Reklama

Na półtorej godziny przed zamknięciem sklepu nie sprzedadzą nikomu bułek. Powód? Bo mają policzone

22/10/2024 07:05

Kuriozalne i zaskakujące potrafią być decyzje właścicieli sklepów bądź pracowników. Szczególnie dziwne gdy są zamierzone, a przez nie traci wizerunek danej marki, zaufanie klientów czy wreszcie portfel prowadzącego placówkę. Sytuacja, która zdarzyła się w Lewiatanie przy ulicy Ks. St. Andrukiewicza 4 w Białymstoku, jest przykładem na to, że przypadkowi ludzie do odpowiedzialnej roboty się nie nadają.

Wtorek, ok. godz. 20.30, Białystok, sklep znanej sieci, 1,5 godziny do zamknięcia. Klient podchodzi do szufladek z pieczywem. Pusto, oprócz chleba mającego termin ważności na kilka dni do przodu. Bułek, paluchów, rogali - brak. Tuż obok w skrzynkach worki z pieczywem. W nich m.in. bułki. Są świeże - miękkie, niektóre delikatnie chrupiące, nadadzą się na kanapki, choć oczywiście piekarnia dostarczyła je kilkanaście godzin wcześniej.

Przy kasie okazuje się, że ekspedientka odmawia sprzedaży dwóch bułek. Na zasadzie: nie mogę, nie sprzedam, koniec i kropka. Powód: bułki zostały już policzone do zwrotu dostawcy "na jutro" rano. Mało tego: sprzedawczyni przekonuje z uporem maniaka, że "naprawdę" sprzedać nie może, bo przecież:

To policzone, nie mogę sprzedać - mówi.

Oddać za darmo też nie mogła.

W momencie, gdy tyle słyszy się o marnotrawieniu jedzenia, zupełnie niezrozumiałe jest podejście sklepu. Swoją drogą ciekawe, gdzie kierowca odbierający rano tzw. zwrot zawiózł pieczywo. Na śmietnik?

Zastanawiające jest zachowanie pracownicy Lewiatana przy Andrukiewicza. Czy jeżeli coś "jest policzone do zwrotu", ale w pełni nadającym się do spożycia, to naprawdę nie można tego sprzedać? Wszak ten sam sklep wystawia w skrzynkach z 50-procentową przeceną banany, pomidory, marchew czy ogórki, które faktycznie nie są już pierwszej świeżości .

A pieczywo? Nie sprzedadzą i tyle. Mimo że jak najbardziej nadaje się do spożycia.

Ciekawi, dlaczego bułki we wspomnianym sklepie są wrzucane do worków już na 1,5 godziny przed zamknięciem obiektu. To nie koniec - 16 października sprawdziliśmy: przed 20 już nawet worków nie było. Wynieśli na zaplecze, żeby okropni klienci nie mogli kupić?

Z punktu widzenia postrzegania marki Lewiatan sytuacja jest nieprzyjemna. Podobnie, jeśli chodzi o sprawy biznesowe - dziś dwie bułki, jutro 10, pojutrze 30. Właściciel traci. A mama chcąca wieczorem kupić dziecku bułki na rano do szkoły, nie dostanie ich. Ale ekspedientki to nie obchodzi, przecież za 1,5 godziny kończy pracę, wypłatę ma zgodnie z umową, co ją obchodzi portfel szefa.

Skontaktowaliśmy się z centralą Polskiej Sieci Handlowej Lewiatan (Lewiatan Holding SA).

Zapytaliśmy rzecznika prasowego, czy takie sytuacje, jak opisana powyżej, są standardem sieci i czy to standard w sklepach sieci pod logo Lewiatan. Tym bardziej, że w przesyłanych naszej redakcji informacjach prasowych Lewiatan wielokrotnie podkreślał zrównoważony rozwój.

PSH Lewiatan jest siecią franczyzową, co oznacza, że poszczególne placówki prowadzone są przez niezależnych przedsiębiorców. Trudno odnieść mi się do opisanej sytuacji stosowanej w przytoczonym przez pana sklepie, ale zapewniam, że nie jest to ogólnie stosowana praktyka w sieci Lewiatan. Niemarnowanie żywności ze względów społecznych jest jednym z ważniejszych aspektów naszej strategii zrównoważonego rozwoju, ponieważ przyczynia się do ograniczenia negatywnego wpływu na środowisko, pomaga efektywnie wykorzystać wyprodukowaną żywność, a także ma istotny wpływ na rentowność działalności - Jeśli poda mi pan dane adresowe opisanego sklepu wyjaśnię z franczyzobiorcą ewentualne powody / przyczyny takiej sytuacji - odpisał Adam Imielski, kierownik działu marketingu.

Przy okazji porozmawialiśmy z pracownikami innych sieciówek. Ci nie kryli, że takie sytuacje, jak przytoczona z pieczywem zdarzają się często, bo pracownicy tak decydują, o czym właściciel sklepu zwyczajnie nie wie.

Tak jak z krajalnicą na stoisku mięsnym. Umyta na godzinę przed zamknięciem sklepu, to klient słyszy, że już wędliny krojonej czy sera nie dostanie - usłyszeliśmy.

Do sprawy wrócimy. Pan Adam Imielski obiecał zainterweniować w sklepie Lewiatan przy Andrukiewicza 4 w Białymstoku.

(Piotr Walczak)

Aktualizacja: 24/10/2024 03:32
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do