieci na odcinku ochranianym przez placówkę SG w Nowym Dworze ani na pozostałych. W nocy granica, a zwłaszcza odcinki gdzie były próby jej nielegalnego przekroczenia, były patrolowane i z lądu i z powietrza, z użyciem systemów noktowizji i termowizji” – poinformowała Straż Graniczna w specjalnym komunikacie.

I nic więcej w tej sprawie na razie nie wiadomo. Warto dodać, że praktycznie w całym regionie przygranicznym od kilku dni leży śnieg. Na białej powierzchni łatwiej jest znaleźć cokolwiek innego koloru, a w poszukiwania zaangażowanych zostało sporo funkcjonariuszy. Być może informacje o zaginionej dziewczynce były jeszcze jednym fake newsem, których w trakcie trwającego od miesięcy kryzysu migracyjnego było już bardzo dużo do chwili obecnej. Na pewno aktualnie panujące warunki atmosferyczne nie dają praktycznie żadnych szans na przeżycie w lesie komukolwiek. Zatem, jeśli nie było to fałszywe doniesienie, to polskie służby powinny znaleźć ciało lub ciała. A tych, do tej pory także nie stwierdzono, mimo przeszukania terenu.

(Bernard Tymiński/ Foto: Twitter.com/ Podlaska Policja)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do